Wczoraj wyjąłem jedną z około 40 butelek mojego pierwszego samodzielnie uwarzonego piwa, schowałem do lodóweczki i otworzyłem je może po dwóch godzinach....Chwila niepewności - czy wyszło i będę z siebie dumny czy nie wyszło i teraz będę musiał wypić to piwo co je nawarzyłem. Otwieram butelkę...psyyyttt...i drożdże na dnie butelki zostają wzbite do góty, pojwia się pianka i widać jak bąbelkie setki małych bąbelków lecą do góry.... wlewam do szklanki.... wolno przechylam szklaneczkę choć niepewnie
I wyszło i to jeszcze jak !! Pyszny weizenek. I tak sobie pomyślałem że straciłem piwne dziewictwo. Po tylu latach picia piwa teraz piję swoje. Z gotowca ale swoje. Potem przyjdzie czas aby spróbować ze słodem i chmielem i drożdżami. I ART jakbyś był w Poznaniu to zostawie dla Ciebie jedno.....
I wyszło i to jeszcze jak !! Pyszny weizenek. I tak sobie pomyślałem że straciłem piwne dziewictwo. Po tylu latach picia piwa teraz piję swoje. Z gotowca ale swoje. Potem przyjdzie czas aby spróbować ze słodem i chmielem i drożdżami. I ART jakbyś był w Poznaniu to zostawie dla Ciebie jedno.....
Comment