Wczoraj tj. 29 marca zabrałem się za butelkowanie piwa uwarzonego na słodzie pilzneńskim. Po otwarciu pokrywy z fermentora zaczął wydobywać się bardzo przyjemny, intensywny zapach piwa (jeszcze tak nie miałem w swoim warzeniu, chmieliłem marynką na goryczkę i na ostatnie 5 minut ok. 70 gram dzikiego), powierzchnia też była ok. gdzieniegdzie tylko jakaś mała pianka, jednak gdy wsadziłem nocha głębiej do wiadra i się sztachnąłem, to tak mnie zaczęło w nozdrzach kręcić, jak po powąchaniu grzanego z miodem i cytryną spirytusu. Było tam bardzo duże stężenie tego czegoś. Dodatkowo w smaku pozostał jeszcze jakiś metaliczny posmak, który po burzliwej fermentacji był znacznie większy. Piwo zabutelkowałem mając nadzieję, że po kilku miesiącach będzie po prostu smaczne. Mam w związku z tym pytanie, czego to może być za stężenie, co to może być za posmak, czy jest to bezpieczne, czy butelki nie zaczną strzelać i czy przypadkiem nie wytworzyłem jakiejś trutki która mi może zaszkodzić? Blg wynosiło 1 stopień. Z jednej strony mam nadzieję, że w butelkach się ułoży, natomiast z drugiej, że coś jest nie tak. Jak by ktoś coś wiedział na ten temat, to będę bardzo wdzięczny za odpowiedź.
Poniżej, dla chcących poczytać więcej, opisuję proces jak do tego doszło.
Z racji braku sprawdzonych drożdży, fermentowałem ok. 24 l brzeczki drożdżami „coopers”. Piwo było warzone 12 marca. Po natlenieniu brzeczki, rankiem 13 marca zadałem 1 paczkę drożdży przeznaczoną do fermentacji 25-30 litrów i pozostawiłem w temp. ok. 18-19 stopni. Ponieważ z rurki nie bulkało, a domknięta pokrywa nic się nie wybrzuszyła, ok. 18.00 zamieszałem intensywnie mieszadłem, dodałem drugą paczkę drożdży i postawiłem fermentor na kilka godzin w temp. ok. 22 stopni. 14 marca, po około 13 godzinach od dodania drugiej paczki drożdży, zacząłem kołysać fermentorem i dopiero po tym zabiegu z rurki zaczęło intensywnie bulkać i trwało to kilka dni. W dniu 19 marca gdy blg spadło z 12 do 2 stopni, przelałem na cichą. Zapach piwa był bardzo przyjemny, natomiast w smaku wyczuwalny był taki jakiś metaliczny posmak, nie wiem do czego można go porównać, brzeczka była nieznacznie mętna (bywały warki bardziej mętne). Pomyślałem sobie, że to może wina tych drożdży, no więc przelałem do drugiego fermentora i stało w nim 10 dni. Dalszy ciąg już znacie.
Poniżej, dla chcących poczytać więcej, opisuję proces jak do tego doszło.
Z racji braku sprawdzonych drożdży, fermentowałem ok. 24 l brzeczki drożdżami „coopers”. Piwo było warzone 12 marca. Po natlenieniu brzeczki, rankiem 13 marca zadałem 1 paczkę drożdży przeznaczoną do fermentacji 25-30 litrów i pozostawiłem w temp. ok. 18-19 stopni. Ponieważ z rurki nie bulkało, a domknięta pokrywa nic się nie wybrzuszyła, ok. 18.00 zamieszałem intensywnie mieszadłem, dodałem drugą paczkę drożdży i postawiłem fermentor na kilka godzin w temp. ok. 22 stopni. 14 marca, po około 13 godzinach od dodania drugiej paczki drożdży, zacząłem kołysać fermentorem i dopiero po tym zabiegu z rurki zaczęło intensywnie bulkać i trwało to kilka dni. W dniu 19 marca gdy blg spadło z 12 do 2 stopni, przelałem na cichą. Zapach piwa był bardzo przyjemny, natomiast w smaku wyczuwalny był taki jakiś metaliczny posmak, nie wiem do czego można go porównać, brzeczka była nieznacznie mętna (bywały warki bardziej mętne). Pomyślałem sobie, że to może wina tych drożdży, no więc przelałem do drugiego fermentora i stało w nim 10 dni. Dalszy ciąg już znacie.
Comment