Wykonałem dwie kolejne warki w/g niemal identycznej receptury. Dwie, bo za pierwszym razem piwo zdechło w balonie podczas cichej fermentacji. Miał to być stout, więc podszedłem do tego tematu ponownie. Receptura taka (chmiele pomijam):
1.5 kg pilzneńskiego
0.6 kg monachijskiego
0.5 kg karmelowego jasnego
0.3 kg płatków owsianych
150 g ekstraktu barwiącego.
6 łyżek kaszki kukurydzianej
Zacieranie:
Temp. startowa (8l wody) 48oC.
- 44oC 15'
- 52oC 15'
- 66oC 45'
- 74oC ok. 25' (do negatywnej próby jodowej)
- 80oC The END
Woda:
do 16l, brzeczka 12,5 Blg.
---
Za drugim razem chciałem podnieść trochę baling nastawu, więc dodałem jeszcze 0.2 kg monachijskiego. Słody były te same.
Podniesienie temperatury z 66oC do 74oC wykonałem metodą dekokcji, czyli (tak wyczytałem w niemieckich recepturach):
- odlałem ~1/3 zacieru, podgrzałem do 74 stopni, potrzymałem do negatywnej próby jodowej
- zagotowałem zacier, gotowałem 10 minut
- wlałem mieszając zagotowany zacier do reszty, temperatura podniosła się do 73 stopni, dogrzałem, i dalej tradycyjnie, do negatywnej próby jodowej.
I tu spostrzeżenia:
1. scukrzanie odlanej części zacieru przebiega tradycyjnie, jest to jednak dołożona dodatkowa godzina (45 min. scukrzanie, 15 minut podgrzanie i gotowanie) do całego procesu.
2. gotowanie zacieru powoduje mocne rozdrobnienie słodu, co utrudnia i wydłuża filtrację.
3. po połączeniu zacierów znacznie wolniej scukrza się reszta skrobii - ponad godzinę. Wynika to (dla mnie, misia o małym rozumku) ze zmniejszenia ilości czynnych enzymów (te zagotowane już są dead).
4. Podczas godzinnego obrabiania odlanej części zacieru jego zasadnicza część stała, stygła i zachodzily w niej procesy poza wszelką kontrolą. Między innymi w ten sposób została wydłużona w niej pierwsza przerwa cukrowa.
5. dodatkowo, mimo dania o 0.2 kg słodu więcej otrzymałem 16 l brzeczki jedynie 12 Blg.
Więc po co komu ta dekokcja?
Czy nie jest to sposób dla dużych browarów, by grzać jedynie część z ogromnej ilości zacieru? Dla mnie, amatora, to jedynie duża strata czasu i cukru.
I dygresja na koniec - infuzja to z łacińskiego infusio - 'wlewanie'. Szukając w materiałach zagranicznych znalazłem informacje, że infuzja polega na dolewaniu do zacieru odpowiedniej ilości gorącej wody w celu podniesienia temperatury. Są nawet dostępne w sieci kalkulatory umożliwiające przeliczenie tego procesu. To ja się pytam, czemu w Polsce metodę zacierania przez podgrzewanie nazywa się infuzją?
Pozdrawiam.
1.5 kg pilzneńskiego
0.6 kg monachijskiego
0.5 kg karmelowego jasnego
0.3 kg płatków owsianych
150 g ekstraktu barwiącego.
6 łyżek kaszki kukurydzianej
Zacieranie:
Temp. startowa (8l wody) 48oC.
- 44oC 15'
- 52oC 15'
- 66oC 45'
- 74oC ok. 25' (do negatywnej próby jodowej)
- 80oC The END
Woda:
do 16l, brzeczka 12,5 Blg.
---
Za drugim razem chciałem podnieść trochę baling nastawu, więc dodałem jeszcze 0.2 kg monachijskiego. Słody były te same.
Podniesienie temperatury z 66oC do 74oC wykonałem metodą dekokcji, czyli (tak wyczytałem w niemieckich recepturach):
- odlałem ~1/3 zacieru, podgrzałem do 74 stopni, potrzymałem do negatywnej próby jodowej
- zagotowałem zacier, gotowałem 10 minut
- wlałem mieszając zagotowany zacier do reszty, temperatura podniosła się do 73 stopni, dogrzałem, i dalej tradycyjnie, do negatywnej próby jodowej.
I tu spostrzeżenia:
1. scukrzanie odlanej części zacieru przebiega tradycyjnie, jest to jednak dołożona dodatkowa godzina (45 min. scukrzanie, 15 minut podgrzanie i gotowanie) do całego procesu.
2. gotowanie zacieru powoduje mocne rozdrobnienie słodu, co utrudnia i wydłuża filtrację.
3. po połączeniu zacierów znacznie wolniej scukrza się reszta skrobii - ponad godzinę. Wynika to (dla mnie, misia o małym rozumku) ze zmniejszenia ilości czynnych enzymów (te zagotowane już są dead).
4. Podczas godzinnego obrabiania odlanej części zacieru jego zasadnicza część stała, stygła i zachodzily w niej procesy poza wszelką kontrolą. Między innymi w ten sposób została wydłużona w niej pierwsza przerwa cukrowa.
5. dodatkowo, mimo dania o 0.2 kg słodu więcej otrzymałem 16 l brzeczki jedynie 12 Blg.
Więc po co komu ta dekokcja?
Czy nie jest to sposób dla dużych browarów, by grzać jedynie część z ogromnej ilości zacieru? Dla mnie, amatora, to jedynie duża strata czasu i cukru.
I dygresja na koniec - infuzja to z łacińskiego infusio - 'wlewanie'. Szukając w materiałach zagranicznych znalazłem informacje, że infuzja polega na dolewaniu do zacieru odpowiedniej ilości gorącej wody w celu podniesienia temperatury. Są nawet dostępne w sieci kalkulatory umożliwiające przeliczenie tego procesu. To ja się pytam, czemu w Polsce metodę zacierania przez podgrzewanie nazywa się infuzją?
Pozdrawiam.
Comment