Witajcie,
Wybaczcie proszę, że tak bez porządnego przedstawienia się, ale sprawa jest dość nagła. Na kuchence stoi gar z zacierem, którego temperatura wahała się dość mocno i nie wiem, co dalej robić. Ale zacznę od początku.
Po kilku latach rozmyślania od czasu do czasu nad uwarzeniem własnego piwa stało się - skompletowałem wczoraj cały niezbędny sprzęt i dziś pół godziny po północy wsypałem słód do przygotowanej wody. Postanowiłem zrobić kölscha, gdyż temperatury obecnie są jeszcze dość wysokie, ale mam nadzieję, że niedługo się ochłodzi, choć pewnie nie na tyle, by pić ciemne i mocne piwa - stąd wybór tego akurat gatunku. Zamiast rozpisywać się dalej niepotrzebnie wypiszę czego użyłem:
- słód pilzneński Weyermann - ok. 4.7 kg
- słód jasny pszeniczny Weyermann - ok. 0.3 kg
- chmiel Hallertauer Tradition - szyszki (mam 100 g, ale nie jestem pewien ile użyję - na razie to mój najmniejszy problem)
- drożdze Safbrew S-33
Pewnie nie jest to wzorcowy kölsch - słodu pszenicznego dałem mniej, niż znalazłem w internecie, ale to dlatego, że nie przepadam za pszenicą (choć np. orkisz bardzo lubię - może to kwestia drożdzy w piwach pszenicznych).
Do ok. 15 l wody podgrzanej do temp. 45°C wsypałem o godzinie 0:30 powyższe słody. Garnek 30 l, olkuska emalia. Termometr (chyba dość popularny -20-110°C za kilkanaście złotych) cały czas znajdował się w garnku. Temperatura po wsypaniu słodu wynosiła ok. 43°C. Wg przepisu znalezionego w innym wątku na tym forum zacząłem powoli za pomocą kuchenki gazowej podgrzewać zacier do 66°C. I tu zaczęły się problemy - początkowo temperatura trochę rosła, a w środku coś bulgotało, więc mieszałem, by się nie przypaliło. Kiedy jednak stwierdziłem, że temperatura rośnie za szybko - przełożyłem garnek na mniejszy palnik. Tam z kolei temperatura prawie nie rosła. Dla pewności postanowiłem zamieszać termometrem w garnku - termometr zaczął wskazywać wyższą temperaturę, więc wyłączyłem gaz. Po drodze było pewnie jeszcze kilka takich prób przekładania garnka i zmniejszania/zwiększania płomienia by uzyskać idealny wzrost temperatury, jednak za którymś razem nagle zauważyłem, że termometr wskazuje 70°C i szybko idzie w kierunku 80°C - oczywiście szybko wyłączyłem palnik. Gdy lekko przesunąłem termometr pokazał ok. 60°C. Co chwilę wszystko mieszałem. Zauważyłem, że zależnie od położenia termometru temperatura waha się między ok. 53°C a 73°C. W końcu postanowiłem pozostawić całość bez podgrzewania, bo bałem się, że zabiję resztę enzymów.
Teraz jest już 3:15, a zacier ma prawdopodobnie ok. 60°C. Płyn Lugola po dodaniu kilku kropel zacieru zmienia kolor z brązowego na ciemno granatowy (prawie czarny). Wydaje mi się, że wskazanie termometru jedynie przez chwilę niecałych 80°C oznacza, że tylko miejscowo zacier był tak gorący - prawdopodobnie tylko przy dnie. Nie wierzę, by cała objętość zagrzała się od ok. 50 do 80°C w kilka sekund, dlatego wciąż mam nadzieję, że chociaż część enzymów nadal pracuje.
Pytanie: zostawić dalej bez podgrzewania, lekko podgrzać by spróbować utrzymać temperaturę 60-65°C, czy spróbować przejść do 72°C i kończyć zacieranie pomimo negatywnej (jak rozumiem zmiana koloru jodu na ciemny to zły znak) próby jodowej?
Czy ktoś jeszcze ma takie problemy z wahaniami temperatury, czy to ja mam jakiegoś wyjątkowego pecha?
Wybaczcie proszę, że tak bez porządnego przedstawienia się, ale sprawa jest dość nagła. Na kuchence stoi gar z zacierem, którego temperatura wahała się dość mocno i nie wiem, co dalej robić. Ale zacznę od początku.
Po kilku latach rozmyślania od czasu do czasu nad uwarzeniem własnego piwa stało się - skompletowałem wczoraj cały niezbędny sprzęt i dziś pół godziny po północy wsypałem słód do przygotowanej wody. Postanowiłem zrobić kölscha, gdyż temperatury obecnie są jeszcze dość wysokie, ale mam nadzieję, że niedługo się ochłodzi, choć pewnie nie na tyle, by pić ciemne i mocne piwa - stąd wybór tego akurat gatunku. Zamiast rozpisywać się dalej niepotrzebnie wypiszę czego użyłem:
- słód pilzneński Weyermann - ok. 4.7 kg
- słód jasny pszeniczny Weyermann - ok. 0.3 kg
- chmiel Hallertauer Tradition - szyszki (mam 100 g, ale nie jestem pewien ile użyję - na razie to mój najmniejszy problem)
- drożdze Safbrew S-33
Pewnie nie jest to wzorcowy kölsch - słodu pszenicznego dałem mniej, niż znalazłem w internecie, ale to dlatego, że nie przepadam za pszenicą (choć np. orkisz bardzo lubię - może to kwestia drożdzy w piwach pszenicznych).
Do ok. 15 l wody podgrzanej do temp. 45°C wsypałem o godzinie 0:30 powyższe słody. Garnek 30 l, olkuska emalia. Termometr (chyba dość popularny -20-110°C za kilkanaście złotych) cały czas znajdował się w garnku. Temperatura po wsypaniu słodu wynosiła ok. 43°C. Wg przepisu znalezionego w innym wątku na tym forum zacząłem powoli za pomocą kuchenki gazowej podgrzewać zacier do 66°C. I tu zaczęły się problemy - początkowo temperatura trochę rosła, a w środku coś bulgotało, więc mieszałem, by się nie przypaliło. Kiedy jednak stwierdziłem, że temperatura rośnie za szybko - przełożyłem garnek na mniejszy palnik. Tam z kolei temperatura prawie nie rosła. Dla pewności postanowiłem zamieszać termometrem w garnku - termometr zaczął wskazywać wyższą temperaturę, więc wyłączyłem gaz. Po drodze było pewnie jeszcze kilka takich prób przekładania garnka i zmniejszania/zwiększania płomienia by uzyskać idealny wzrost temperatury, jednak za którymś razem nagle zauważyłem, że termometr wskazuje 70°C i szybko idzie w kierunku 80°C - oczywiście szybko wyłączyłem palnik. Gdy lekko przesunąłem termometr pokazał ok. 60°C. Co chwilę wszystko mieszałem. Zauważyłem, że zależnie od położenia termometru temperatura waha się między ok. 53°C a 73°C. W końcu postanowiłem pozostawić całość bez podgrzewania, bo bałem się, że zabiję resztę enzymów.
Teraz jest już 3:15, a zacier ma prawdopodobnie ok. 60°C. Płyn Lugola po dodaniu kilku kropel zacieru zmienia kolor z brązowego na ciemno granatowy (prawie czarny). Wydaje mi się, że wskazanie termometru jedynie przez chwilę niecałych 80°C oznacza, że tylko miejscowo zacier był tak gorący - prawdopodobnie tylko przy dnie. Nie wierzę, by cała objętość zagrzała się od ok. 50 do 80°C w kilka sekund, dlatego wciąż mam nadzieję, że chociaż część enzymów nadal pracuje.
Pytanie: zostawić dalej bez podgrzewania, lekko podgrzać by spróbować utrzymać temperaturę 60-65°C, czy spróbować przejść do 72°C i kończyć zacieranie pomimo negatywnej (jak rozumiem zmiana koloru jodu na ciemny to zły znak) próby jodowej?
Czy ktoś jeszcze ma takie problemy z wahaniami temperatury, czy to ja mam jakiegoś wyjątkowego pecha?
Comment