Zaczęło się.
Popełniłem swoją pierwszą warkę. Żółtodziób ze mnie, ale jestem pewnien, że mógłbym napisać coś co z powodzeniem mogłoby uchodzić, za antyporadnik domowego browarnictwa.
Zacznę od ogólnych refleksji.
Zacząłem od prostego brew-kita jasne pełne. Nie ma co wierzyć, w zapewnienia, że puszka starczy na tyle i tyle litrów. Na wodzie lepiej oszczędzać. Wiem o tym, niestety teraz.
Czasy "produkcji" podawane w instruckji są bardzo umowne. Rozlewnaie zajęło mi około 5 godzin. Miało być pięć razy krócej.
Czasem dobrze poczytać zanim człowiek weźmie się do roboty. Ja miałem na koncie tylko instrukcję z zestawu startowego. Przeczytaną fragmnentarycznie. Tak mi się śpieszyło do roboty, że drożdże wysypałem z torebki do wiadra zamiast przygotować je grzecznie w kubeczku.
Znowu czytanie. Do refermentacji do każdej z butelek dowaliłem czubatą łyżeczkę cukru. Coś mi się tam pomajtało i łup. To cud, że mieszkanie nie wyleciało w powietrze.
Od rozlania do butelek minęły już ponad trzy tygodnie. Próbowałem piwka. Ale o tym innym razem.
Popełniłem swoją pierwszą warkę. Żółtodziób ze mnie, ale jestem pewnien, że mógłbym napisać coś co z powodzeniem mogłoby uchodzić, za antyporadnik domowego browarnictwa.
Zacznę od ogólnych refleksji.
Zacząłem od prostego brew-kita jasne pełne. Nie ma co wierzyć, w zapewnienia, że puszka starczy na tyle i tyle litrów. Na wodzie lepiej oszczędzać. Wiem o tym, niestety teraz.
Czasy "produkcji" podawane w instruckji są bardzo umowne. Rozlewnaie zajęło mi około 5 godzin. Miało być pięć razy krócej.
Czasem dobrze poczytać zanim człowiek weźmie się do roboty. Ja miałem na koncie tylko instrukcję z zestawu startowego. Przeczytaną fragmnentarycznie. Tak mi się śpieszyło do roboty, że drożdże wysypałem z torebki do wiadra zamiast przygotować je grzecznie w kubeczku.
Znowu czytanie. Do refermentacji do każdej z butelek dowaliłem czubatą łyżeczkę cukru. Coś mi się tam pomajtało i łup. To cud, że mieszkanie nie wyleciało w powietrze.
Od rozlania do butelek minęły już ponad trzy tygodnie. Próbowałem piwka. Ale o tym innym razem.
Comment