07.08.2014 - g.18:00. temp powietrza 25stC.
Zaczynam moje pierwsze ważenie z ekstraktów. Wieczorem, bo liczę na to, że ok 20:00 gdy brzeczka powinna się kończyć schładzać temperatura otoczenia będzie nieco niższa. Oczywiście Hype wszechogarniający. I mimo, że sprzątanie nie należy do moich ulubionych czynności, to w tym przypadku przyjemne podniecenie się pokazuje. Bo w końcu to po to by zrobić piwo Jako pierwsze na tapetę wybrałem Dry Stouta. Mam też zestaw na Pszenicznego, ale wyszedłem z założenia, że dobrze jak Stout trochę dużej poleży w butelkach, więc jak za 2 tygodnie będę robił druga Warkę, to za 1,5 miesiąca oba piwa powinny wspólnie zadebiutować na moim stole.
15l wody wstawione, pierwsza czynność, i pierwszy fuckup. Przesypywanie jęczmienia prażonego do siateczki muślinowej mnie oszukało i cała zawartość zamiast w siateczce wylądowała w kartoniku po ekstraktach który, całe szczęście robił za element asekuracyjny.
Ale po chwilowych trudnościach lecimy dalej. Woda osiąga 90st.C. I tu pojawia się pierwsza wątpliwość. Ekstrakty wlewamy tuż przed zagotowaniem. A cóż oznacza owo tuż przed. 90st., 92, 98? No nic lecę na czuja i ustalam w głowie, że tuż przed będzie w sam raz przy 92st.C. Jęczmień palony out i wlewamy ekstrakty. Wg. instrukcji zmniejszyć intensywność pod garnkiem, ale doprowadzić do wrzenia. W moim przypadku nie wyszło. Niestety płyta elektryczna (nie indukcyjna) okazuje się bardziej upierdliwa w użytkowaniu i aby utrzymać temp. w kotle bliska wrzeniu oba "palniki" skręcone na maksa. Maksymalna temperatura jaką udało mi się zmierzyć to 95,7st.C.
Teoretycznie pod przykrywką pewnie bym dobił to tych 100st.C ale, że brzeczka bardzo ładnie pracowała przy ok. 95st.C to stwierdziłem, że tak będzie ok.
Oczywiście jak zobaczyłem tylko, że temp. nie rośnie, a już postanowiłem, że nie będę jej sztucznie przykrywką windował pierwsze chmielenia. (załączony w zestawie East Kent Golding).
Start "wrzenia" przyjąłem na 19:20. O 20:00 postanowiłem re-hydratyzować drożdże, 20:10 drugie chmielenie. Metoda odmierzania chmielu - w pojemniku jest 30g. Dwie równie szkalnki i na oko 2/3 i 1/3. 2/3 do kotła o 19:20, pozostałe o 20:10. Chodź po tym jak pochmieliłem pierwszy raz, stwierdziłem, że bardziej zależy mi na goryczce, niż aromacie, więc jeszcze ok. 1/5 z tego co zostało wrzuciłem za pierwszym chmieleniem.
20:20 i zaczyna się koszmar, czyli schładzanie. Temp. powietrza 24,5st.C. Oczywiście chłodnicy brak, bo w zestawie startowym jej nie ma, a że kosztuje prawie 200 zł, stwierdziłem, że przy pierwszych ekstraktach poradzę sobie bez.
Metodę jaką obrałem było schładzanie garnka w wannie z zimną wodą. (w sumie można było zmierzyć jej temp. ale nie wpadłem na to). 40st.C brzeczka osiągnęła w ok. 20 min. Dwie wymiany wody w wannie + ręczna cyrkulacja. Kolejne pół godziny zabawy i 37st.
I tutaj wyszedłem z błędnego założenia, że przelanie brzeczki do fermentora powinno ją schłodzić dodatkowo i pewnie będzie w okolicy 30st. Brzeczkę przelałem robiąc jak najwięcej piany. Pomiar temp. 35st.C Czyli fermentor tym razem idzie do wanny. W sumie schłodzenie brzeczki do temp. 29st.C zajęło kolejną godzinę. Drożdże w tym czasie cały czas w kubku (2h10m). A piana oczywiście zdążyła opaść. I tutaj chyba popełniłem kolejny błąd. Bo od razu po schłodzeniu wrzuciłem drożdże, zamknąłem fermentor i odstawiłem by pracował. Nie wiem, czy nie lepszym pomysłem by było przelać go jeszcze raz do drugiego fermentora i zrobienie piany? Chętnie bym przeczytał opinie na ten temat kogoś bardziej doświadczonego.
W międzyczasie próbka i zabawa z balingometrem. Wyszło 16,5 BLG przy 13,5l brzeczki. Wg. wzoru z "Domowe Warzenie Piwa" Richarda Lehra str. 99 - (16,5-12)/12*13,5= 5 litrów wody. Idealnie na największy garnek w domu (poza tym co warzenia piwa kupionym tego samego dnia:P). W sumie całość fermentującego roztworu wyszła 19l. A start fermentacji burzliwej zapisuje na g. 22:00.
Owe 5 l wody zagotowane i pod przykryciem czekało do rana, aż wystygło. I zimne dolałem rano do fermentora, który już bardzo przyjemnie bulgotał sobie przez rurkę fermentacyjną.
Wnioski:
- trzeba nabyć, bądź zrobić chłodnicę. Szczególnie w lato powinna dużo ułatwić.
- sprzątanie po warzeniu nie jest już tak ekscytujące jak przed warzeniem.
- zestaw z browamatora jest wyłącznie bezwzględnym minimum do warzenia piwa. Aby to optymalnie robić w domu potrzeba jeszcze: 20 l garnek (właściwie bezwzględnie), termometr spożywczy, chłodnica, dodatkowe opakowanie oxi.
Użyte surowce:
- ekstrakt słodowy jasny syrop - 1,7kg
- ekstrakt słodowy ciemny syrop - 1,7kg
- jęczmień palony w siateczce - 0,3kg
- chmiel East Kent Golding - 30g (22/8)
- suche drożdze re-hydratyzowane Safale S-04 - 11,5g.
14.09.2014r g.22:00 - przelewamy za cichą
Zaczynam moje pierwsze ważenie z ekstraktów. Wieczorem, bo liczę na to, że ok 20:00 gdy brzeczka powinna się kończyć schładzać temperatura otoczenia będzie nieco niższa. Oczywiście Hype wszechogarniający. I mimo, że sprzątanie nie należy do moich ulubionych czynności, to w tym przypadku przyjemne podniecenie się pokazuje. Bo w końcu to po to by zrobić piwo Jako pierwsze na tapetę wybrałem Dry Stouta. Mam też zestaw na Pszenicznego, ale wyszedłem z założenia, że dobrze jak Stout trochę dużej poleży w butelkach, więc jak za 2 tygodnie będę robił druga Warkę, to za 1,5 miesiąca oba piwa powinny wspólnie zadebiutować na moim stole.
15l wody wstawione, pierwsza czynność, i pierwszy fuckup. Przesypywanie jęczmienia prażonego do siateczki muślinowej mnie oszukało i cała zawartość zamiast w siateczce wylądowała w kartoniku po ekstraktach który, całe szczęście robił za element asekuracyjny.
Ale po chwilowych trudnościach lecimy dalej. Woda osiąga 90st.C. I tu pojawia się pierwsza wątpliwość. Ekstrakty wlewamy tuż przed zagotowaniem. A cóż oznacza owo tuż przed. 90st., 92, 98? No nic lecę na czuja i ustalam w głowie, że tuż przed będzie w sam raz przy 92st.C. Jęczmień palony out i wlewamy ekstrakty. Wg. instrukcji zmniejszyć intensywność pod garnkiem, ale doprowadzić do wrzenia. W moim przypadku nie wyszło. Niestety płyta elektryczna (nie indukcyjna) okazuje się bardziej upierdliwa w użytkowaniu i aby utrzymać temp. w kotle bliska wrzeniu oba "palniki" skręcone na maksa. Maksymalna temperatura jaką udało mi się zmierzyć to 95,7st.C.
Teoretycznie pod przykrywką pewnie bym dobił to tych 100st.C ale, że brzeczka bardzo ładnie pracowała przy ok. 95st.C to stwierdziłem, że tak będzie ok.
Oczywiście jak zobaczyłem tylko, że temp. nie rośnie, a już postanowiłem, że nie będę jej sztucznie przykrywką windował pierwsze chmielenia. (załączony w zestawie East Kent Golding).
Start "wrzenia" przyjąłem na 19:20. O 20:00 postanowiłem re-hydratyzować drożdże, 20:10 drugie chmielenie. Metoda odmierzania chmielu - w pojemniku jest 30g. Dwie równie szkalnki i na oko 2/3 i 1/3. 2/3 do kotła o 19:20, pozostałe o 20:10. Chodź po tym jak pochmieliłem pierwszy raz, stwierdziłem, że bardziej zależy mi na goryczce, niż aromacie, więc jeszcze ok. 1/5 z tego co zostało wrzuciłem za pierwszym chmieleniem.
20:20 i zaczyna się koszmar, czyli schładzanie. Temp. powietrza 24,5st.C. Oczywiście chłodnicy brak, bo w zestawie startowym jej nie ma, a że kosztuje prawie 200 zł, stwierdziłem, że przy pierwszych ekstraktach poradzę sobie bez.
Metodę jaką obrałem było schładzanie garnka w wannie z zimną wodą. (w sumie można było zmierzyć jej temp. ale nie wpadłem na to). 40st.C brzeczka osiągnęła w ok. 20 min. Dwie wymiany wody w wannie + ręczna cyrkulacja. Kolejne pół godziny zabawy i 37st.
I tutaj wyszedłem z błędnego założenia, że przelanie brzeczki do fermentora powinno ją schłodzić dodatkowo i pewnie będzie w okolicy 30st. Brzeczkę przelałem robiąc jak najwięcej piany. Pomiar temp. 35st.C Czyli fermentor tym razem idzie do wanny. W sumie schłodzenie brzeczki do temp. 29st.C zajęło kolejną godzinę. Drożdże w tym czasie cały czas w kubku (2h10m). A piana oczywiście zdążyła opaść. I tutaj chyba popełniłem kolejny błąd. Bo od razu po schłodzeniu wrzuciłem drożdże, zamknąłem fermentor i odstawiłem by pracował. Nie wiem, czy nie lepszym pomysłem by było przelać go jeszcze raz do drugiego fermentora i zrobienie piany? Chętnie bym przeczytał opinie na ten temat kogoś bardziej doświadczonego.
W międzyczasie próbka i zabawa z balingometrem. Wyszło 16,5 BLG przy 13,5l brzeczki. Wg. wzoru z "Domowe Warzenie Piwa" Richarda Lehra str. 99 - (16,5-12)/12*13,5= 5 litrów wody. Idealnie na największy garnek w domu (poza tym co warzenia piwa kupionym tego samego dnia:P). W sumie całość fermentującego roztworu wyszła 19l. A start fermentacji burzliwej zapisuje na g. 22:00.
Owe 5 l wody zagotowane i pod przykryciem czekało do rana, aż wystygło. I zimne dolałem rano do fermentora, który już bardzo przyjemnie bulgotał sobie przez rurkę fermentacyjną.
Wnioski:
- trzeba nabyć, bądź zrobić chłodnicę. Szczególnie w lato powinna dużo ułatwić.
- sprzątanie po warzeniu nie jest już tak ekscytujące jak przed warzeniem.
- zestaw z browamatora jest wyłącznie bezwzględnym minimum do warzenia piwa. Aby to optymalnie robić w domu potrzeba jeszcze: 20 l garnek (właściwie bezwzględnie), termometr spożywczy, chłodnica, dodatkowe opakowanie oxi.
Użyte surowce:
- ekstrakt słodowy jasny syrop - 1,7kg
- ekstrakt słodowy ciemny syrop - 1,7kg
- jęczmień palony w siateczce - 0,3kg
- chmiel East Kent Golding - 30g (22/8)
- suche drożdze re-hydratyzowane Safale S-04 - 11,5g.
14.09.2014r g.22:00 - przelewamy za cichą
Comment