Witam!
Razem z 2 znajomymi kupiliśmy zestaw do ważenia piwa. Dosyć podstawowy (fermentator, balingometr, 20 butelek pet + korki no i brew kit).
Dnia 22.06 zebraliśmy się u kolegi zrobić naszą pierwszą warkę. Doświadczenia nie mieliśmy wogule, ale po przewertowaniu instrukcji (zarówno tej na forum jak i dołączonej do naszej puszeczki) udało nam się zalać fermentator pięknym Cooper's Lager'em.
Od samego początku zakładaliśmy, że te pierwsze piwo to tak "w ramach edukacyjnych". Puszeczka kosztuje 5 dych, więc nie jest to majątek, a chcemy się uczyć na własnych błędach. Niestety, popełniliśmy ich zapewne baaaardzo dużo.
No więc tak:
1. Na początku roboty wszystko dokładnie umyliśmy pirosiarczanem sodu (chyba tak to się nazywa, pisze z pamięci).
2. Dalej zlaliśmy do garnka puszkę z 2 litrami wody, całość trzymaliśmy na małym ogniu przez jakieś 20 minut (nie wrzało, było za to bardzo gorące). W między czasie dodaliśmy 1kg cukru.
3. Następnie wlaliśmy do fermentatora 10 litrów wody źródlanej, potem wspomniane 2 litry z garnka i zalaliśmy znowu 10 litrami wody (wyszło 22litry).
4. Całość zamknęliśmy, wsadziliśmy tą rurkę fermentacyjną (z wodą) no i upewniliśmy się czy szczelne.
5. Następnego dnia jak otworzyliśmy szafeczkę bulgotało aż miło. Rurka rzucała bulk za bulkiem. Wszystko w temperaturze 21-22oC.
6. Dnia 26.06 nic już nie bulgotało. Ani jednego bulknięcia w ciągu 5 minut.
Postanowiliśmy zajrzeć do środka. Otworzyliśmy fermentator i... . Zapachniało piwem
Na powierzchni było troszkę bąbelków, pływających w takich wysepkach. Jednak z chwili na chwile znikały.
Sprawdziliśmy balingometrem i było na polu "koniec fermentacji" czyli około 2%.
7. Tego samego dnia umyliśmy butelki i dosupując pół łyżeczki do herbaty cukru zalewaliśmy piwem (zostawiając od korka jakieś 2 - 3cm). Butelki mieliśmy PET, litrowe.
8. Całość wsadziliśmy tam gdzie było (temperatura 22oC) i leżało to sobie.
9. Piwo tak leżało kiedy pewnego dnia znajomy zauważył, że jego szafeczka przecieka. Okazało się, że jedna butelka miała krzywo nakręcony korek (głupota ).
Było to 03.07. Przywiózł nam tą butelkę, jako, że z 1 litra zrobiło się 0,5l. Mimo, iż zabutelkowane piwo miało tydzień dokonaliśmy pierwszych oględzin.
No więc tak:
- Pachniało tak, jak prawdziwe piwo
- Smakowało jak 0,5l królewskiego + 0,5l wody + torchę cukru a mimo to kwaskowało
- Było bardzo mało klarowne.
I tutaj moje pytanie brzmi - gdzie schrzaniliśmy sprawę? Wiem, że nie wszystko wyszło idealnie, ale nie zniechęcamy się i po prostu chcemy, aby następne piwo wyszło lepsze.
Jak weźmie się większy łyk tego naszego trunku to trochę mdli.
Będzie jeszcze coś z tego?
A pozostałe piwko leży teraz w temp. 17oC i czeka na lepsze czasy (czytaj: niech dojrzewa).
Pozdrawiam
Zyrek07
Razem z 2 znajomymi kupiliśmy zestaw do ważenia piwa. Dosyć podstawowy (fermentator, balingometr, 20 butelek pet + korki no i brew kit).
Dnia 22.06 zebraliśmy się u kolegi zrobić naszą pierwszą warkę. Doświadczenia nie mieliśmy wogule, ale po przewertowaniu instrukcji (zarówno tej na forum jak i dołączonej do naszej puszeczki) udało nam się zalać fermentator pięknym Cooper's Lager'em.
Od samego początku zakładaliśmy, że te pierwsze piwo to tak "w ramach edukacyjnych". Puszeczka kosztuje 5 dych, więc nie jest to majątek, a chcemy się uczyć na własnych błędach. Niestety, popełniliśmy ich zapewne baaaardzo dużo.
No więc tak:
1. Na początku roboty wszystko dokładnie umyliśmy pirosiarczanem sodu (chyba tak to się nazywa, pisze z pamięci).
2. Dalej zlaliśmy do garnka puszkę z 2 litrami wody, całość trzymaliśmy na małym ogniu przez jakieś 20 minut (nie wrzało, było za to bardzo gorące). W między czasie dodaliśmy 1kg cukru.
3. Następnie wlaliśmy do fermentatora 10 litrów wody źródlanej, potem wspomniane 2 litry z garnka i zalaliśmy znowu 10 litrami wody (wyszło 22litry).
4. Całość zamknęliśmy, wsadziliśmy tą rurkę fermentacyjną (z wodą) no i upewniliśmy się czy szczelne.
5. Następnego dnia jak otworzyliśmy szafeczkę bulgotało aż miło. Rurka rzucała bulk za bulkiem. Wszystko w temperaturze 21-22oC.
6. Dnia 26.06 nic już nie bulgotało. Ani jednego bulknięcia w ciągu 5 minut.
Postanowiliśmy zajrzeć do środka. Otworzyliśmy fermentator i... . Zapachniało piwem
Na powierzchni było troszkę bąbelków, pływających w takich wysepkach. Jednak z chwili na chwile znikały.
Sprawdziliśmy balingometrem i było na polu "koniec fermentacji" czyli około 2%.
7. Tego samego dnia umyliśmy butelki i dosupując pół łyżeczki do herbaty cukru zalewaliśmy piwem (zostawiając od korka jakieś 2 - 3cm). Butelki mieliśmy PET, litrowe.
8. Całość wsadziliśmy tam gdzie było (temperatura 22oC) i leżało to sobie.
9. Piwo tak leżało kiedy pewnego dnia znajomy zauważył, że jego szafeczka przecieka. Okazało się, że jedna butelka miała krzywo nakręcony korek (głupota ).
Było to 03.07. Przywiózł nam tą butelkę, jako, że z 1 litra zrobiło się 0,5l. Mimo, iż zabutelkowane piwo miało tydzień dokonaliśmy pierwszych oględzin.
No więc tak:
- Pachniało tak, jak prawdziwe piwo
- Smakowało jak 0,5l królewskiego + 0,5l wody + torchę cukru a mimo to kwaskowało
- Było bardzo mało klarowne.
I tutaj moje pytanie brzmi - gdzie schrzaniliśmy sprawę? Wiem, że nie wszystko wyszło idealnie, ale nie zniechęcamy się i po prostu chcemy, aby następne piwo wyszło lepsze.
Jak weźmie się większy łyk tego naszego trunku to trochę mdli.
Będzie jeszcze coś z tego?
A pozostałe piwko leży teraz w temp. 17oC i czeka na lepsze czasy (czytaj: niech dojrzewa).
Pozdrawiam
Zyrek07
Comment