Co??? Jak to BABCIA PRZECHOWUJE W PAMIĘCI - to szybko zapisuj, babcie wieczne nie są, niestety. Może te szczątki sa na tyle znaczące, że mozna z nich wywnioskować całość
Droga Marusiu - Twoje korzenie również sięgają Kresów - na wschód od rzeki Bug prawie w każdym Zaścianku warzono piwo z pszenicy z dodatkiem jałowca (zamiennik chmielu).
Wracając do receptury - jest w trakcie "docierania". Podczas Piwowarów receptura już będzie dostępna w formie płynnej .
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Małażonka
To teraz ja ;D :
May, z całym szacunkiem, ale jak dużą warkę zamierzasz wykonać z tego kilograma słodu? 4-5 litrów?
Z całym szacunkiem odpowiadam.
Jak już wcześniej wspominałem w jakimś temacie (niepamiętam w jakim ) - podczas grudniowych warsztatów w W-wie poddałem degustacji piwo warzone ze 100% słodowanej w domu pszenicy. To samo piwo miałem również na wcześniejszych warsztatch w Lublinie. Raczej buźki nikomu nie wykręcało. To było jedyne piwo które warzyłem ze słodowanej w domu pszenicy. Jedank poza tym wyjątkiem słodowane w domu ziarno stanowi od 5% do 10% w zasypie podczas zacierania.
Droga Marusiu - Twoje korzenie również sięgają Kresów - na wschód od rzeki Bug prawie w każdym Zaścianku warzono piwo z pszenicy z dodatkiem jałowca (zamiennik chmielu).
.
Po pierwsze, najstarszy członek mojej rodziny ma 75 lat - wszyscy starsi już na tamtym świecie.
Po drugie, rodzina byla szlachecka i potrawy przyrządzała im kucharka. O piwie nic nie słyszałam, za to duzo o różnych nalewkach
(...) Jedank poza tym wyjątkiem słodowane w domu ziarno stanowi od 5% do 10% w zasypie podczas zacierania.
Skoro piszesz, że słód wykonany przez Ciebie w większości wypadków wynosi 5-10% zsypu, to tak się zastanawiam czy warto? Sens jest wtedy kiedy zaspokajasz potrzeby swojego browaru w 100%, ale w 5-10%? Mi by było szkoda własnej pracy...
Siuks rozpoczął ten temat, by wykazać ile kosztuje słodowanie ziarna w domu. W porównaniu z cenami BA - pomijając własną pracę - przy dużych ilościach - jest to opłacalne. Ale dla 5-10% potrzeb? Gdzie sens, gdzie logika (oczywiście, poza niezaprzeczalnym sensem eksperymentowania)?
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Małażonka
Ale dla 5-10% potrzeb? Gdzie sens, gdzie logika (oczywiście, poza niezaprzeczalnym sensem eksperymentowania)?
Niezaprzeczalny sens eksperymetowania istnieje - ale ziarno słodowane w domu traktuje jako słód specjalny - gdzie zasyp rzędu 5-10% ma zdecydowany sens. Nie ukrywam, że będę w tym temacie nadal eksperymentował i po jakimś czasie ponownie uwarzę piwo ze 100% słodu domowego.
Niezaprzeczalny sens eksperymetowania istnieje - ale ziarno słodowane w domu traktuje jako słód specjalny - gdzie zasyp rzędu 5-10% ma zdecydowany sens. Nie ukrywam, że będę w tym temacie nadal eksperymentował i po jakimś czasie ponownie uwarzę piwo ze 100% słodu domowego.
Cześć
Prowadzę własnie eksperyment polegajacy na domowej produkcji słodów . Skiełkowane już ziarno żyta suszę na kaloryferze w piwnicznej suszarni, a w pojemniku plastikowym- fermentatorze od dzisiaj moczy się jęczmień . w planach mam słód przeniczny .Wiedzę czerpię głównie z forum . Czy możesz coś podpowiedzieć w temacie domowej produkcji słodów?
Cześć
Prowadzę własnie eksperyment polegajacy na domowej produkcji słodów . Skiełkowane już ziarno żyta suszę na kaloryferze w piwnicznej suszarni, a w pojemniku plastikowym- fermentatorze od dzisiaj moczy się jęczmień . w planach mam słód przeniczny .Wiedzę czerpię głównie z forum . Czy możesz coś podpowiedzieć w temacie domowej produkcji słodów?
Eksperymentujesz? - to świetnie. Jeżeli chodzi o suszenie to jednak bym odradzał używania kaloryfera. Skiełkowane ziarno suszę w piekarniku - ok.70-75 st.C. Ogólnie "Słodowania w domu" o temat rzeka. Jeżeli poszukujesz lektury to polecam Projekt Eureqa
Panowie, przecież nie uwzględniliście następujących rzeczy:
1. Koszt dezynfekcji pomieszczeń i podłóg (bez tego macie zakażony słód).
2. Koszt utrzymania odpowiednich parametrów roszczenia jęczmienia, popularnie zwane automatyką, co jest niezbędne do uzyskania dobrych parametrów słodu,
3. Koszt analiz laboratoryjnych powstałego w warunkach domowych słodu, przecież to podstawa do prowadzenia prac warzelnianych
Proponuje zacząć od poniesienia tego trzeciego kosztu, a wynikające z analiz wnioski pokażą, że nie ma sensu produkować słodu w warunkach domowych, gdyż nie uzyska się w ten sposób słodu o dobrych parametrach dla browarnictwa.
Moim zdaniem, są pewne granice rozsądku w browarnictwie domowym. Słodowanie raczej nie mieści się w tych granicach, podobnie jak hodowanie chmielu w doniczkach czy szczepów drożdży w lodówce. Nie prowadzi to do poprawy jakości otrzymywanego piwa, a raczej jest kwestią szpanu piwowara domowego.
Co jeszcze można wykonać samemu? Może samemu doprowadzić wodę do domu, może zbierać deszczówkę, a może produkować wodę z moczu?
Śmieszne? Ale przecież fosfor też odkryto szukajac złota i w tym celu destylujac mocz.
Produkcja słodu browarnianego w domowych warunkach (czy z jakiegokolwiek zboża pszenicy itp) nadaje sie tylko do produkcji taniego alkoholu zwanego bimbrem.
Mam pytanie jak masz zamiar wypolerowac słód tj. pozbyć go kiełków ...
teoretycznie jest to do zrobienia praktycznie wyjdzie żurek (zakładając ze robisz z żytniej mąki ) Powodzenia zyczę
Cytat: slot powiedział:
Cześć
Prowadzę własnie eksperyment polegajacy na domowej produkcji słodów . Skiełkowane już ziarno żyta suszę na kaloryferze w piwnicznej suszarni, a w pojemniku plastikowym- fermentatorze od dzisiaj moczy się jęczmień . w planach mam słód przeniczny .Wiedzę czerpię głównie z forum . Czy możesz coś podpowiedzieć w temacie domowej produkcji słodów?
Cytat: may powiedział:
Eksperymentujesz? - to świetnie. Jeżeli chodzi o suszenie to jednak bym odradzał używania kaloryfera. Skiełkowane ziarno suszę w piekarniku - ok.70-75 st.C. Ogólnie "Słodowania w domu" o temat rzeka. Jeżeli poszukujesz lektury to polecam Projekt Eureqa
Myślę, że produkcja słodu w domu jest bardzo trudna i raczej słód z takiej produkcji będzie bardzo niskiej jakości. Odradzałbym suszenie zarówno na kaloryferze jak i w piekarniku. Suszenie słodu to bardzo skomplikowany proces i wcale nie chodzi tu tylko o obniżenie wilgotności. Trzeba to zrobić bardzo umiejętnie, tak aby nie zniszczyć enzymów które przecież są białkami i to dosyć wrażliwymi na zbyt wysoką temperaturę. Przy suszeniu na kaloryferze prawdopodobnie nie powstaną związki melanoidowe nadające barwę i charakterystyczny smak w piwie, a przy suszeniu w piekarniku zbyt wysoka temperatura, brak przewietrzania i intensywnego odbioru wody spowoduje inaktywację większości enzymów. Dodatek takiego słodu do brzeczki w ilości 5-10% nie ma większego znaczenia i chyba można traktować go jak surowiec niesłodowany. Lepiej chyba upalić go na patelni i użyć jako słodu palonego. Myślę, że nasi przodkowie wyrabiali słód przy użyciu skonstruowanych przez siebie lub odpowiednich rzemieślników urządzeń w dużych gospodarstwach, a nie w kamienicach czy chałupach chłopów pańszczyźnianych. Osobnym problemem jest sprawdzenie parametrów tego słodu, tak aby się nie namęczyć przy zacieraniu i nic z tego nie mieć, lub zastanawiać się czy w razie niepowodzenia winny był słód, zacieranie, drożdże czy jeszcze coś innego.
Witam.
Zanim zabrałem się za zabawę w piwowarstwo wnikliwie przeczytałem to forum. Oburzyłem się, czytając pogardliwe opinie starych wyjadaczy na temat frajerów biorących się za samodzielnie słodowanie. Postanowiłem być uparty i nie zważając na przestrogi i ostrzeżenia, zabrałem się za produkcję piwa od zera. Stwierdziłem, że nie będę, jak większość amatorów, zaczynał od browkitów, czy warzenia z ekstraktów. W browamatorze kupiłem tylko drożdże. Do całej zabawy, zabrałem się razem ze swoją dziewczyną, także miłośniczką piwa. Zdobyliśmy jęczmień i jazda! Płukanie, namaczanie i cierpliwe doglądanie kiełkujących ziaren. Nerwy, gdy materiał się za bardzo grzał i radość, gdy puszczał korzonki i kiełki. Zabawa była całkiem przyjemna i sprawiająca wiele satysfakcji. Otrzymany słód dostał szumną nazwę – „Niepokojąco Pogodna Jesień”. Część towaru wysuszyliśmy w piekarniku, część w suszarce próżniowej. Potem było oddzielanie na sicie skruszonych korzonków i wreszcie śrutowanie. (Spróbuję do wiadomości podłączyć zdjęcie słodu, tuż przed wysuszeniem).
Piwo wyszło, owszem, niczego sobie. Część butelek ciągle jeszcze leżakuje (już ponad dwa miesiące). Barwa piwa ciemna, w smaku dość słodkawe, z lekką kwaskową nutą. Mocno nagazowane, lecz bez piany. Ogólnie – może być. Udało się.
Ostatnio zabrałem się za słodowanie żyta. I tu pojawiły się schody. Namoczone ziarno grzeje się straszliwie. Puściło korzonki i kiełki, lecz boję się, że w jednym z pojemników (słoduje w dwóch skrzyniach) się sparzyło. Niezwykle przyjemny zapach zboża zmienia się powoli w przykry smrodek. Chyba czuć w nim pleśń i zgniliznę. Boję się, że towar trafi na śmietnik. W dodatku, od mieszania łapami mokrego ziarna, dostałem uczulenia na enzymy. Czuję, że słodowanie żyta zakończy się kompletną porażką. No i tu, pojawiły się rozterki.
Jestem skłonny przyznać po części rację swoim przedmówcom. Słodowanie jest dość trudne i wymaga zaangażowania. Ziarno zarówno kiełkujące, jak i suszone, wydziela intensywne zapachy, które nie każdemu mogą odpowiadać. Na Słodownika-Amatora czeka szereg pułapek. Trzeba uważać na temperaturę ziarna, stopień nawilżenia, odpowiednie wietrzenie, ochronę przed światłem. No i efekt końcowy zawsze będzie różny od produktu przemysłowego.
Nie jest to jednak zabawa bezsensowna i beznadziejna. Udane słodowanie sprawia wiele radości i satysfakcji. Mimo wszystko nie zamierzam z niego rezygnować (choć czasem będę kupował przemysłowy słód i mieszał go z własnym, albo i nie, zależy co przyjdzie do głowy). Czy jest to opłacalne? Nie obchodzi mnie to, nie warzę piwa dlatego, bo chcę zaoszczędzić. Bawię się w browarnictwo dla przyjemności, a nie dla zysku. Czego i Wam życzę!
Conajmniej kilka ziarn ze srodkowej częsci zdjęcia jest przerosniętych (tzw. huzary), co mocno obniża jakosć słodu. Dlatego w przemysle stosuje się jednorazowo wielkie ilosci zboża naraz, bo łatwiej otrzymać wyrównany jakosciowo słód.
Comment