ześrutowałem słód z Radzynia Podlaskiego. Przy warzeniu troszkę mogłem z początku przegrzać - ale nie więcej niż 80 stopni. Dodałem drożdży winiarskich - takie miałem. Fermentacja zaczęła się szybko i zasuwała jak dzika. Po podniesieniu pokrywy aż buchał dwutlenek węgla (chyba), a rureczka pyrkała jak motocykl.
nie oparłem się i spróbowałem. Była taka kwaskowata oranżadka chlebowa, już chyba wtedy z pewną zawartością C2H5OH.
Jednak próba organoleptyczna po ustaniu fermentacji burzliwej wykazała, że powstało kwaśne piwo całkowicie bezalkoholowe.
NIe chciałbym popełnić drugi raz tego samego błędu.
Powody, które sam mogę znaleźć:
1) filtrowałem przez sito - nie zrobiłem sobie jeszcze wiadra fermentacyjnego
2) niedokładnie przefitrowane
3) przez jeden dzień pokrywa fermentatora była niedomknięta - nie zauważyłem tego.
ale co się stało z alkoholem, który BYŁ? Przefermentował na ocet?
nie oparłem się i spróbowałem. Była taka kwaskowata oranżadka chlebowa, już chyba wtedy z pewną zawartością C2H5OH.
Jednak próba organoleptyczna po ustaniu fermentacji burzliwej wykazała, że powstało kwaśne piwo całkowicie bezalkoholowe.
NIe chciałbym popełnić drugi raz tego samego błędu.
Powody, które sam mogę znaleźć:
1) filtrowałem przez sito - nie zrobiłem sobie jeszcze wiadra fermentacyjnego
2) niedokładnie przefitrowane
3) przez jeden dzień pokrywa fermentatora była niedomknięta - nie zauważyłem tego.
ale co się stało z alkoholem, który BYŁ? Przefermentował na ocet?
Comment