[...]Namoczyłem sód celem podniesienia jego wilgotności - 30 minut, następnie godzinę "zacierałem" na blasze w piekarniku w temperaturze 65*C (-+5), po godzinie wolno podgrzałem do 150*C. Wyszedł smaczny karmel troszkę ciemniejszy od jasnego.
Dzięki. Szukałem tego typu szczegółów ale trafiałem jedynie na ogólniki na ten temat.
Jedno pytanko, jeśli pozwolisz. Ile trwał podjazd do tych 150*C (jeżeli ma to jakieś znaczenie) i czy była na tej temperaturze przerwa?
Dzięki. Szukałem tego typu szczegółów ale trafiałem jedynie na ogólniki na ten temat.
Jedno pytanko, jeśli pozwolisz. Ile trwał podjazd do tych 150*C (jeżeli ma to jakieś znaczenie) i czy była na tej temperaturze przerwa?
Czas podjazdu do 150*C nie został zmierzony, na oko tak ze 15 minut i stop. Znaczenie chyba ma niewielkie ponieważ właściwe zacieranie już się odbyło a sam proces karmelizacji zakończyłem gdy kolorek był OK.
W suszeniu słodu nie ma przerw. Przy produkcji słodu karmelowego najistotniejsze jest podgrzanie do temp. karmelizacji. Problem polega na tym, że suszy się gorącym powietrzem, a ziarno powinno być wilgotne. Nowoczesne słodownie mają z tym problem, najlepiej proces wychodzi na zabytkowych słodowniach dwusiatkowych. "Przerwa" 65 C powinna trwać 90 - 120 min, potem szybkie suszenie gorącym powietrzem; w zależności o d tego, co się chce otrzymać w temp. od 90 do 180 C. Piekarnik z tzw. "termoobiegiem" też nie do końca się nadaje, bo obraca cały czas nawilżonym (woda ze słodu) powietrzem, a do suszenia powinno być suche. Ale czasem partyzantka też daje efekty, sam tak robiłem.
Wczoraj wypiłem Markowe Domowe z warki pierwszej , ponad rok leżakowania, smak delikatny lekko pszeniczny z owocową nutą, piana wzorowa. Piwo miało dodatkową zaletę
było litrowe i jedną wadę było ostatnie.
Piwo Grilowe nabiłem w 20 butelek 0,5 litra oraz 12 petów 1,5 litra, refermentacja na cukrze 270 gram na 29 litrów. Ballinga nie zmierzyłem bo popsułem próbnik - stłukło się przy samym spodzie. Ale naprawię silikonem i już się w tym miejscu nie rozbije .
Po blisko 3 miesiecznej przerwie uwarzyłem 12 warkę.
Zasyp: 6 kg pilzneńskiego
0,3 kg karmelowego
Drozdże: Danstar Winsdor
Chmiele: 30g marynki i tyleż samo lubelskiego, dodatkowo parę granulek lubelskiego do fermentacji na zimno.
Zacieranie: zasyp do wody 35*C, podgrzanie do 53*C przerwa 10 minut, podgrzanie do 64*C
przerwa 60 minut, podgrzanie do 73*C przerwa 30 minut, podgrzanie do 77*C wymiana mieszadła na wkład filtracyjny i 20 minutowe oczekiwanie na utworzenie złoża.
Filtracja zajęła 4 godziny ( za duży zasyp do 20 litrowego gara), całe warzenie zajęło 11 godzin od 10 do 21.
Chmielenie miało być godzinne a zajęło ze 2 godziny, co dolałem brzeczki z filtracji to gotowanie ustawało.
Ale co tam warto było wyszło 45 litrów o gęstości 11,5 BLG co daje 86,25% sprawności warzelni
Śruta faktycznie drobno zmielona, jednak podczas filtracji ma chyba znaczenie wysokość złoża filtracyjnego ( mocniej się zbija) gdy sypię do 20 lirowego garnka zaciernego 5,5 kg wszystko jest OK. Chmielenie robię w beczce 50 litrowej stosując siateczki do chmielu.
Co do przełomu czas liczyłem od zagotowania ostatniej porcji brzeczki. Było trochę chaosu przez to filrowanie i po raz pierwszy gotowałem w kegu 50L.
Co do sprawności warzenia , wydała mi się jakaś za wysoka - sprawdziłem więc ponownie ile mam litrów w niewyskalowanej beczce mierząc wysokość słupa i podstawiając do wzoru na objętość. Wyszło 42 litry ( na oko 45 ) więc wydajność bliższa prawdzie to jakieś 80,5%.
Warka 12 była pewnym eksperymentem technicznym - udało się spokojnie zagotować 42 litry brzeczki w 50 litrowym kegu na kuchence gazowej (Wrozamet - może temu że z Wrocka ).
Kolejnym wyzwaniem było zdjęcie 57,5 kg z kuchenki ( 12kg keg), żeby nie siłować się z gorącą beką wykombinowałem to tak, chmielenie w siateczkach następnie wyjęcie chmielu i zainstalowanie chłodnicy ze starym słabym mieszadełkiem. Po ochłodzeniu do 25*C zestawiłem spokojnie na taboret, a później na podłogę zadałem drożdże i gotowe.
Co do przełomu czas liczyłem od zagotowania ostatniej porcji brzeczki.
Marku, jeśli mogę cos podpowiedziec, to "przełom brzeczki" dotyczy wytrącania się z niej osadu; dobry to taki, gdy w klarownej brzeczce pływają duże kłaczki osadu gorącego. To takie białe grube kawały w bulgotującej brzeczce. Ponoć istotnym jest, aby we właściwym momencie (czyli tuz po jej zagotowaniu) dodać chmiel - zawarte w nim garbniki maja istotny wpływ na "dobry" przełom.
PS. Powiem szczerze, ze nie zawsze dobry (a więc dobrze widoczny) przełom udaje mi się uzyskać. Być może jest to powód do założenia nowego tematu?
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Wielki_B
Marku, jeśli mogę cos podpowiedziec, to "przełom brzeczki" dotyczy wytrącania się z niej osadu; dobry to taki, gdy w klarownej brzeczce pływają duże kłaczki osadu gorącego. To takie białe grube kawały w bulgotującej brzeczce. Ponoć istotnym jest, aby we właściwym momencie (czyli tuz po jej zagotowaniu) dodać chmiel - zawarte w nim garbniki maja istotny wpływ na "dobry" przełom.
PS. Powiem szczerze, ze nie zawsze dobry (a więc dobrze widoczny) przełom udaje mi się uzyskać. Być może jest to powód do założenia nowego tematu?
Cóż mogę powiedzieć przełomów miałem tyle ile razy wlewałem chłodną brzeczkę do gotującej się, czyli jakieś 7-8 razy. Wytrącały się wtedy paskudne białka (czy cóś w tym rodzaju ) zebrałem to gówno sitkiem i się tym nie przejmuję ) po zagotowaniu całej całości zadałem chmielu. Po raz pierwszy widziałem tyle "białka" w brzeczce mam nawet zdjęcie tej paskudy na talerzu.
Comment