Kwas! Paskudztwo, obrzydlistwo. Porażka. Pierwsza butelka w kanalizacji. Kolejne znajdą się tam niebawem. Nie wiem dlaczego skwaśniało. Niby wszystko było robione tak jak należy... Prócz tego, że pierwsze, płynne drożdże nie znalazły się w brzeczce tylko poszły do szamba od razu. Fermentowane suchymi drożdżami piwo nigdy nie wyszło mi jeszcze tak źle. Cóż - kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Zasyp:
2 kg pilzneński
1 kg pszeniczny jasny
1 kg pszeniczny ciemny
0,7 kg monachijski
Zacieranie:
44 stopnie - 15 minut
63 stopnie - 30 minut
72 stopnie - 30 minut
78 stopni - 15 minut
Chmielenie:
50 g lubelskiego, trudno powiedzieć ile czasu trwało chmielenie, to była godzina 2. w nocy ale powiedzmy, że około godziny
Drodże:
Wyeast 3068
Wyszły ok. 23 litry 10,5 Blg
Zacierałem na przełomie września i października, dzisiaj rano (2. października) piękna czapka piany w fermentorze. Temperatura 20 stopni.
Lękiem napawała mnie perspektywa filtrowania zacieru. Poprzednim razem wyszła z tego taka... kicha, że już miałem sobie powiedzieć: "pszenicznego nigdy nie zrobię!". No ale zostało mi jeszcze kilka kilogramów słodu pszenicznego, jakoś go zużyć trzeba. I nie poddawać się!
Zrobiłem podbicie, przelałem zacier (podgrzany tak jak nakazano), odczekałem pół godzinki i jazda. Leciało pięknie, może nie była to najkarowniejsza brzeczka na świecie ale chyba nie odbiegała mocno od tego co otrzymywałem do tej pory z jęczmienia. Prócz tego cały czas starałem się trzymać nieco cieczy nad młótem. Młóto tak się ciekawie ułożyło, że przy otwarciu kranika na maksa brzeczka spływała jak woda z wanny Filtrowania trwało jakieś 1,5 do 2 godzin.
Mija czwarty dzień fermentacji burzliwej. Oj, ta jest wyjątkowo burzliwa, piana pojawiła się bardzo szybko i w ogóle nie chce opadać. A jak pięknie pachnie! W porównaniu z każdym innym piwem warzonym do tej pory to zapach fermentacji pszeniczniaka jest... nieporównywalny Sam trzymam kciuki za to piwo.
Chciałem zebrać drożdże, które zapewne sobie pływają na wierzchu ale nie mogę się w ogóle do nich dobrać, piany nie będę psuł, ciekawe czy do piątku dam radę zebrać ich trochę na następną warkę? Plan jest taki, żeby w weekend uwarzyć pszeniczne jasne i zasilić je drożdżami z fermentującej jeszcze warki, po prostu chcę przelać nieco "wierzchniego" młodego piwa do nowej brzeczki. Czes w swoim artykule o pszeniczniakach pisał, że można tak setkę razy
Zasyp:
2 kg pilzneńskiego
2,5 kg pszenicznego jasnego
Chmiel:
30 g Lubelskiego
Drożdże:
Wyeast 3068 zebrane z wierzchu fermentującej warki nr 10
Dzisiaj dochodzi mi całkiem nowe zadanie: śrutowanie słodów (sprzęt - Porkert). Dochodzi również nowa metoda zasilania brzeczki drożdżami - pierwszy w życiu odzysk z poprzedniej warki (jeszcze pracującej). W związku z tym od razu mam pytanie. Jako, że widzę na powierzchni GĘSTWĘ (tak, drożdże zebrały się na wierzchu i wyglądają jak budyniowa piana o zabarwieniu beżowym) to zapewne mam sterylną łyżką wyjąć ich nieco z fermentora i od razu przerzucić (lub wykonać starter - tak chyba lepiej) do drugiego fermentora z nową pszeniczną brzeczką?
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika banaszek
(...)
Jako, że widzę na powierzchni GĘSTWĘ (tak, drożdże zebrały się na wierzchu i wyglądają jak budyniowa piana o zabarwieniu beżowym) to zapewne mam sterylną łyżką wyjąć ich nieco z fermentora i od razu przerzucić (lub wykonać starter - tak chyba lepiej) do drugiego fermentora z nową pszeniczną brzeczką?
Zbierając drożdże z powierzchni brzeczki nie ma potrzeby robić startera, są wystarczająco silne do bezpośredniego zadania nimi nowej brzeczki.
Zabutelkowane. Robiłem tylko fermentację burzliwą.
Dziwnie smakuje... Sądziłem, że aromat i smak powinien być podobny do przemysłowych pszeniczniaków. A moje smakuje... Nijak. W ogóle nie czuję goździków/bananów znanych chociażby z gotowca BA. Nie wiem co o tym myśleć. Co prawda piwo nie refermentowało w butelkach, próba wykonana została na młodym piwie.
Drożdże zebrane z wierzchu posłałem do kolejnej warki.
No, zatarłem. 21 l, 12 Blg. W końcu zasyp był taki: 2,2 pilzneńskiego, 2,7 pszenicznego jasnego.
Śrutowanie poszło gładko (trochę hałasu było). Zacieranie całkiem całkiem. Drożdże z poprzedniej warki, zaczęły pracować po kilkudziesięciu minutach! Po dobie skończyły swoją widoczną gołym okiem pracę. Zapach fermentacyjny... dziwny... Chyba po prostu śmierdzi. Coś z pszeniczniakami albo mi nie idzie albo tak po prostu ma być.
Chyba jednak muszę do kogoś pójść na korepetycje. Piwa jęczmienne idą mi gładko a z pszeniczniakami coś mam pod górę.
Jednak wydaje mi się, że ten nieładny zapach zarówno tej warki jak i następnej to nie jest nic niepokojącego. Nieładnie pachnie pochylając głowę nad otwartym fermentorem natomiast już piwo nalane do szklaneczki jest całkiem całkiem. Ma co prawda typową dla młodego piwa niską pienistość i znikome wysycenie CO2 ale w smaku nieco przypomina pszeniczniaka Trochę mnie zdziwiło to, że smak goździkowo-bananowy jest mało intensywny ale może tak ma być
Comment