Szukałem podobnego tematu, ale nie znalazłem niczego, co traktowałoby o kształtowaniu się posmaków w zależności od temperatury leżakowania.
Każdy zawsze radzi, żeby piwo potrzymać parę dni w cieple celem nagazowania, potem pakować do chłodu, ciekawi mnie tylko czemu? Czym ryzykujemy? Nie wydaje mi się, żebyśmy ryzykowali infekcją, piwo jest poddane refermentacji, drożdże zdominowały środowisko, większa temperatura niczego nie zmieni. Czyli jeśli nie chodzi o infekcję - to wyższa temperatura musi zmieniać coś w profilu aromatycznym i smakowym piwa. I tu zaczyna się moja historia.
Nie mam żadnego chłodniejszego miejsca na leżakowanie piwa, mam mieszkanko w bloku bez piwnicy. Z utrzymaniem niskiej temperatury podczas fermentacji poradziłem sobie robiąc skrzynię ze styropianu. Piwa po zabutelkowaniu lądują w szafie i tkwią w temperaturze pokojowej. Wszystko było ok do czasu ostatnich upałów, kiedy to temp. w mieszkaniu podskoczyła do 28*C. W szafie stały wtedy dwie warki, mocno chmielone ale na US-05 i bezstylowy górniak warzony głównie na słodzie pilzneńskim i fermentowany Brewferm Top. Drugie z piw po upałach nabrało posmaków owocowych i w smaku przypomina teraz belga. Nie jest to jakiś nieprzyjemny posmak, ale jednak jest to coś czego w piwie nie planowałem poczuć i czego wolałbym się ustrzec w przyszłości. W tym miejscu trzy pytania:
1) Czy posmaki owocowe mogą tworzyć się na skutek wysokiej temperatury leżakowania? Jakich zmian mogę się spodziewać na skutek wysokiej temp. leżakowania?
2) Dlaczego tylko jedno z piw zmieniło swój profil? Czy to domena drożdży Brewferm, że dają znać o swoich belgijskich korzeniach w wyższych temperaturach i produkują owocowe estry?
3) Może ktoś już miał podobne przejścia z leżakowaniem piwa i rozwiązał problem braku piwnicy. Zastanawiam się już nad kupnem witryny chłodniczej, ale może są tańsze i prostsze rozwiązania? Może ktoś z wrocławskich forumowiczów byłby w stanie oddać w dzierżawę metr kwadratowy swojej chłodnej piwniczki?
Każdy zawsze radzi, żeby piwo potrzymać parę dni w cieple celem nagazowania, potem pakować do chłodu, ciekawi mnie tylko czemu? Czym ryzykujemy? Nie wydaje mi się, żebyśmy ryzykowali infekcją, piwo jest poddane refermentacji, drożdże zdominowały środowisko, większa temperatura niczego nie zmieni. Czyli jeśli nie chodzi o infekcję - to wyższa temperatura musi zmieniać coś w profilu aromatycznym i smakowym piwa. I tu zaczyna się moja historia.
Nie mam żadnego chłodniejszego miejsca na leżakowanie piwa, mam mieszkanko w bloku bez piwnicy. Z utrzymaniem niskiej temperatury podczas fermentacji poradziłem sobie robiąc skrzynię ze styropianu. Piwa po zabutelkowaniu lądują w szafie i tkwią w temperaturze pokojowej. Wszystko było ok do czasu ostatnich upałów, kiedy to temp. w mieszkaniu podskoczyła do 28*C. W szafie stały wtedy dwie warki, mocno chmielone ale na US-05 i bezstylowy górniak warzony głównie na słodzie pilzneńskim i fermentowany Brewferm Top. Drugie z piw po upałach nabrało posmaków owocowych i w smaku przypomina teraz belga. Nie jest to jakiś nieprzyjemny posmak, ale jednak jest to coś czego w piwie nie planowałem poczuć i czego wolałbym się ustrzec w przyszłości. W tym miejscu trzy pytania:
1) Czy posmaki owocowe mogą tworzyć się na skutek wysokiej temperatury leżakowania? Jakich zmian mogę się spodziewać na skutek wysokiej temp. leżakowania?
2) Dlaczego tylko jedno z piw zmieniło swój profil? Czy to domena drożdży Brewferm, że dają znać o swoich belgijskich korzeniach w wyższych temperaturach i produkują owocowe estry?
3) Może ktoś już miał podobne przejścia z leżakowaniem piwa i rozwiązał problem braku piwnicy. Zastanawiam się już nad kupnem witryny chłodniczej, ale może są tańsze i prostsze rozwiązania? Może ktoś z wrocławskich forumowiczów byłby w stanie oddać w dzierżawę metr kwadratowy swojej chłodnej piwniczki?
Comment