Witam wszystkich,
parę dni temu razem ze znajomym uwarzyliśmy nasze pierwsze piwo. Przed samym warzeniem przeglądnąłem masę materiałów, postów na forum i tutoriali, ale oczywiście nie obeszło się bez drobnych problemów.
Na pierwszy rzut poszedł Weizen, bo takiego rodzaju piwo mi całkiem smakuje, a do tego w opisie napisane jest, że w smaku może być zbliżony do Franziskanera, z którym miałem raz do czynienia i jest przepyszny.
Wybraliśmy sobie zupełnie luźny dzień, żeby nie siedzieć po nocach i o 12 zaczęliśmy zabawę.
Początek był nieco mało szczęśliwy. Kolega jako, że jest studentem biotechnologii to zabrał ze sobą swój mega długi termometr analogowy do 250C, ale niestety jego żywot szybko się skończył. Niefortunnie ściągnąłem szmatkę z blatu zrzucając przy okazji ten przydługawy kawałek szkła i zostaliśmy jedynie z termometrem za 10zł z zestawu ZacierMistrz. W praktyce sprawdził się nieco słabo, bo pokazuje bardzo poglądowo, a do tego jest mały i jego szybka ciągle paruje.
Powiedzcie mi zatem czy warto kupić termometr cyfrowy czy to raczej tylko gadżet i lepiej inwestować w jakiś dobry analogowy?
Dalej poszło w miarę sprawnie, poradziliśmy sobie nawet z zacieraniem dekokcyjnym (to się w sumie okaże ), a po wysładzaniu BLG całej brzeczki wynosiło 10. Weizen miał mieć 12, więc idealnie 2 w zapasie co miało odparować przy chmieleniu. Chmieliliśmy jak należy przez 60min i nastąpił moment na schłodzenie naszego piwa. Tutaj ku naszemu zdziwieniu BLG podskoczyło do ok 17 i zaczęło się szybkie googlowanie co w takiej sytuacji zrobić - ok, nie ma tragedii, bo można to jeszcze po prostu rozwodnić. I tak dolaliśmy jakieś 4L przegotowane wody zanim w pomiarze wyszło wymarzone 12BLG.
Brzeczka dosyć sprawnie schłodziła się w wannie (w ok 2h) i można była przejść do dodawania drożdży. Tutaj znowu zrobiliśmy szybki research internetowy dotyczący sposobu ich zadawania. Byliśmy świadomi rehydratacji, ale co dalej to już średnio. Niestety sposobów na dodanie drożdży było tyle ile osób o tym opowiadających, więc jako, że nasza brzeczka była już w fermentorze to dodaliśmy je po prostu wlewając bez żadnego mieszania czy zalewania. Jakie są wasze doświadczenia w tym temacie?
Do tego wszystkiego po całym procesie warzenia i mimo tego, że dodaliśmy te 4L wody to i tak okazało się, że w fermentorze jest jakieś 17-18L płynu, więc co najmniej 2L mniej niż ma być. Z czego może wynikać taki stan rzeczy?
Na koniec pozostaje zbliżająca się kwestia fermentacji cichej. Tutaj znowu na forum jest wiele opinii na temat tego czy w pszeniczniakach jest to konieczne. Z któregoś tutoriala Tomasz Kopyry dosłyszałem, że cicha jest zawsze konieczna, gdyż niedofermentowane piwo to przepis na granaty.
Z całej dotychczasowej zabawy z warzeniem zdziwiła mnie zupełnie inna kwestia. Po każdym pomiarze ballingometrem próbowaliśmy naszego pszenicznego wyrobu. Tego samego jeszcze dnia wieczorem uczciliśmy zwycięstwo pijąc pszeniczne z marketu. Okazało się, że oboje czujemy jakbyśmy pili zupełnie inne piwo niż kiedyś. Czuje teraz dokładnie słodycz słodów oraz bardzo delikatna goryczkę i trochę jakby wyczuwam różne składowe, które tworzą smak piwa. Kiedyś w ogóle nie zwracałem na to uwagi.
To tyle w temacie, mam nadzieję, że wspomożecie mnie nieco swoją wiedzą.
Dzięki z góry za pomoc.
parę dni temu razem ze znajomym uwarzyliśmy nasze pierwsze piwo. Przed samym warzeniem przeglądnąłem masę materiałów, postów na forum i tutoriali, ale oczywiście nie obeszło się bez drobnych problemów.
Na pierwszy rzut poszedł Weizen, bo takiego rodzaju piwo mi całkiem smakuje, a do tego w opisie napisane jest, że w smaku może być zbliżony do Franziskanera, z którym miałem raz do czynienia i jest przepyszny.
Wybraliśmy sobie zupełnie luźny dzień, żeby nie siedzieć po nocach i o 12 zaczęliśmy zabawę.
Początek był nieco mało szczęśliwy. Kolega jako, że jest studentem biotechnologii to zabrał ze sobą swój mega długi termometr analogowy do 250C, ale niestety jego żywot szybko się skończył. Niefortunnie ściągnąłem szmatkę z blatu zrzucając przy okazji ten przydługawy kawałek szkła i zostaliśmy jedynie z termometrem za 10zł z zestawu ZacierMistrz. W praktyce sprawdził się nieco słabo, bo pokazuje bardzo poglądowo, a do tego jest mały i jego szybka ciągle paruje.
Powiedzcie mi zatem czy warto kupić termometr cyfrowy czy to raczej tylko gadżet i lepiej inwestować w jakiś dobry analogowy?
Dalej poszło w miarę sprawnie, poradziliśmy sobie nawet z zacieraniem dekokcyjnym (to się w sumie okaże ), a po wysładzaniu BLG całej brzeczki wynosiło 10. Weizen miał mieć 12, więc idealnie 2 w zapasie co miało odparować przy chmieleniu. Chmieliliśmy jak należy przez 60min i nastąpił moment na schłodzenie naszego piwa. Tutaj ku naszemu zdziwieniu BLG podskoczyło do ok 17 i zaczęło się szybkie googlowanie co w takiej sytuacji zrobić - ok, nie ma tragedii, bo można to jeszcze po prostu rozwodnić. I tak dolaliśmy jakieś 4L przegotowane wody zanim w pomiarze wyszło wymarzone 12BLG.
Brzeczka dosyć sprawnie schłodziła się w wannie (w ok 2h) i można była przejść do dodawania drożdży. Tutaj znowu zrobiliśmy szybki research internetowy dotyczący sposobu ich zadawania. Byliśmy świadomi rehydratacji, ale co dalej to już średnio. Niestety sposobów na dodanie drożdży było tyle ile osób o tym opowiadających, więc jako, że nasza brzeczka była już w fermentorze to dodaliśmy je po prostu wlewając bez żadnego mieszania czy zalewania. Jakie są wasze doświadczenia w tym temacie?
Do tego wszystkiego po całym procesie warzenia i mimo tego, że dodaliśmy te 4L wody to i tak okazało się, że w fermentorze jest jakieś 17-18L płynu, więc co najmniej 2L mniej niż ma być. Z czego może wynikać taki stan rzeczy?
Na koniec pozostaje zbliżająca się kwestia fermentacji cichej. Tutaj znowu na forum jest wiele opinii na temat tego czy w pszeniczniakach jest to konieczne. Z któregoś tutoriala Tomasz Kopyry dosłyszałem, że cicha jest zawsze konieczna, gdyż niedofermentowane piwo to przepis na granaty.
Z całej dotychczasowej zabawy z warzeniem zdziwiła mnie zupełnie inna kwestia. Po każdym pomiarze ballingometrem próbowaliśmy naszego pszenicznego wyrobu. Tego samego jeszcze dnia wieczorem uczciliśmy zwycięstwo pijąc pszeniczne z marketu. Okazało się, że oboje czujemy jakbyśmy pili zupełnie inne piwo niż kiedyś. Czuje teraz dokładnie słodycz słodów oraz bardzo delikatna goryczkę i trochę jakby wyczuwam różne składowe, które tworzą smak piwa. Kiedyś w ogóle nie zwracałem na to uwagi.
To tyle w temacie, mam nadzieję, że wspomożecie mnie nieco swoją wiedzą.
Dzięki z góry za pomoc.
Comment