A było to tak
Pierwsza warka
Kupiłem w Biowinie kilka potrzebnych rzeczy, w tym literaturę "fachową". Przeczytałem, pomyszkowałem po stronce Browar.biz'u i..... się zaczęło.
Z początku szło bardzo gładko- wyniki książkowe, więc i radość duża. Aż w końcu pochwaliłem się na forum, że to już piąty dzień i że bąbelkowanie jest bardzo, bardzo słabe. Pewien ktoś, myśląc, że ma browarnika przed ekranem, napisał, że jego zdaniem trzeba by na cichą zlać. Jak tu nie słuchać kolegów- złapałem za dymion i wlałem wszystko do butelek. Po zabutelkowaniu (dosypując cukru do butelek) wróciłem na forum, aby się pochwalić moim wyczynem i...... się zaczęło.
Wtedy dowiedzałem się, że cicha fermentacja to nie zachodzi w butelkach, ale w drugim fermentorze . Panika totalna- pół Polski wróży "wielki wybuch". Ze strachu zadzwoniłem do pracy, że nie przyjdę, bo muszę pomagać w ewentualnej ewakuacji. Transportery przykryłem, żeby mi butelki nie przeleciały do sąsiada. W końcu trochę wkładałem szczotkę i trzęsłem buteleczkami, aby co się miało stać się stało. Ale nic, na szczęście. Piwo, z którego byłem dumny (dopóki nie otworzyłem buteleczki z drugiej warki) nie wybuchło i zostało wypite niemal doszczętnie
Pierwsza warka
Kupiłem w Biowinie kilka potrzebnych rzeczy, w tym literaturę "fachową". Przeczytałem, pomyszkowałem po stronce Browar.biz'u i..... się zaczęło.
Z początku szło bardzo gładko- wyniki książkowe, więc i radość duża. Aż w końcu pochwaliłem się na forum, że to już piąty dzień i że bąbelkowanie jest bardzo, bardzo słabe. Pewien ktoś, myśląc, że ma browarnika przed ekranem, napisał, że jego zdaniem trzeba by na cichą zlać. Jak tu nie słuchać kolegów- złapałem za dymion i wlałem wszystko do butelek. Po zabutelkowaniu (dosypując cukru do butelek) wróciłem na forum, aby się pochwalić moim wyczynem i...... się zaczęło.
Wtedy dowiedzałem się, że cicha fermentacja to nie zachodzi w butelkach, ale w drugim fermentorze . Panika totalna- pół Polski wróży "wielki wybuch". Ze strachu zadzwoniłem do pracy, że nie przyjdę, bo muszę pomagać w ewentualnej ewakuacji. Transportery przykryłem, żeby mi butelki nie przeleciały do sąsiada. W końcu trochę wkładałem szczotkę i trzęsłem buteleczkami, aby co się miało stać się stało. Ale nic, na szczęście. Piwo, z którego byłem dumny (dopóki nie otworzyłem buteleczki z drugiej warki) nie wybuchło i zostało wypite niemal doszczętnie
Comment