Z obawy o potłuczenie termometru podczas warzenia i konieczność ciągłego uważania na to szklane cudo zacząłem poszukiwać innego rozwiązania pomiaru temperatury.
I wymyśliłem.... (pewnie nie ja pierwszy )
Odwiedziłem sklep z częściami elektronicznymi i przejrzałem katalogi firm produkujących elektroniczne zestawy do samodzielnego montażu.
Znalazłem tam około 10 różnych termometrów z wyświetlaczem ciekłokrystalicznym lub LED ceny od 40 zł do prawie 200. Zakres temperatur od -50 do +150 czyli zupełnie wystarczający.
Prześledziłem instrukcje i nabyłem drogą kupna ten zestaw. Do tego obudowę, kawałek przewodu i koszulkę termokurczliwą do przewodów celem zabezpieczenia elementu pomiarowego przed wilgocią (w końcu wyląduje z gorącym zacierze).
Około godzina pracy z lutownicą (ale nie jestem z tym wprawiony. Dobry elektronik poradził by sobie w 15 minut ).
Potem przyszła pora na uruchomienie. Po sprawdzeniu wszystkich połączeń i podłączeniu zasilania coś pojawiło sie na wyświetlaczu. Ładnie na czerwono świeci widać z daleka.
Tylko trochę termperatura pokazywana nie rzeczywista (35 stopni w pokoju to ja nie mam).
Wykonałem regulacje.
Do tego celu przygotowałem wzorzec termperatury zero stopni (miska z topniejącym lodem) i wzorzec 100 stopni czyli czajnik bezprzewodowy pełen świeżozagotowanej wody. 30 minut kalibracji (kręcenia dwoma srubkami) i działa. Nawet wskazania wiarygodne.
Element pomiarowy umieściłem na przewodzie około 1,5 metra i na czas warzenia przywiązuję do łyżki piwowarskiej, dzięki czemu mam odczyt temperatury ma bieżąco z dokładnści do 0,1 stopnia Celsjusza.
Rozwiązanie bardzo wygodne o ile człowiek się przyzwyczai do łyżki na uwięzi .
Jedyna wada to konieczność zasilania termometru napięciem między 7,5 o 10 V. Musiałem użyć zasilacza laboratoryjnego. Docelowo trzeba będzie zamontować baterię 9V albo gniazdko do zasilacza (można kupić taki o wystarczających parametrach za około 30 zł).
Podsumowując około 50 zł i trochę zdolności politechnicznych pozwala cieszyć się całkiem wygodnym termometrem.
I wymyśliłem.... (pewnie nie ja pierwszy )
Odwiedziłem sklep z częściami elektronicznymi i przejrzałem katalogi firm produkujących elektroniczne zestawy do samodzielnego montażu.
Znalazłem tam około 10 różnych termometrów z wyświetlaczem ciekłokrystalicznym lub LED ceny od 40 zł do prawie 200. Zakres temperatur od -50 do +150 czyli zupełnie wystarczający.
Prześledziłem instrukcje i nabyłem drogą kupna ten zestaw. Do tego obudowę, kawałek przewodu i koszulkę termokurczliwą do przewodów celem zabezpieczenia elementu pomiarowego przed wilgocią (w końcu wyląduje z gorącym zacierze).
Około godzina pracy z lutownicą (ale nie jestem z tym wprawiony. Dobry elektronik poradził by sobie w 15 minut ).
Potem przyszła pora na uruchomienie. Po sprawdzeniu wszystkich połączeń i podłączeniu zasilania coś pojawiło sie na wyświetlaczu. Ładnie na czerwono świeci widać z daleka.
Tylko trochę termperatura pokazywana nie rzeczywista (35 stopni w pokoju to ja nie mam).
Wykonałem regulacje.
Do tego celu przygotowałem wzorzec termperatury zero stopni (miska z topniejącym lodem) i wzorzec 100 stopni czyli czajnik bezprzewodowy pełen świeżozagotowanej wody. 30 minut kalibracji (kręcenia dwoma srubkami) i działa. Nawet wskazania wiarygodne.
Element pomiarowy umieściłem na przewodzie około 1,5 metra i na czas warzenia przywiązuję do łyżki piwowarskiej, dzięki czemu mam odczyt temperatury ma bieżąco z dokładnści do 0,1 stopnia Celsjusza.
Rozwiązanie bardzo wygodne o ile człowiek się przyzwyczai do łyżki na uwięzi .
Jedyna wada to konieczność zasilania termometru napięciem między 7,5 o 10 V. Musiałem użyć zasilacza laboratoryjnego. Docelowo trzeba będzie zamontować baterię 9V albo gniazdko do zasilacza (można kupić taki o wystarczających parametrach za około 30 zł).
Podsumowując około 50 zł i trochę zdolności politechnicznych pozwala cieszyć się całkiem wygodnym termometrem.
Comment