zythum napisal/a no, że Was ART nie wywalił do Przy-Piwie, ile trzeba dać żeby nie na temat pisać, a ART nie wylać?
To się nazywa wchodzenie w d**e bez wazeliny, sorry Zythum, ale tak mi sie skojarzenie pojawiło we łbie, po prostu jak czytam kolejny post w stylu, "o ciekawe kiedy ich ART wywali na...", to mi się śmiać chce bardzo, o tak, żeby boki zrywać.
"Mam powody
Powstrzymywać się od wody.
Od wody mnie w brzuchu kole:
Pijam tylko alkohole."
Jan Lemański
Nawet dzieci swoich (jak je będę miał) nie mogę straszyć???. Wolność po trzykroć wolność
To inaczej miało być, przyjaciele,
To nie o to walczyliśmy, burząc mur,
Nie ma pracy, nie ma chleba, próżny trud!
Czy naprawdę aż tak wiele chcemy?
Chleba i pracy chcemy! Pracy i chleba!
Rządzący światem samowładnie
Królowie banków, fabryk, hut
Tym mocni są, że każdy kradnie
Bogactwa, które stwarza lud.
Ze sczerniałych łanów pszenżyta, hycając, wychynął zając szarak. Nieopodal rozległ się krzyk kszyka, z chaszczy wynurzył się nurzyk, w okamgnieniu przeleciała upierzona popielato białorzytka. Nad ośrodkiem sportowym Fundacji na rzecz Walki z Dopingiem w Rucianem-Nidzie rozjarzyło się słońce. Sprinter wszech czasów, ponadtrzydziestodwuipółletni pół Polak, pół Irlandczyk, przybysz z Kalifornii, cierpiący co niemiara na nużycę, z której nie umiał go wyleczyć nowo kreowany doktor wszech nauk, zszedł po spróchniałych schodach w skos na antresolę. Na myśl o tym chłopku-roztropku, pseudospecjaliście od siedmiu boleści, mruknął pod nosem: "Bodajbyś sczezł, półinteligencie!". Od rana Kalifornijczyk miał zły humor. Wczoraj w drink-barze wypił za dużo beaujolais i chianti, czym przysporzył sobie wrogów wśród zszokowanych współmieszkańców ośrodka. Wszechogarniające znużenie odebrało mu apetyt. Spożył tylko cornfleksy, cheeseburgera, sczerstwiałą bułkę i wypił łyk herbaty marki "Samowar". Jego przyprószony siwizną quasi-opiekun z college'u, skądinąd istny quasimodo, potępiał w czambuł takie figle-migle. "Lepiej by zatańczył jive'a albo boogie-woogie alboby zagrał w scrabble'a" - pomyślał trener. Ale ten nicpotem zhardział i nic a nic nie słuchał jego wskazówek. Co bądź by rzekł, wszystko na nic. "Azaliż po to mknęliśmy w przestworzach boeingiem, by przegrać sromotnie z tym niby-mistrzem, półzawodowcem z Buska Zdroju albo pseudo-Rosjaninem z abchaskiego klubu, który przywlókł się do ośrodka rzężącym rzęchem" - żachnął się. Tymczasem supermistrz, popatrzywszy na rozżarzone słońce, zamarzył - czyżby poniewczasie - o udanym come backu na bieżnię.
To co powyżej prezentuję, to treść dyktanda, która pisała dzisiaj cała Polska. Okropieństwo! Ja, mimo że z ortografią nie mam raczej problemów, tutaj zrobiłbym sporo błędów. Byłem np. do tej pory święcie przekonany, że wyrażenie "wszech czasów" pisze się razem (widywałem taką pisownię nie raz). A taki wyraz "nicpotem" - ciekawe, czy ktoś go znał. Albo "ponadtrzydziestodwuipółletni pół Polak" - koszmar - w życiu bym tego nie napisał prawidłowo.
Zostałem sprowadzony do parteru - widzę, że musze się jeszcze wiele nauczyć.
A co Wy o tym dyktandzie sądzicie!
PS. ART, ten temat chyba kwalifikuje się do przeniesienia do działu "Przy piwie".
Był kiedyś taki rysunek Andrzeja Mleczki:
Na piramidy z niedowierzaniem patrzy dwóch rodaków. Jeden mówi do drugiego: "My ze szwagrem po pijaku to nie takie numery robiliśmy".
Myślę więc, że po odpowiednim przygotowaniu zwykły piwosz-śmiertelnik machnąłby raz-dwa takie dyktando.
Comment