No to będziesz miał słabiej nasycone piwo. W tym momencie już nic nie zrobisz, więc zacznij się z tą perspektywą oswajać. Moim zdaniem odkapslowywanie butelek i dosypywanie glukozy jest bezsensu, ale może nich się inni wypowiedzą.
A nuż się okaże, że tak nasycone piwo znajdzie swoich miłośników wśród degustatorów Twoich trunków, a może i Tobie zasmakuje. Następnym razem sypniesz więcej.
No to będziesz miał słabiej nasycone piwo. W tym momencie już nic nie zrobisz, więc zacznij się z tą perspektywą oswajać. Moim zdaniem odkapslowywanie butelek i dosypywanie glukozy jest bezsensu, ale może nich się inni wypowiedzą.
A nuż się okaże, że tak nasycone piwo znajdzie swoich miłośników wśród degustatorów Twoich trunków, a może i Tobie zasmakuje. Następnym razem sypniesz więcej.
my raz musieliśmy otworzyć wszystkie butle z warki 6 czy 7 i dosypać porcję cukru bo nagazowanie po ok. 3 tygodniach było praktycznie zerowe. zadziałało.
pamiętaj, żeby nie przedobrzyć. Niektóre z moich piw, stojące już przeszło 6 miesięcy [!!], mają obecnie tak silne nagazowanie, że aż niezgodne z ich stylem. Co nie przeszkadza mi twierdzić, że są genialne
Ja także mam problem z nagazowaniem, z tym że moje piwo jest z kolei za mocno nagazowane.
Jest to Hefe Weizen, zabutelkowany 1.X.2006 po 6 dniach fermentacji burzliwej
z użyciem suchego ekstraktu jasnego ( ok. 150g na ok. 15l ).
Piwo po 2,3,4,5 tygodniach od butelkowania było smaczne i nagazowane akurat (mocno, ale bez przesady). Teraz po otworzeniu butelki też jest smaczne, ale jest go o połowę mniej
(pozostała połowa, przy otwieraniu, spieniona rozlewa się po stole, podłodze.
Mam pytanie: Czy tak może być? Czy to nie jest skutek zepsucia się piwa?
(w smaku wydaje się ok. ale... )
Czy jest jakaś dobra technika otwierania tak nagazowanego piwa?
Czy jest jakaś dobra technika otwierania tak nagazowanego piwa?
Dzięki[/QUOTE]
Owszem. Otwieraj w dużym garnku.
A na poważnie- postaraj się przenieść piwo do znacznie chłodniejszego pomieszczenia.
Widocznie jest mu za ciepło i drożdze cały czas pracują. Jak będą miały chłodniej, to pójdą spać.
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika tomcio83
Czy jest jakaś dobra technika otwierania tak nagazowanego piwa?
Kilka dni w lodówce znacznie obniża spontaniczną fontannę z butelki.
Można też lekko upuścić gazu za pomocą otwieracza ( jeżeli z Kelcie łagodnie otwerać dźwignię zamknięcia).
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika tomcio83
Czy jest jakaś dobra technika otwierania tak nagazowanego piwa?
Kilka dni w lodówce znacznie obniża spontaniczną fontennę z butelki.
Można też lekko upuścić gazu za pomocą otwieracza ( jeżeli z Kelcie łagodnie otwerać dźwignię zamknięcia).
Od zabutelkowania tego pierwszego piwa minął miesiąc i jeden tydzień. Z warki nie pozostało już prawie nic, ot z 6 butelek na ten piątek.
Rzeczywiście nagazowanie się znacznie poprawiło, co prawda nie dorównuje tej jednej butelce zamkniętej zaraz po burzliwej, ale jest naprawdę ok.
Zauważyłem również że trzymane obecnie na balkonie od 3 dni po otworzeniu wykazuje zmniejszoną ilość gazu niż takie otworzone po 2 godzinach z lodówki.
W butelkach mam również Stota(z puszki) jego nagazowanie jest gorsze niż Lagera po takim samym czasie, ale i tak mi smakuje.
Ogólnie potwierdzam, że niestety trzeba uzbroić się w cierpliwość, z czasem wszystkie własności piwa zmieniają się coraz bardziej na plus.
Pozdrawiam
Ja znów mam problem z nagazowaniem piwa, ale tym razem odwrotnie- gazu nie ma wcale ( nie "prawie wcale" )
Piwo: trappist 17Blg, 10 dni f. burzliwej,
+ 10 dni cichej = na powierzchni białawy kożuszek .
Piwo zabutelkowane z cukrem (dodawany na oko, ok. 1 łyżeczka na butelkę )
Butelki dezynfekowane pirosiarczynem sodu
(W tym wątku była mowa, że "piro" nie zabija drożdży w butelkach. Nie doczytałem tylko, czy wszyscy mają na myśli piro. potasu, czy sodu?)
Piwo smakuje nieźle, co prawda wcale nie ma gazu, ale nadaje się na grzańca.
Jestem tylko ciekawy przyczyny braku nagazowania. Poza tym nie wiem, czy przeznaczyć je na robienie grzanego piwa,
czy dać jeszcze szansę na nagazowanie i potrzymać w piwnicy?
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika tomcio83
A co mogło być przyczyną braku nagazowania?
Skoro zapewniłeś drożdżom warunki do pracy - pożywienie we właściwej ilości i odpowiednią temperaturę, nasuwa się wniosek, że cos jest nie tak z drożdżami - jest ich za mało lub są w złej kondycji. Co im mogło zaszkodzić? Chemia? Infekcja?
Nadmierne sklarowanie - czy to możliwe? Chyba tak, mam jedno piwko które właśnie o to podejrzewam - zrobiłem mu długą dwustopniową (z dodatkową dekantacją) cichą fermentację w 14*C i już mi się nie nagazowało...
Napotykam gdzieniegdzie rady, żeby przed butelkowaniem dodać osobny starterek drożdżowy, ale w praktyce chyba nikt tego w browarach domowych nie stosuje...
Comment