Szilvás Sör czyli piwo śliwkowe. Jak dotąd nie miałem styczności z tego rodzaju piwem smakowym, nawet nie spróbowałem Śliwki w piwie z Kormorana, czy śliwkowego Magnata. Nie po drodze mi z tymi wynalazkami. To kupiłem do testowania, bo być może druga okazja się nie nadarzy. Butelka szklana 0,5 l. alkoholu 3,7 %, ekstraktu nie podano. 3-miesięczny termin ważności. Ładna w sumie etykieta, kapsel w termokurczliwej folii. Barwa bursztynowa, jak w typowej dwunastce, klarowna. Piana niska, szybko znika, pozostaje tylko obwarzanek. Aromat - cholera wie, mi to się kojarzy z landrynkami. W smaku też takie landrynkowe, słodkawe, trochę kwaskowate, nie przypomina mi to śliwek ani węgierek, ani renklod czy mirabelek. Być może to jakieś węgierskie śliwki Ot taki słodkawy napój, z piwem nie mający wiele wspólnego. Nie do powtórzenia.