Tour de Pivovary - relacja

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • karol1000
    Major Piwnych Rewolucji
    • 2007.09
    • 1823

    Tour de Pivovary - relacja

    Pozwolę sobie otworzyć temat w którym będę opisywał moją piwną wycieczkę rowerową do Czech. Relacja będzie uzupełniana bo na raz nie dam rady wszystkiego opisać.
    Mam nadzieję że ktoś ją przeczyta

    Dzień 1:
    Na wyjazd rowerowy do Czech wyruszam wspólnie z kolegą z Berlina, bo tutaj obaj mieszkamy i pracujemy. Uzbrojeni w rowery (MTB i cross) , sakwy i dobry humor ruszamy pociągiem do Goerlitz pełni zapału i wielkich planów sportowo-piwnych ale takze niepewności. Przed wyjazdem sprawdzamy czeskie prawo i dowiadujemy się że jadąc rowerem po Czechach, podobnie jak kierując samochód nie można mieć ani promila alkoholu we krwi. Za jazdę po piwku można dostać nawet 20.000kc kary. Przed wyjazdem pytałem znajomych Czechów, którzy dużo jeżdżą i nikt nigdy kontrolowany nie był. Więc jesteśmy dobrej myśli...

    Trasę mamy wstępnie zaplanowaną tak samo jak i noclegi. Przy wyznaczaniu trasy warto kupić dobre mapy (ja używałem tych: http://www.kartografie.cz/tituly-pro...sted-cyklomapa mapy w skali 1:70000), warto tez zaktualizowac gps. Przy układaniu tras pomocne są też mapy.cz gdzie można ustalić tryb rowerowy i wyznaczyć trasy z pominięciem dróg I klasy. Opłaca też się kupić stojak na mapy, który montuje się na kierownicę, bo to bardzo praktyczna rzecz ułatwiająca przemieszczenie się w odpowiednim kierunku.

    W każdym z miast w którym zaplanowałem kończyć jazdę , miałem wstępnie dogadany nocleg i pospisywane numery telefonów, żeby szybko ogarnąć wszystko już na trasie gdy będziemy wiedzieć czy damy radę dojechać czy też nie.
    Tak więc zaczynamy ale najpierw pociągiem, a nie na rowerze przejeżdżamy z Berlina do Görlitz. W pobliżu dworca w Görlitz znajduje się pierwszy cel naszego wyjazdu browarek Obermühle (tutaj pare zdjęc http://www.browar.biz/forum/showthre...87#post1062587 ). Zbyt dużo przejechać nie zdążyliśmy, może ze dwa kilometry, a już zamaczamy usta w pysznym złocistym trunku. Browarek znajduje się tuż przy Nysie, z ogródka widać rzekę i piękny łukowy most kolejowy. Popijając jedno a po chwili drugie małe piwko wygrzewamy się w słońcu z myślą: „jak tak dalej pójdzie to daleko nie zajedziemy“...
    W browarku można spróbować dwa piwka jasnego Pilsa i półciemnego Ghosta. Duże piwa serwowane są w białych nieprzejrzystych kuflach, my na szczęście pijemy małe w ładym szklanym kufelku z dość specyficznym nadrukiem.
    Obermühle Pils:

    barwa: jasno złota, lekko mętna
    piana: z drobniuteńkimi pęcherzykami , szybko znika ale za to pięknie oblepia szkło
    zapach: kwaśny, drożdżowy, słodowy
    smak: drożdżowo-słodowy z delikatnymi kwaśnymi nutkami z bardzo delikatną goryczką, taki lekki pilsik akurat na wczesne popołudnie
    Obermühle Ghost:

    barwa: ciemno złota praktycznie już półciemna, lekko czerwonawa
    piana: niska, drobnopęcherzykowa i nietrwała
    zapach: kwaśny, lekko karmelowy, drożdżowy
    smak: słodowo-karmelowy, sporo kwiatowych nutek, na końcu leciuteńka kawowa goryczka. Dobry i dobrze zbilansowany. Lepszy od Pilsa

    Chcieliśmy też rzucić okiem na instalacje, ale kelnerka nas zbyła i powiedziała że nie możemy wejść na piętro i się rozejrzeć. Pozostało więc tylko zaglądanie przez okno. Niestety nie umawiałem się z panią piwowarem na wizytę. Dostaliśmy za to po podstawku i ruszamy szybko w dalszą drogę...

    Znowu niezbyt długą drogę bo jedziemy kawałek wzdłuż Nysy do browaru przemysłowego Landskron (zdjęcie kolegi abernacka http://www.browar.biz/galeria.php?id=9443 mam nadzieję że się nie pogniewa). Tutaj jesteśmy mile zaskoczeni bo browar prezentuje się naprawdę ładnie. Budynki z czerwonej cegły, ładnie, czysto i elegancko. Na dziedzińcu znajdowała się strefa kibica w której wieczorami można obejrzem Euro 2012. Wgląb dziedzińca nas nie wpuszczono, do browaru również bo trzeba się wcześniej umówić. Przy wjeździe na teran browarku można za to na portierni kupić produkty Landskrona. Kupujemy więc jedno zimne piwko do wypicia pod browarkiem (można dostać za darmo plastikowe kubeczki ) oraz małe conieco do sakiew na wieczór, bo dzisiaj więcej browarów już nie będzie, a wieczorem mecz Polska –Czechy.
    Pod browarem na ławeczkach pijemy na pół piwko Landskron Export:

    barwa: złota
    piana: wysoka przy nalaniu ale nietrwała
    zapach: silnie słodowy, z lekkim chmielem
    smak: słodowy lekko metaliczny, potem delikatna gorzkość ogólnie czuć alkohol i sporą bylejakość 

    Niezbyt wzbogaceni we wrażenia smakowe ruszamy w dalszą podróż, najpierw do centrum Goerlitz, które jak pamiętam z dzieciństwa jest całkiem urokliwe, a potem przez Zgorzelec bocznymi drogami do Zawidowa, gdzie czeka nas mecz i nocleg w rodzinnym domu mojej mamy. Zawidów to miasteczko graniczące z Habarticami-małą czeską wioską, gdzie piłem jako nastolatek pierwsze czeskie piwo w życiu (Primator). Meczyk niestety nieudany, na szczęście Polacy nie strzelili w ostatniej minucie bramki, która nam by nic nie dawała, a pogrążyłaby Czechów, a nam popsułaby po części wycieczkę, bo pewnie Czesi nie przyjmowaliby nas wtedy taki miło...
    Do meczu wypijam Landskron Keller i Extra Herb
    Keller:

    barwa: jasne złoto
    piana: nietrwała i dość niska
    zapach: słodowo-piwniczny
    gaz: ok
    smak: słodowy początek, potem szybko przychodzi stęchła, piwniczna goryczka i na samym końcu lekka scierka. Bardzo kiepski wyrób
    Landskron Extra Herb:

    barwa: jasne złoto
    piana: nietrwała
    zapach: chmielowy
    gaz: ok
    smak: chmielowy dość silny ale nie aż nadto, na końcu dość silna ścierka która wszystko psuje, lekko piwniczne nutki pojawiają się po ogrzaniu. Ogólnie kolejne kiepskie piwo z Landskrona

    podsumowanie Dzień 1:
    48.9 km, 2.35 godziny jazdy, średnia prędkość 18.87 km/h, Berlin Mariendorf-Berlin Hbf, Görlitz-Zgorzelec-Sulików-Radzimów-Bierna-Stary Zawidów-Zawidów
    LP
  • karol1000
    Major Piwnych Rewolucji
    • 2007.09
    • 1823

    #2
    Dzień 2:
    Rano zrywamy się koło godziny 8 tak żeby o 9 być już na trasie, bo przed nami najdłuższa zaplanowana trasa wyjazdu: Zawidów-Liberec-Varnsdorf (ok.120km). Trochę mamy obawy czy damy radę, ale mamy też plan rezerwowy z noclegiem w Hradku nad Nisou po niespełna 100km. W Libercu chcemy być o 13 bo wtedy otwierają pivovarek w Krasnej Studance. W Zawidowie robimy jeszcze małe zakupy: batony potrafią na rowerowych wycieczkach regenerować siły więc kupujemy ich sporo.
    Zaraz po przekroczeniu granicy w Habarticach ruszamy drogą rowerową w kierunku Visnovej i dalej w kierunku Frydlantu.

    FOTO 1

    Już po chwili dowiadujemy się że trasę na rowerach łatwo zgubić i nadrabiamy kilka km przez to że słabo się rozglądamy. Po kilku kilometrach zdajemy sobie sprawę z tego, że Czechy to nie polski placek i że górki i wzniesienia są tu obecne prawie wszędzie i że pod górkę z bagażami jedzie się straszliwie. Człowiek uczy się na błędach i następnym razem nie będziemy sobie skracać kilometrażu trasami turystycznymi, jeśli trasa rowerowa biegnie trochę do okoła to musi to mieć jakiś sens. Skończyło się na prowadzeniu roweru po ostrą górę w błocie. Upał też dosyć ostro doskwiera, pełne słońce i 30 stopni to niezbyt optymalna pogoda na dłuższą wycieczkę. Po przejechaniu ponad 25 km docieramy do Frydlantu gdzie niedługo ma być otwarty nowy browar przemysłowy. Tym razem musimy jednak zadowolić się tylko ładnym rynkiem oraz zamkiem pod który podjeżdżamy rowerami tracąc sporo sił.

    FOTO 2

    Po zjeździe z góry z powrotem do centrum dosyć sporą krążymy nie mogąc długo znaleźć szukanej trasy 3016 w kierunku Raspenavy i Hejnic. Okazuje się że mapa jest przydatna tylko i wyłącznie na trasie między miastami, w centrum miasta trudno się odnaleźć i znaleźć właściwą trasę. Dlatego następnym razem przygotuję też wydruk z mapą miasta w dokładniejszej skali. W końcu okazuje się że niepotrzebnie zjeżdżaliśmy z zamku do centrum i że nasza trasa biegnie za zamkiem, co oznacza że znowu musimy wjechać po górę na zamek. Zmęczenie szybko spada gdy widzi się ładne widoki.

    FOTO 3

    Jedziemy dalej bez problemu w stronę Hejnic, gdzie byłem kilka lat temu na krótkim weekendowym górskim wypadzie. Mając w pamięci całkiem pokaźne i wysokie góry, wiem, że dalsza jazda do prostych należeć nie będzie. Całkiem przyjemnie wraca się w miejsca gdzie się kiedyś było, o kilka lat starszym i w trochę innym celu. W Hejnicach jest fajne pole namiotowe, a obok niego spory odkryty basen u podnóża gór (z tego co pamiętam da się tam nawet grillować)... ale nie o tym miałem pisać...
    Szybko przemykamy przez Hejnice i zaczynają się prawdziwe góry ,ostre podjazdy i potem rewelacyjna górska trasa rowerowa 3006 prowadząca z Hejnic do Oldrichova v Hajich. To chyba jedna z 3 najlepszych tras jaką mieliśmy okazję jechać podczas tego wyjazdu. Szybkie zjazdy po krętych, górskich ścieżkach i jazda wzdłuż przepaści podnosi poziom adrenaliny we krwi.

    Po przejechaniu blisko 60 km dojeżdżamy już mocno podmęczeni do pierwszego browarku tego dna – minipivovar Studanka na przedmieściach Liberca. Czas oszacowaliśmy dość dobrze i przyjeżdżamy na miejsce 15 minut po otwarciu browarku. Browarek znajduje się w domu mieszkalnym, z tyłu na ogródku jest mała knajpka i kilka stołów na świeżym powietrzu.
    http://www.browar.biz/galeria.php?id=14160 (fotka użytkownika abernacka)
    http://www.browar.biz/galeria.php?id=15467 (fotka użytkownika pebejot)
    Za barem przywitała nas mama pana Sladka, która była bardzo miła i z chęcią pokazała nam instalacje i opowiedziała trochę o browarku. Zdziwiła mnie spora ilość tanków bo było ich 7 czy 8 (zdaje się że każdy na 10hl). Tylko po co aż tyle bo warzelnia chyba o pojemności 5hl ?
    tanki http://www.browar.biz/galeria.php?id=16881
    warzelnia http://www.browar.biz/galeria.php?id=16882
    Szefowa mówiła też że żyją w domu w symbiozie: syn warzy, mama sprzedaje, a ojciec pije
    Szkoda, że nie można było tam zjeść obiadu, bo już zaczynamy być głodni. Zamówić można tylko grillowaną kiełbasę i standardy typu hermelin i utopenec + jakieś frytki czy placki ziemniaczane.
    A teraz przejdę do tego co najważniejsze czyli do piwa.
    Mieliśmy szczęście, bo dostępne były 3 rodzaje piwa. Po dokupieniu kilku tanków będzie to chyba standardowy sortyment. Na etykietach (do nabycia za zdaje się 10kc) piszą że piwo wyrobiono z miłością więc musi być dobre! Dostępne były :
    Studánecký Antal 10° - jasne 4,0% alk.
    (http://www.browar.biz/forum/showthread.php?t=98948)
    Barwa: jasne, mętne złoto
    Piana: ładna, pięknie lepi się na szkle
    Zapach: słodowy, świeży i zachęcający
    Smak: pyszne słody, delikatna chmielowa goryczka, leciutkie, świetnie gaszące pragnienie, jedyny minus taki że wyparowuje w tempie ekspresowym

    Studánecký Flik 11° - półciemne 4,5% alk.
    (http://www.browar.biz/forum/showthread.php?t=98949)
    Barwa: ciemne złoto wchodzące w brąz
    Piana: ładna, puszysta, maślana
    Zapach: słodowo-karmelowy, zachęcający
    Smak: słody, lekka kwaśność, smaczny karmel, pychota, lekkie i orzeźwiające, po przejechanych ponad 50km smakuje rewelacyjnie

    Gallasův ležák 12° - jasne 5,0% alk
    (http://www.browar.biz/forum/showthread.php?t=98950 )
    Barwa: złota, lekko mętna
    Piana: puszysta, ładna i pięknie lepi szkło
    Zapach: słodowy, jak od świeżo warzonego piwa
    Smak: słodowo-karmelowy, podobne do ich półciemnego ale pełniejszy, wchodzi leciutko, świetnie gasząc pragnienie, na końcu smaczna i lekka goryczka. Najlepsze z ich piw (wszystkie są rewelacyjne).

    Browarek i piwa mogę polecić każdemu.
    Po wypiciu trzech małych i chwilce relaksu wsiadamy na rowery i jedziemy dalej w stronę Liberca i dalej browarku Vendelin. Niestety w mieście mapa nie była zbyt przydatna i długo błądziliśmy. Szybko wpadamy jednak na pomysł żeby pojechać na gpsie co później w miastach było już standardem.
    Błądząc zauważamy reklamę „Pivovar u Vozku 500m” tylko że strasznie z górki co oznacza że potem strasznie pod górkę. Zastanawiamy się czy warto poszukać tego przybytku i stwierdzamy szybko że jeżeli czegoś nie ma na mapach kolegi Pendragona to oznacza to, że to coś nie istnieje. Mieliśmy też już mało czasu, a droga do Varnsdorfu daleka. No i dobrze zrobiliśmy bo pivovar u Vozku został zamknięty w 2003 roku. Tablica wisi więc o 9 lat i myli piwnych nieprzygotowanych turystów. My na szczęście mieliśmy wszystko obcykane.

    Po przejechaniu kolejnych 15km dojeżdżamy, strasznie głodni pod pivovarek Vendelin.
    Fotki użytkownika abernacka:


    Tutaj niestety nie serwuje się jedzenia a właściciele okazali się niezbyt mili. Nie pozwolono nam obejrzeć instalacji, właściciele nie byli rozmowni i każda prośba, a nawet kupno podstawka sprawiało im problem. Przed altanką w której warzy się piwo wisi tabliczka wstęp wzbroniony, ciekawe co tam tak ukrywają właściciele.
    W tej oto niemiłej atmosferze na ogródku browarku pijemy dwa dostępne piwa, które po wypiciu pysznych piw w Studance wypadają bardzo słabo. Sporo tutaj rowerzystów bo pivovar leży przy samej drodze rowerowej.
    Kvasnicový světlý ležák speciální Vendelín 12

    (specjalny leżak to już dziwna nazwa patrząc na czeską legislatywę)
    Barwa: ładna złota
    Piana: niska i nietrwała
    Zapach: słodowy
    Smak: silnie słodowy, mocno słodki, kiepsko

    Kvasnicový polotmavý ležák speciální Vendelín 12

    Barwa: ciemne złoto
    Piana: ładna, gęsta, pięknie lepi się na szkle
    Zapach: słodowo-karmelowy
    Smak: silnie słodowy, mocno słodki, z lekkim karmelem i słabą goryczką, bardzo kiepsko

    Piwa kiepskie a my nadal głodni. Szybko opuszczamy pivovar bo poza odfajkowaniem pivovaru nie ma tu nic ciekawego ... no może oprócz samochodu przed wejściem, znanego dotąd tylko z czeskich komedii

    FOTO 4

    Jedziemy szybko w kierunku browaru przemysłowego Konrad, po drodze zachodząc do pierwszej lepszej restauracji na obiad. W restauracji kelnerka mówi, że dzisiaj nie warzą ale może nam zrobić kotleta z frytkami... na co ze względu na głód szybko się godzimy.
    Konrada oglądamy tylko z daleka. Browar i sklepik przed nim w niedzielę niestety zamknięty. My i tak nie mamy czasu bo pomału dochodzi 16 godzina a my strasznie daleko od celu dzisiejszej wycieczki.
    http://www.browar.biz/galeria.php?id=14158 (fotka użytkownika abernacka).
    W Libercu niestety sporo błądzimy, chociaż udało się ominąć centrum. Pojechaliśmy ok 5 km przez miasto drogą rowerową szukając naszej zaplanowanej trasy. Okazało się, że na odpowiedniej trasie już byliśmy, ale jechaliśmy w złym kierunku. Lepiej 3 razy się zatrzymać i rozejrzeć niż jechać tak jak pojechaliśmy my. Dalej jedziemy już niezłym tempem często zmagając się z pagórkami. Mijamy Chrastave, potem Bily Kostel nad Nisou, Chotynie i dojeżdżamy w końcu do czesko-niemieckiej granicy w Hradku nad Nisou. Tutaj tachometr wybija już koło 110km , sił już też nie dużo, a do Varnsdorfu jeszcze dobre 25km. Godzina też już późna, a Kocour otwarty tylko do 22. Po chwili zastanowienia jednak decydujemy się jechać dalej, dzwonimy do ubytovni w Varnsdorfie i zaklepujemy nocleg na 22.30. Wjeżdżamy jednak najpierw do Polski , po chwili jedziemy już przez Niemcy. Tutaj znowu coś poszło nie tak i pojechaliśmy za bardzo na Zittau i musieliśmy nadrabiać parę kilometrów. Jedziemy w stronę Olbersdorfu. Tutaj włączamy gps bo mapa jakoś głupio trasę pokazuje. Jedziemy przez Bertsdorf w stronę Grossschoenau i tutaj nagle widzimy na trasie zakaz ruchu i... budowaną drogę szybkiego ruchu. Próbujemy trochę odbić od tej nieprzejezdnej trasy ale następna droga też prowadzi do tej budowy tylko kilka km dalej. Jak się spojrzy na mapę to widać że właściwie nie ma jak jechać dalej. Ręce nam opadają bo już po 20 a my w kropce. Szkoda strasznie tego Kocoura bo jak nie dojedziemy dzisiaj przed 20 to jutro stracimy pół dnia na czekanie aż browar otworzą. Podejmujemy męską decyzję, wskakujemy rowerami na wysypaną kamienistym podkładem drogę i popieprzamy z górki po budowanej ekspresówce, po drodze mijamy też budowany most i jakiegoś ciecia który drze się na nas po niemiecku i wymachuje łapami. Jedziemy dalej i już widzimy koniec budowy, ale przed samym wyjazdem z budowy widzimy też sporo cementowego błota które ciężko ominąć. Mi się udaje ale kolega wkopał się do połowy koła. Musimy jednak szybko się ewakuować, bo trochę się boimy że Niemiec nas goni . Adrenalina znowu pomogła i oczyma wyobraźni widzimy już piwko w Kocourze. Pełni zapału jedziemy więc dalej co chwilę spoglądając na zegarek i myśląc "zdążymy czy nie?".

    I zdążyliśmy, około godziny 21 pełni dumy i w pełni zmęczeni mijamy tablice z napisem Varnsdorf. Do browaru droga jeszcze trochę się ciągła, bo leży on na samym końcu Varsdorfu. Na miejsce dojeżdżamy o 21:15 i od razu lecimy pod bar żeby coś dobrego zasmakować.
    http://www.browar.biz/galeria.php?id=15374 (fotka kolegi grew)
    Przy barze mówimy o przejechanych km z barmankami które szybko proponują, że o 22 zaczynają sprzątać, ale w drodze wyjątku możemy trochę przedłużyć naszą degustację. Zaczynamy dużą jasną 10 na „żizeń” . Z racji, że kawałek musimy jeszcze dojechać do ubytovni decydujemy się na picie słabszych alkoholowo piw. Potem oglądamy wnętrze browarku, niestety nie dało się dostać do leżakowni i do kadzi fermentacyjnych. Warzelnia znajduje się przy głównej sali

    Przed browarem możemy podziwiać pięknego Kocourowego TIRa

    FOTO 5

    Kocour 10 jasna Studentská desítka 3,5% alk

    barwa: pięknie złota
    piana: piękna wysoka, cudownie lepi się na szkle
    zapach: świetnie zbalansowany słodowo-chmielowy
    smak: wyśmienicie słodowo-chmielowa kompozycja, po przejechaniu 140km rowerem smakuje po prostu rewelacyjnie i tak jak powinno, Pełne słody potem pyszna gorycz. Biorąc pod uwagę okoliczności przyrody i zaistniałą sytuację najlepsza 10 jaką piłem w życiu.

    Kocour Ležák jasna 12, 4,6% alk.

    Barwa: pięknie złota
    Piana: mega drobniutkie pęcherzyki, wspaniale lepi szkło
    Zapach: słodowo-chmielowy, lekko owocowy, bardzo zachęcający
    Smak: pełna słodowa podstawa i idealną smaczną i silną goryczką z lekkimi chlebowymi nutkami. Smakuje świetnie i znika w mgnieniu oka. Rewelacja

    Kocour AM Lager Jasna 14, 5,2% alk.

    barwa: piękna złota
    piana: drobnopęcherzykowa, pięknie lepi się na szkle
    zapach: słody i aromatyczne chmiele
    smak: silnie słodowa podstawa, potem aromatyczne ejlowe chmiele, niezbyt gorzkie ale dosyć smaczne, szału jednak nie zrobiło u mnie. Trochę dziwna mieszanka lagera z ejlem, choć do ejla mu bliżej.

    Ostatnie piwo zamawiamy już po 22 za co jesteśmy wdzięczni paniom kelnerkom.

    Kocour Catfish Suměcek 11 4,2%

    barwa: ciemne złoto
    piana: ładna, sztywna, pięknie oblepia szkło
    zapach: pięknie aromatyczny chmiel o egzotycznym zapachu
    smak: bardzo wyraźny słodowy początek, potem ejlowe chmiele długo trzymające się w ustach. Smaczne i całkiem pełne jak na 11. Lepsze niż pita niedawno butelkowa zgorzkniała wersja

    Nie zdążyliśmy jednak na kolacje bo gotują do 21, musimy zadowolić się więc słonym wędzonym serem z paczki i sporą dawką piwa. Niestety nie można u nich było nabyć etykiet, ale za to kupujemy sobie po ejlowym kufelku po przystępnych cenach i dwa wielkie piwka do wypicia przed spaniem.

    Wielka szkoda że mieliśmy tak mało czasu na degustacje. Kurde gdybym tylko miał takie miejsce w okolicy domu to bym tam chyba przesiadywał od rana do wieczora z małą przerwą na pracę

    Na kiju mieli dostępne następujące piwa: jasną 10, jasny i ciemny Leżak 12, Americky Pale Ale 11, Sumacka, Hefeweizena, visniowego Lezaka 12, AM Lager 14, IPA 14, Quaterbocka 19, Saurusa 20.

    Miejsce godne wielokrotnego odwiedzenia, najlepiej na dłuuugie posiedzenie.

    Po wypiciu jednego dużego i 3 małych w godzinę, powolnym tempem i ostrożnie jedziemy do polecanej już na forum ubytovni przy hali sportowej. Przed spaniem wypijamy jeszcze zakupione piwka:

    Kocour Rauchbier V3 alk. 5,9%:

    barwa: bardzo ciemne złoto, na opakowaniu piszą że polotmavy Leżak
    piana: szybko znika
    zapach: silne wędzony, lekko kawowy
    smak: początek słodowy, potem silna wędzonka z lekką goryczką. Ogólnie za Rauchbierami nie przepadam ale ten był w sumie smaczny
    opakowanie: piękna butla 0,75 z okolicznościową etykietą (chyba festiwalową)

    Kocour India Pale Ale 14, 5,8%alk

    barwa: półciemna, wchodząca w czerwień
    piana: ładna, drobnobąbelkowa, wysoka
    zapach: piękny chmielowy aromatyzowany
    smak: na początku smaczne chmielowy, tropikalny i silnie grejpfrutowy, potem już silna goryczka ejlowa. Bardzo pełne i smaczne

    Po wypiciu i prysznicu szybko zmorzył nas sen. Jutro trzeba ruszać dalej, chociaż przemknęła nam przez głowę myśl o tym, żeby na śniadanie pójść do Kocoura

    podsumowanie dzień 2:
    141.2 km, 7 godzin 50 minut jazdy, średnia prędkość 18.06 km/h Zawidow-Cernousy-Visnova-Frydlant-Raspenava-Hejnice-Krasna Studanka-Liberec-Hrydek na Nisou-Zittau-Großschönau-Varnsdorf

    Mam nadzieję, że nie pogniewacie się na fotki w temacie.
    Attached Files
    LP

    Comment

    • karol1000
      Major Piwnych Rewolucji
      • 2007.09
      • 1823

      #3
      i jeszcze pytanko. Czyta ktoś?
      Pisanie zajmuje cholernie dużo czasu i nie wiem czy warto się starać.

      Tutaj jeszcze słowa pochwały dla znanych mi blogerów. Odwalacie kawał dobrej roboty!
      LP

      Comment

      • roto
        Kapral Kuflowy Chlupacz
        • 2009.11
        • 60

        #4
        Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika karol1000 Wyświetlenie odpowiedzi
        i jeszcze pytanko. Czyta ktoś?
        Pisanie zajmuje cholernie dużo czasu i nie wiem czy warto się starać.

        Tutaj jeszcze słowa pochwały dla znanych mi blogerów. Odwalacie kawał dobrej roboty!
        czyta, czyta

        Comment

        • Gringo
          Major Piwnych Rewolucji
          🍼
          • 2007.07
          • 2160

          #5
          Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika karol1000 Wyświetlenie odpowiedzi
          Za jazdę po piwku można dostać nawet 20.000kc kary. Przed wyjazdem pytałem znajomych Czechów, którzy dużo jeżdżą i nikt nigdy kontrolowany nie był. Więc jesteśmy dobrej myśli...
          W Czechach nie ma zorganizowanych polowań na rowerzystów tak jak to u nas bywa(ło). Jeżeli nie będziesz uczestnikiem wypadku i nie będziesz jechał torem sinusoidalnym, to szanse na mandat i utratę prawa jazdy są bliskie zeru. Podobno istnieje taka cicha niepisana umowa pomiędzy czeską Policją i cyklistami.

          Artykuł zmobilizował mnie aby jutro oddać rower do naprawy

          Comment

          • bayern71
            Major Piwnych Rewolucji
            • 2006.06
            • 1004

            #6
            Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika karol1000 Wyświetlenie odpowiedzi
            Już po chwili dowiadujemy się że trasę na rowerach łatwo zgubić i nadrabiamy kilka km przez to że słabo się rozglądamy. Po kilku kilometrach zdajemy sobie sprawę z tego, że Czechy to nie polski placek i że górki i wzniesienia są tu obecne prawie wszędzie i że pod górkę z bagażami jedzie się straszliwie. Człowiek uczy się na błędach i następnym razem nie będziemy sobie skracać kilometrażu trasami turystycznymi, jeśli trasa rowerowa biegnie trochę do okoła to musi to mieć jakiś sens. Skończyło się na prowadzeniu roweru po ostrą górę w błocie.
            Miałem podobną historię w zeszłym roku. Zachciało mi się skrótu szlakiem turystycznym niebieskim. Okazało się, że trzeba zasuwać pod górę 3 kilometry dnem strumienia (płynącego) zawalonego drzewami. Zaniosłem 4 rowery na plecach (żony i dzieciaków). Był ciężki upał, komary i wk...nie narastające.
            Pisz dalej. Rewelacyjna wyprawa. Zazdroszczę. Może w przyszłym roku czegoś takiego spróbuję.
            Ile jeździsz na co dzień? Ja robię każdego dnia (jak nie pada) 64 km do pracy (w obie strony). Ale nigdy nie jeździłem 140 km jednego dnia z bagażami.

            Comment

            • karol1000
              Major Piwnych Rewolucji
              • 2007.09
              • 1823

              #7
              te 140km to był mój pierwszy raz i mam nadzieje że ostatni. Zdecydowanie to było za dużo. Trzeba sporo samozaparcia, pewnie dojechaliśmy głownie dla tego, że obaj nie chcieliśmy pokazać słabości. Myślę, że następnym razem będziemy planować max. 100km na dzień (a najlepiej 90km, bo w praniu i tak wyjdzie 100)

              Do pracy jeżdżę co dziennie 14km (7 w jedną stronę), treningu specjalnego nie mam, ale wiek jeszcze taki że mało gdzie boli, chociaż po malutku się zaczyna
              LP

              Comment

              • karol1000
                Major Piwnych Rewolucji
                • 2007.09
                • 1823

                #8
                Dzień 3
                Rano wstawało się dosyć ciężko, ale tragedii nie było, lekki kac przeszedł już po śniadaniu i mogliśmy ruszać w dalszą drogę w kierunku czeskiej Szwajcarii. Jedziemy do Krasnej Lipy a potem w stronę Kyjova trasą dość lekką i przyjemną, ale najciekawsze dopiero przed nami. Za Kyjovem zaczyna się piękna trasa wzdłuż rzeki przynoszącej miłe i lekkie powietrze. Po drugiej stronie trasy mijamy co chwilę piękne skały. Cyklotrasę 3032/3031 warto polecić bo jest rewelacyjna.
                ZDJĘCIE 1

                Po chwili znajdujemy się już w Niemczech i musimy wjechać na ostrą górę do miasteczka Hinterhermsdorf. Cieżki wjazd odbijamy sobie malowniczym leśnym zjazdem po krętych ścieżkach, gdzie suniemy z pokaźną prędkością zapewniającą przypływ adrenaliny. Do Czech wracamy w Zadnich Doubnicach po przejechaniu ok. 30km. Trasa ze względu na browary uboga, ale ze względu na wrażenia turystyczne bardzo bogata.
                ZDJĘCIE 2

                Dalej kierujemy się w kierunku Hrenska szybką, asfaltową i stromą w dół drogą, na której samochodów jak na lekarstwo, więc można poszaleć i połapać kilometry za darmo. Przed Hrenskiem zatrzymujemy się na gulasz w restauracji, w której jedną ścianę tworzy skała. Do jedzenia pijemy Birella, który jak na bezalkoholowe jest naprawdę smaczny.
                ZDJĘCIE 3

                Jadąc dalej mijamy wspaniałe widoki i dojeżdżamy do Łaby, przez którą musimy przeprawić się promem w miasteczku Schoena. Z racji tego, że prom obsługują Niemcy przeprawa rowerem kosztowała tyle co obiad.
                ZDJĘCIE 4

                Dalsza droga teoretycznie powinna być łatwa i przyjemna, bo około 30 km trasa z Hrenska do Decina i dalej do Velkego Brezna prowadzi wzdłuż Łaby.
                Ciągle mijamy coś godnego uwagi
                ZDJĘCIE 5

                Niestety musieliśmy jechać ostro pod wiatr, co sprawiło że w Decinie byłem już doszczętnie zniszczony i tylko batony utrzymywały mnie przy życiu. Łaba to ogólnie rzeka przez którą wiedzie bardzo mało mostów. Co z jednej strony fajne, ale z drugiej dość uciążliwe.
                Do browaru w Velkym Breznie można się dostać z drugiego brzegu Łaby promem, być może nawet działającym tylko dla klientów browaru.
                ZDJĘCIE 6

                Po chwili stoimy już przed bramą browaru, który jak na koncern Heinekena nie wygląda wcale zbyt nowocześnie, a do odstrzału po zamknięciu Krasnego Brezna już raczej nie pójdzie.


                Niestety w przybrowarnym sklepiku nie mieli już zimnego piwa, więc wracamy się kilkanaście metrów do knajpki, gdzie serwują pełny sortyment Brezniaka. Wypijamy po dużej dziesiątce dobrze gaszącej pragnienie i już mieliśmy jechać dalej, gdy na tablicy zauważyłem info o zielonym piwie, które zatrzymuje nas w knajpie na jeszcze mała chwilkę. Z racji tego, że byliśmy tak blisko wielkobrzeźniańskiego browaru, myślałem, że to piwko produkowane jest u nich. Po powrocie do domu jednak okazuje się że to piwo robią w Brnie.

                Starobrno Zelene Pivo 13

                Piwo ma 13 stopni i 5,8% alkoholu, szykowane jest na wielkanocny czwartek. W tym roku zrobili 6000hl. Ja miałem je okazję pić grubo po Wielkanocy bo pod koniec czerwca. Piwo według Heinekena robione jest z głębokim podtekstem: Zielone piwo za zieloną Szumawę. Niby ma zwrócić uwagę na problem niszczenia drzew przez korniki
                barwa: zielona
                piana: opada po pierwszym łyku,
                zapach: słodowy z wyraźnym chmielem, dosyć pełny i sporo nachmielony z bardzo delikatnym trawiastym posmakiem. Smaczne nie spodziewałem się, że Heineken zaskoczy mnie czymś pozytywnym.

                Niestety na więcej piwa nie mogliśmy już sobie pozwolić, bo wiemy, że nasza dalsza droga do Litomierzyc prowadzi ostro pod górę i boimy się zadyszki. Zadyszka tak czy siak przyszła... bo trasa naprawdę dała nam ostro w tyłek. Przed samymi Litomierzycami musimy jechać kilka kilometrów po drodze pierwszej klasy, żeby dojechać do minipiwowarku Koliba gdzie nasza dzisiejsza trasa właściwie zmierza ku końcowi.
                (http://www.browar.biz/galeria.php?id=16899)

                Browarek zlokalizowany jest w hotelu ze spa. Sala główna, choć dość komercyjna to sprawia dobre wrażenie. W niej też znajduje się warzelnia oraz sporych rozmiarów bar, a na samym środku wielki grill.


                W ośrodku są też sale konferencyjne. Oprócz nas mało gości (był pełny tylko jeden stół). Obsługa miła i profesjonalna, udało się namówić barmana na małe oprowadzanie po podziemiach, gdzie oglądamy kadzie fermentacyjne i chłodnię w której zamiast tanków znajdują się jako alternatywa tylko KEGi!



                Za barem można kupić podstawki po 10kc i etykiety po 30kc za sztukę. Cena etykiet mnie odstraszyła i sobie odpuściłem.

                Piwa moim zdaniem całkiem smaczne i właściwie wszystkie stojące na solidnym poziomie.

                Koliba Kousek 10 jasna

                kolor: ciemne złoto, mętny, piękny, ciemny jak na 10
                piana: śliczna, bardzo drobnopęcherzykowa
                zapach: słodowo-miodowy
                smak: słodowo-miodowy, smaczny, pełny jak na 10, z trochę brudnym posmakiem, potem smaczna, bardzo delikatna goryczka
                gaz: ok
                Smaczne

                Koliba Kousek 12 jasna

                kolor: ładne ciemne złoto, podobne do 10 z ich browarku
                piana: piękna, drobnopęcherzykowa, pięknie oblepia ścianki kufla
                zapach: jakby właśnie było warzone, świeżo słodowy
                smak: właściwie to smakuje bardzo podobnie jak ich 10, czyli słodowo, może troszkę mniej miodowo, goryczka delikatna. Ładnie i szybko wchodzi, orzeźwiające i smaczne

                Koliba Kousek 12 półciemna

                kolor: piękne brązowe, ciemne złoto
                piana: drobnobąbelkowa, ładna
                zapach: słodowy świeży z lekkim karmelem
                smak: delikatny słodowo-karmelowy, bez wyraźnej goryczki ale w sumie całkiem smaczny ale bez szaleństwa.

                Koliba Kousek Stout 13

                barwa: czarna, nieprzejrzysta
                piana: ładna, drobnopęcherzykowa, beżowa, ładnie lepi szkło
                smak: smaczne, kawowe, lekko podwędzane, wytrawne, smaczne i warte spróbowania

                Po wypiciu wszystkich dostępnych piwek, ostrożnie i w powolnym tempie jedziemy w stronę centrum, gdzie najpierw idziemy się zameldować do ubytovni w starym miejskim browarze. Widok z okna przyjemny i klimatyczny. Pokoje znajdują się nad barem pivovarska sal.

                Szybki prysznic i lecimy biegiem do browaru Labut w centrum miasta, żeby jak najwięcej spróbować. Po drodze mijamy ładny rynek i po 10 minutach pieszo jesteśmy na miejscu.
                http://www.browar.biz/galeria.php?id=15204 (zdjęcie dadek)

                I tutaj spotyka nas spore rozczarowanie. Najpierw siedzimy na ogródku, gdzie gość całkiem dużo, bo jakoś nie zauważyliśmy, że da się zejść do piwnicy. Możemy już pić duże piwa więc zabieramy się do roboty, bo jakoś super dużo czasu do zamknięcia lokalu nie mamy.

                Světlý 12º ležák Labuť

                barwa: jasne złoto, lekko mętne
                piana: wysoka, drobnopęcherzykowa
                zapach: słodowo-kwaskowaty
                smak: słodowy, goryczki praktycznie brak, na końcu pojawia się ścierowaty posmak. Dziwne dadek kiedyś dobrze pisał o ich piwach. U mnie ich piwa to straszliwa miernota

                Polotmavý 12º ležák Labuť

                barwa: ciemne złoto
                piana: ładna drobniutka
                zapach: karmelowo-kwiatowy
                smak: mizerny, lekki karmel i kwiaty, praktycznie brak goryczki. Strasznie puste piwo

                Světlý speciál s pšenicí Labuť 14º

                barwa: jasna, złoto-pomarańczowa
                piana: niska szybko opada
                zapach: pszeniczno-drożdżowy
                smak: dosyć silny pszeniczno-drożdżowy ale i słodki, mało owoców, cytrusów w ogóle nie ma przez co piwo jest dość mdłe
                Kolejne ich bardzo przeciętne piwo

                Potem pytam barmanki czy możemy obejrzeć instalacje, ona odpowiada że jasne i że dół jest przecież otwarty. Szybko podążamy więc do podziemi. Tam pusto, jedynym żywym duchem jest wynudzony barman. Za barem można podziwiać warzelnie... do dalsze instalacje znajdują się już za zamkniętymi drzwiami gdzie nas nie wpuszczono. Na dole próbujemy jeszcze Ejla i potem bardzo smaczny nakładany hermelin na kolacje. Za barem nie mieli niestety etykiet.

                Světlý Ale Labuť 13º

                barwa: jasne złoto, lekkie pomarańcz, bardzo mętne
                piana: mega drobniuteńka, ładna
                zapach: chmielowy ale jakiś taki mało aromatyczny jak na ejla
                smak: słodowa podstawa i sporo chmielu, ale chyba żateckiego bo owocowych aromatów praktycznie nie ma, na końcu ścierkowate nuty. Chyba najlepsze jakie u nich było, ale tak czy siak bardzo przeciętne.

                Po wypiciu piwa i kolacji dano nam do zrozumienia, że już pora żebyśmy sobie poszli. Ostro podpici opuszczamy ten przybytek, którego polecać nie ma co. Zdecydowanie lepiej odwiedzić Kolibę.

                Po drodze do ubytovni daliśmy się skusić na jeszcze jedną Holbę w jakiejś wietnamskiej Hernie. Po tym piwie szło już się ciężko, ale za to spało dobrze. Nawet odgłosy z baru już nie przeszkadzały, zasnąłem w ubraniu...

                podsumowanie dzień 3:
                99.5 km, 5 godzin i 13 minut jazdy,
                średnia prędkość 19.09 km/h Varnsdorf-Krasna Lipa-Kyjov-Hinterhermsdorf-Hrensko-Decin-Velke Brezno-Lhota-Litomerice
                Attached Files
                LP

                Comment

                • karol1000
                  Major Piwnych Rewolucji
                  • 2007.09
                  • 1823

                  #9
                  jeszcze 6 fotka
                  Attached Files
                  LP

                  Comment

                  • purc
                    Kapitan Lagerowej Marynarki
                    • 2009.02
                    • 650

                    #10
                    Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika karol1000 Wyświetlenie odpowiedzi
                    i jeszcze pytanko. Czyta ktoś?
                    Pisanie zajmuje cholernie dużo czasu i nie wiem czy warto się starać.

                    Tutaj jeszcze słowa pochwały dla znanych mi blogerów. Odwalacie kawał dobrej roboty!
                    Czytam z zapartym tchem. I tylko tego Quarterbacka z Kocoura mi szkoda.../że nie sprobowaliście/

                    Comment

                    • robert2
                      Kapral Kuflowy Chlupacz
                      • 2011.08
                      • 87

                      #11
                      Panowie ogromny szacun za tak fajnie zorganizowana wyprawę zazdroszczę Wam kręcenia na rowerach bo na tym punkcie mam świra ale chyba jeszcze bardziej tych spróbowanych browarków...plus fajnych jak widać na fotkach widoków wasz opis rewelacja czyta się super kawał dobrej roboty idę nalać jakieś piwko bo jak się napatrzyłem na wasze fotki piwne i rowery to jakoś mnie zasuszyło zdrówko

                      Comment

                      • e-prezes
                        Generał Wszelkich Fermentacji
                        🥛🥛🥛🥛🥛
                        • 2002.05
                        • 19265

                        #12
                        Gratulacje! Dobrze zorganizowana i atrakcyjna wycieczka. Może ktoś pójdzie w Wasze ślady.

                        Comment

                        • karol1000
                          Major Piwnych Rewolucji
                          • 2007.09
                          • 1823

                          #13
                          Dzień 4
                          Kolejny dzień naszej przygody rozpoczynamy ze sporym bólem głowy. Nie ma lekko walczymy dalej. Zaczynamy porządnym jajkiem sadzonym na rynku w Litomierzycach, który prezentuje się całkiem ładnie. Zmęczenie już pomału wychodzi, ale na szczęście dzisiaj czeka nas krótsza trasa przez Most do Zatca, gdzie chcemy zdążyć do centrum chmielarstwa, które otwarte jest tylko do 17. Wyjeżdżamy więc wcześnie rano w zaplanowaną najkrótszą trasę naszego wyjazdu (ok 80km).
                          Jedziemy najpierw około 8 km wzdłuż Łaby do miejscowości Velké Žernoseky gdzie mamy przejechać na drugą stronę rzeki do Malych Žernoseków. Na mapach rowerowych przeprawa zaznaczona była po prostu linią ciągłą przez Łabę więc szukamy jakiejś kładki lub mostu. Niestety nic takiego w okolicach miasteczka nie widać. Dojeżdżamy do tablicy z informacją o przeprawie łódką, więc myślimy nie jest źle. Niestety dokładne przeczytanie informacji wskazuje na to że prom pływa tylko w weekend, a my mamy środę. Pytamy więc miejscowych gdzie następna przeprawa i dowiadujemy się że najbliższy most jest w Litomierzycach albo w kierunki jazdy w Usti na Labem (czyli za 20km). Lekka kaszana się zrobiła, ale miejscowi wspominają też o moście kolejowym, przez który od czasu do czasu ktoś przechodzi. Myślimy sobie będzie kładka dla pieszych to nie będzie źle. Zaczynamy więc poszukiwanie mostu. W końcu go znaleźliśmy ale wejścia na nasyp nie było, a myśleliśmy, że to będzie oficjalny most pieszo-kolejowy.

                          FOTKA 1

                          Podjeżdżamy do rybaków, wypytujemy trochę jak sprawa z mostem wygląda, czy ludzie nim przechodzą, jak często jeżdżą pociągi i decydujemy się na akcje błysk. Stojąc pod nasypem widzimy przejeżdżający pociąg, z racji że wiemy że jest tylko jeden tor zakładamy, że teraz będzie z pół godziny spokoju. Wdrapujemy się z rowerami i sakwami na nasyp co łatwe nie było. Szybko przebiegamy po moście, problem w tym że za mostem znajdował się teran kolejowy i wszystko było ogrodzone, nie dało się więc zejść z nasypu. Idziemy więc wysłuż nasypu, mija nas pociąg ale na szczęście jest sporo miejsca żeby zejść bezpiecznie na bok. W końcu dochodzimy do stacji kolejowej, robimy pamiątkową fotkę z mostem i szybko spieprzamy ze stacji, żeby się nikt do nas nie dowalił. Strachu trochę było, ale przynajmniej jest co wspominać.

                          FOTKA 2

                          Za stacją w Lovosicach musimy na nowo przeliczyć trasę, ale szybko ustalamy drogę do celu. Przy akcji „przeprawa przez Łabę“ straciliśmy sporo czasu i wiemy że zdążyć na czas do Żatca raczej nie damy rady. Jedziemy dość brzydką okolicą niedaleko autostrady do miasteczka Sulejovice i dalej do Radosticy. Tam krajobraz już się zmienia i robi się górzyście i pięknie. Trzeba się jednak ostro namęczyć. Na szczęście nie jest za gorąco. Cały dzień jest dość pochmurnie i pada lekki kapuśniaczek, który jest całkiem przyjemny i raczej pomaga niż przeszkadza. Jedziemy przez Kostalov, gdzie podziwiamy piękna widoki z nietypowymi górkami w postaci pojedynczych wzniesień i dalej już z górki przez Vlastislav i Mrsklesy.

                          FOTKA 3

                          Dalej znowu musimy ostro się namęczyć wjeżdżając pod gorę do Lhoty. Tutaj, na szczęście jadąc pod górkę, wjeżdżam w jakąś wielką dziurę i gubię bagażnik wraz z sakwami. Na szczęście nie stało się to na ostrym zjeździe bo mogłoby się to skończyć nieciekawie. Naprawa awarii zajęła nam ok 30 min. Więcej awarii podczas tego wyjazdu już nie było.
                          Jedziemy dalej lekko z górki do Czerwonego Ujazdu i dalej już coraz bardziej z góry do Luzic i potem coraz bardziej zmęczeni do pierwszego celu czyli podobno najbrzydszego miasta w Czechach do Mostu, gdzie w gpsa wpisujemy adres minibrowaru Kahan. Przerwa i piwo było już nam bardzo potrzebne bo przejechaliśmy ponad 50km w ciężkim górskim terenie. Samo miasto sprawia, że człowiek myśli, co ja tu właściwie robię, nie ma ładniejszych miejsc? Samo miasto i jego historię świetnie przytoczył kolega bastion w temacie o browarze Kahan. Pozwolę sobie go zacytować:

                          „Pisząc o Moście, nie można moim zdaniem tak przejsć zupełnie obok jego historii, bo to miasto jest na swój sposób wyjątkowe. I może nie pod względem piękna, bo to już jest mocno dyskusyjne. Chociaż dla miłośników budowli za szkła i betonu, może być to nie lada gratka.
                          Miasto którego początki sięgają X wieku, rozwijało się dynamicznie aż do 1964r.
                          Miejscowa metropolia z ponad 50 tys. obywateli, z placami, kościołami, teatrem,a nawet siecią tramwajową, którą uruchomiono już w 1901 roku, aż do pobliskiego Litvinova.
                          Oczywiście musiał mieć i swój browar. Měšťanský pivovar Most , który został zbudowany w 1490 roku, przetrwał aż do 1973 roku.
                          Nie był to mały browar, bo produkcja 300.000 hl. rocznie, czyniła go jednym z większych w kraju.
                          A dlaczego już go nie ma? Jego i starego miasta?
                          W 1964 roku wydano decyzje o zburzeniu całego miasta i zastąpieniu go nowym, zbudowanym od podstaw, kilka kilometrów dalej.
                          Powodem były wielkie złoża węgla brunatnego zalegające pod miastem.
                          Sukcesywnie, wysadzano kawałek po kawałku budynki kamienic i wszystkich pozostałych budowli, a za nimi wjeżdżały monstrualne koparki do wybierania pokładów węgla...
                          ...No cóż starego miasta już nie ma, ale ówczesne władze socjalistyczne, budując nowe, musiały pokazać że zrobią coś z czym stare miasto się nie równało.
                          Aby lud pracujący miał dostęp do wszelkich udogodnień życiowych, o jakich w starym mieście nie można było pomarzyć.
                          Oczywiście wszystko musiało być wielkie, nowoczesne i kanciasto-szklano-betonowe.
                          Nowe place,arterie, sklepy, sieć tramwajowa, teatr,szkoły, ośrodki wypoczynku, ba nawet tor wyścigowy. W zasadzie tylko sieci metra zabrakło...
                          No i nowy browar, a jakże.
                          W 1976 oddano do użytku, browar: Pivovar Most-Sedlec.
                          Budując go, zainstalowano najnowocześniejsze dostępne wówczas technologie, nie szczędząc pieniędzy. Sztandarową marką było piwo Staromost.
                          Po zmianach ustrojowych w 1994 roku staje się cześcią ''Radegast Group''.
                          Oprócz piwa Staromost, warzone są piwa Radegast.
                          Radegast Triumph, Dark, Porter ,Premium czy Pivrnec ze swoimi rysowanymi historyjkami na etykiecie, wszystkie były z Mostu a nie z Nosovic.
                          W połowie lat 90-tych produkcja znowu dosięgła 300.000 tys.hl.
                          W 1998 roku Radegast mówi - Do widzenia! , a browar startuje do konkursu pod nową/starą nazwą Pivovar Most.
                          Niestety nie ma chętnych na już zadłużony browar, i 30.10 1998 roku, kończy się jego doczesna historia.
                          Browar fizycznie do dzisiaj egzystuje, i możliwe jest gdyby znalazł się chętny, odnowienie produkcji piwa.”

                          W internecie można znaleźć takie oto video o mieście, którego obejrzenie polecam. Dzięki wielkie dla bastiona za ten świetny opis.
                          W YouTube możesz cieszyć się filmami i muzyką, które lubisz, przesyłać oryginalne treści i udostępniać je swoim bliskim, znajomym i całemu światu.


                          Jeśli chodzi o browarek to jest całkiem przyjemnym miejscem. Mają fajny ogródek od strony parku gdzie w spokoju można odpocząć i posmakować całkiem dobre piwa. W głównej sali możemy podziwiać warzelnie oraz tanki leżakowe, my podziwialiśmy tez sladka przy pracy.
                          Fotka bastiona: http://www.browar.biz/galeria.php?id=13536
                          Jedzenie było całkiem smaczne. Jedliśmy placki ziemniaczane w czerwonym mięsnym sosie.
                          Dostępne były 4 smaczne piwa. Wypiliśmy po 2 małe na głowę i 2 małe na pół bo widzieliśmy, że do Żatca będziemy musieli jechać po części drogą pierwszej klasy z dużą ilością Tirów.

                          Mostecký Kahan 12 světlý ležák

                          barwa: złota piękna
                          piana: drobnobąbelkowa, wysoka i ładnie oblepiająca szkło
                          zapach: słodowo-owocowy, lekko ejlowy
                          smak: smaczny pełny, silne słody, lekkie owocowe nutki, smaczna dopełniająca całość goryczka. DOBRE!

                          Mostecký Kahan 12 polotmavý ležák

                          barwa: ciemne złoto
                          piana: opada dość szybko
                          zapach: słodowo-karmelowy
                          smak: słodowo-karmelowy, dość płaski z mizerną goryczką, znacznie gorszy od jasnego

                          Mostecký Kahan 12 tmavý ležák

                          barwa: czarna
                          piana: drobnobąbelkowa, ładnie oblepiająca szkło
                          zapach: palone słody
                          smak: silnie palony, potem lekko kawowy i delikatnie podwędzany, wytrawny, smaczny, słodyczy tu nie zaznamy, piwo dla fanów wytrawnych ciemniaków. Smaczne

                          Mostecký Kahan 12 cappuccino

                          barwa: czarna jak u ciemniaka
                          piana: szybko opada ale ładnie się lepi na szkle
                          zapach: cappuccino
                          smak: kawowo-cappuccinowe aromaty na początku, co zadziwiające brak słodyczy a spodziewałem się słodkiego ulepku. Da się pić ale dupy nie urywa

                          Pamiętam, że nabyć było można etykiety, ale dla mnie były za drogie i odpuściłem.

                          Ruszamy w dalszą drogę, starając się jechać możliwe jak najmniej po trasie pierwszej klasy. Do miasta Havrań jedziemy niestety trasą o sporym natężeniu ruchu, pędząc jak najszybciej, chcąc już z tej trasy zjechać. W Havraniu odbijamy w kierunku na Blazim, tam już jest lajtowo i całkiem ładnie. Potem wjeżdżamy na trasę 250 i jedziemy już prosto do Żatca, mijając pola chmielowe.

                          FOTKA 4

                          Szybko wjeżdżamy pod górę do starego miasta, zatrzymujemy się pod browarem przemysłowym, chcemy kupić ich piwo ale sklep przybrowarny zamknięty, a w knajpach leją inne piwa.


                          Samo miasto, a przynajmniej jego zabytkowa część sprawia wrażenie opuszczonej. Na głównym rynku sporo pustych sklepów, ciężko znaleźć też żateckie piwo z przemysłowego browaru. Będąc w Żatcu nie udało mi się spróbować ich piwa w wersji lanej!
                          Jedziemy odebrać klucze od dogadanego po drodze „hoteliku” i szybko ruszamy do centrum chmielowego i do mieszczącego się w nim browarku u Orloje.

                          FOTKA 5

                          Co do tytułowej Orloji, to ta Żatecka jest trzecią największą w Czechach.
                          Fotka dadka http://www.browar.biz/galeria.php?id=15401
                          Faktycznie całe muzeum, miasto chmielarskie i browarek są perfekcyjnie i nowocześnie zbudowane. Mnie piwo niestety nie zachwyciło.

                          Poza trzema standardami, dostępna była też 13 stopniowa královna.
                          jedzenie pierwszorzędne, obsługa miła i kompetentna.

                          Mieliśmy szczęście i spotkaliśmy sladka przy pracy.
                          Dzięki temu mogliśmy trochę go powypytywać i zajrzeć do leżakowni

                          Roczna produkcja wynosi na chwilę obecną 600hl, a maksymalnie mogą wyrobić 1000hl.
                          Sladek ciągle mówił o poczciwym chmieleniu itd. Ja tego poczciwego chmielenia w jego produktach nie dostrzegłem.
                          Główna sala i warzelnia wyglądają tak:
                          zdjęcie dadka http://www.browar.biz/galeria.php?id=15404

                          Do kupienia w browarze gadżety i etykiety po niezłych cenach.

                          Žatecký samec 11° jasna

                          jasny leżak 4,5% alk.
                          barwa: jasne złoto, lekko mętne
                          piana: ładna drobnopęcherzykowa
                          zapach: świeży, słodowy, lekko drożdżowy
                          smak: trochę płaski, słodowy-lekko miodowy, mało chmielu, praktycznie bez goryczki
                          uwagi: według opisu ze stołu w browarze piwo po części wyrobione z wędzonego słodu

                          Chrámove tmavé

                          według opisu ze stołu jest to 11 ale sladek mówił że to 12
                          barwa: ciemne złoto, pod światło bursztyn, wygląda jak polotmave a nie jak tmave
                          piana: ładna, drobnopęcherzykowa, gęsta
                          zapach: słodowo-palony, lekko kawowy, lekko drożdżowy
                          smak: słodowo-karmelowe, z delikatną goryczką, trochę puste

                          Chmelový ležák 12°

                          alkohol 4,6%
                          barwa: jasne złoto, lekko mętne
                          piana: piękna gęsta, drobnopęcherzykowa
                          zapach: chmielowy z lekką słodową nutą
                          smak: silna słodowa podstawa z niezbyt wyraźną zamgloną goryczką, raczej lekki piwo i znowu dość płaskie. Goryczka choć delikatna do długo utrzymuje się w ustach. W sumie smaczne ale na kolana nie powala

                          Chmelová královna 13

                          barwa: jasne złoto, lekko mętne
                          piana: bardzo obfita, puszysta, drobnopęcherzykowa, ładna, tak obfita że był problem z nalaniem piwa
                          zapach: chmielowy
                          smak: silny i pełny, słodowa pełna podstawa chociaż trochę cukrowa, co przeszkadza, z silną chmielową goryczką, najbardziej nachmielone piwo z tego browarku. Cukrowy początek jednak mocno psuje wrażenia smakowe.

                          Po wypiciu wszystkich piw w wersji dużej, zjedzeniu świetnej i pysznej kolacji i chyba jeszcze powtórce któregoś z piw, idziemy do ubytovni. Po drodze szukamy Zatca z kija, bez efektu.

                          FOTKA 6

                          Rano przekładamy wyjazd na godzinę południowa i idziemy na zwiedzanie centrum chmielu.
                          Może jest to zrobione trochę dla szarego mało świadomego turysty i dzieci ale na pewno warto. Bardzo fajna i dla mnie dotąd niespotykana była projekcja 3D w windzie, zrobiona z rozmachem.
                          Attached Files
                          LP

                          Comment

                          • karol1000
                            Major Piwnych Rewolucji
                            • 2007.09
                            • 1823

                            #14
                            i jeszcze fotka 6
                            Attached Files
                            LP

                            Comment

                            • karol1000
                              Major Piwnych Rewolucji
                              • 2007.09
                              • 1823

                              #15
                              jeszcze podsumowanie

                              Dzien 4:
                              92.4 km, 5 godzin 7 minut jazdy,
                              srednia predkosc 18.06 km/h, litomerice-lovosice-mrsklesy-most-havran-blazim-zatec
                              LP

                              Comment

                              Przetwarzanie...
                              X