Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika kopyr
Wyświetlenie odpowiedzi
Z apteki chyba doktorat zrobię. Moje dotychczasowe ustalenia. Jeśli szczep drożdży produkuje fenole (czyli wszystkie szczepy weizenowe i niektóre klasztorne, także rauchbiery choć tu nie o drożdże chodzi), to dane piwo jest wrażliwe na wszelkie pozostałości chloru (na ściankach fermentora czy w butelkach). Chlor podstawia się do tych związków fenolowych i z pięknego goździka robi nam ohydną aptekę. Dowód: miałem kilka fest zabrudzonych butelek, z osadami drożdżowymi, które nie chciały zejść mechanicznie. No to potraktowałem je chlorem, ale stężenie było zbyt wysokie i wytrąciły mi się kryształki jakiejś chlorowej soli. I teraz hit. Używałem tych butelek z kryształkami do pilsa i nic, a takie same butelki użyte do roggena, dały taką aptekę, że mordę wykręca. Ale tylko w niektórych butelkach, w pozostałych wszystko jest ok. Wniosek apteka na pewno może brać się z niedokładnego wypłukania chloru. Szczególnie w przypadku piw mocno fenolowych. To by też tłumaczyło dlaczego gęstwa po "zaapteczonym" piwie może dawać czyste piwo.
Dzikich drożdży i infekcji nie wykluczam. Wręcz obawiam się, że będę miał materiał do rozważań. Otóż warzyłem w sobotę bittera. Warkę podzieliłem na dwa fermentory. 1. zaszczepiłem zrehydratowanymi S-04, 2. US-56 (te były chyba padnięte). W drugim przypadku fermentacja nie chciała ruszyć, zaszczepiłem ją więc pianą z tego pierwszego wiadra. Ruszyła po 36h. No i w smaku czuć nieprzyjemną nutę, chyba apteczną. Jest ona jednak o wiele mniej nachalna niż w przypadku roggena. Wnioskuję jednak, że gdy pojawia się nam apteka w piwie, które normalnie nie ma fenoli (pils, stout, ale) to świadczy o zakażeniu dzikimi drożdżami. To jest moja hipoteza, jestem jej pewien tak na 80%.
A tak w ogóle BROWAR TO NIE APTEKA!
Comment