Piwo trapistów, jasne, 9,5% alk. Butelka 0,33. Data ważności aż do 2005.
Zapach bardzo przyjemny, świeżo-owocowy. Piany dużo, choć po nalaniu całej butelki w miarę szybko redukuje się do dywanika. W piwie pływa mnóstwo drobinek, co nie dziwi, wszak w butelce następuje fermentacja wtórna (dofermentowanie?).
Smak:
Pierwszy łyk: gorąco w język, trochę owoców, po czym wzrastająca silna goryczka.
Drugi łyk: Owoce trochę nadrabiają do goryczki.
Łyk trzeci: touche! goryczka owocowa. I tak do końca, choć kubki się przyzwyczajają i doznania nie są tak silne jak na początku.
Piwo odczuwam w przełyku jako bardzo gęste, nie wiem, czy bardziej ze względu na moc, czy obecność cząstek stałych. Pewnie i jedno, i drugie.
A na okrasę scenka rodzajowa.
Stoję sobie przy ladzie, pani podlicza mi piwo, a tu druga pani podchodzi do półki i stawia na niej w/w Westmalle, przyczepiając pod spodem cenę. Mówię 'o, Westmalle', pani odpowiada 'taak, Westmalle' (tonem jak z Kingsajzu: 'moja mucha!' 'a mucha' 'na dziko!' 'a na dziko'). Na to ja 'to pani mi odliczy Abbaye de Rocks, a doliczy Westmalle'. Pani pomocnik podchodzi, zdejmuje Westmalle i zdejmuje cenę, która pomieszkała na półce raptem 10 sekund. Było to ostatnie Westmalle, które zawieruszyło się gdzieś tam na zapleczu...
Polecam! Kupione za 7 z hakiem.
Zapach bardzo przyjemny, świeżo-owocowy. Piany dużo, choć po nalaniu całej butelki w miarę szybko redukuje się do dywanika. W piwie pływa mnóstwo drobinek, co nie dziwi, wszak w butelce następuje fermentacja wtórna (dofermentowanie?).
Smak:
Pierwszy łyk: gorąco w język, trochę owoców, po czym wzrastająca silna goryczka.
Drugi łyk: Owoce trochę nadrabiają do goryczki.
Łyk trzeci: touche! goryczka owocowa. I tak do końca, choć kubki się przyzwyczajają i doznania nie są tak silne jak na początku.
Piwo odczuwam w przełyku jako bardzo gęste, nie wiem, czy bardziej ze względu na moc, czy obecność cząstek stałych. Pewnie i jedno, i drugie.
A na okrasę scenka rodzajowa.
Stoję sobie przy ladzie, pani podlicza mi piwo, a tu druga pani podchodzi do półki i stawia na niej w/w Westmalle, przyczepiając pod spodem cenę. Mówię 'o, Westmalle', pani odpowiada 'taak, Westmalle' (tonem jak z Kingsajzu: 'moja mucha!' 'a mucha' 'na dziko!' 'a na dziko'). Na to ja 'to pani mi odliczy Abbaye de Rocks, a doliczy Westmalle'. Pani pomocnik podchodzi, zdejmuje Westmalle i zdejmuje cenę, która pomieszkała na półce raptem 10 sekund. Było to ostatnie Westmalle, które zawieruszyło się gdzieś tam na zapleczu...
Polecam! Kupione za 7 z hakiem.
Comment