Kurza twarz, starter z gęstwy Wyeast Weihenstephaner Weizen zebranej z feremntacji burzliwej 21 sierpnia od 12 godzin jeszcze nie ruszył Nawet jeden, samotny dróżdż nie podniósł tyłka z dna. Co za lenie.
Nie ma żadnej karuzeli - u mnie wszystkie stworzenia, poczynając od psa, przez kwiaty doniczkowe po drożdże muszą same walczyć o przetrwanie
Ale ta gęstwa przeszła sama siebie - jeszcze takiego numeru nie miałam:
- po 24 godzinach zero, absolutne zero jakiegokolwiek ruchu. Patrzyłam pod światło, prawie nos wsadziłam do słoika. Ale na dnie - 3 razy więcej błotka, niż na początku. Czyli pracują dziady, tylko już kompletnie po kryjomu. Wlałam zatem starter do brzeczki. Wstaję rano - cisza. Sprawdzam wieczorem - cisza Daję szansę do rana - dziś jest czapa piany.
Od zakończenia gotowania do rozpoczęcia fermentacji 60 godzin Wprawdzie brzeczka cały czas ładnie pachniała i teraz aromat fermentacji też piękny, no, zobaczymy, czy będzie to czuć w gotowym piwie...
eee tam, prosta rzecz. Zamiast "bełkotki" do otworu w deklu montujesz wężyk którego drugi koniec zanurzasz w słoiku z wodą. Ewentualne uciekające drożdże trafiają do słoja.
Ja nie używam bełkotki i moja pokrywa nie jest dziurawa. Dzisiaj, jako że jest przytrzymana poszewką od poduszki obwiązaną gumką wokół fermentora, drożdże nie mogły "wzejść" wyżej, to mam plamę na podłodze
Też nie używam zamknięcia wodnego jednak w przypadku pszenic stosuję właśnie wydmuszkę. Raz, że nie mam plamy przy fermentorze, dwa, że łatwiej zachować "sterylność".
Dawno mi się taki drożdż nie trafił - najpierw zero ruchu, a potem zmasowany atak - raczej się zawsze wszystko pod pokrywą kończy, więc nie miałam potrzeby tworzenia dodatkowych struktur
Comment