No właśnie. Jęczmień był wyjątkowo podłej jakości. Zdobyty przez znajomą, „od chłopa”. Naprawdę daleko mu było do jęczmienia browarniczego. Ziarna kiełkowały z różną prędkością (pewnie na skutek nierównomiernego nawilżenia???), zdecydowanie za duży był odsetek ziaren nieskiełkowanych, które po wysuszeniu zamieniły się szkliste, bezwartościowe plewy. Jak sam stwierdziłeś, do tego wszystkiego część ziarna przerosła i pojawiły się „huzary” (fajna nazwa). Z pewnością słód był fatalnej jakości, dalekiej od słodu przemysłowego.
A co najzabawniejsze, piwo wyszło. I to, jak dla mnie, całkiem nie złe. I to mi się w browarnictwie podoba
A co najzabawniejsze, piwo wyszło. I to, jak dla mnie, całkiem nie złe. I to mi się w browarnictwie podoba
Comment