Witam Wszystkich.
Dziś miałem bardzo pracowity dzień, dzień w którym zacierałem po raz pierwszy. Była to moja trzecia warka, pierwsze dwie zrobiłem z puszek, na początku Lager a następnie Stout. Oba piwa wyszły dobre i smaczne, byłem i jestem z nich zadowolony.
Jednak po przeczytaniu większości postów na forum stwierdziłem że zacieranie to jest to
Słody przyszły już w zeszłym tygodniu w sumie 70 kilo, na trochę powinno mi to wystarczyć. Wczoraj przez ponad 4 godziny śrutowałem 6 kilo (maszynką do maku) a na początku myślałem, że zajmie mi to trochę ponad godzinkę.
Dziś rano wstałem o 5.30, tak wcześnie gdyż musiałem się ze wszystkim wyrobić do 14. Pobiegłem do piwnicy po dwa garnki, jeden 38 litrowy drugi 22 litrowy.
Zsyp :
Słód Pilzneński 5 kilo z bogutyna
Słód Monachijski 1 kilo z BA
Wcześniej miałem juz wszystko przygotowane, pończochy, wkład filtrujący, termometr laboratoryjny, balingomierz, wszelkiego rodzaju rurki, węże, szklanki, garnki i łyżki.
Na podaną ilość słodów wziąłem 16 litrów wody podgrzałem do 73 stopni i wsypałem słód. Trochę zrzedła mi mina kiedy ze wszystkiego zrobiła się jedna klucha której nie mogłem rozmieszać, spanikowałem, zapewne źle poważyłem słody albo dałem za mało wody. No ale nic po 5 min jakoś wszystko zrobiło się płynniejsze. Temperatura spadła do 62 stopni, taką temperaturę utrzymywałem 40 min, po tym czasie mieszanina była juz dość płynna co mnie uspokoiło, następnie podniosłem temperaturę do 72 stopni i przetrzymałem tez 40 min, zrobiło się płynne jeszcze bardziej. Podczas tych 80 min mieszałem cały czas na okrągło, no z małymi przerwami, chciałem mieć dużą wydajność. Na tym etapie produkcji byłem bardzo zadowolony z siebie. Wszystko szło zgodnie z planem, a było już około 9 rano. Po 40 min podgrzałem całość do 80 stopni i po zanurzeniu wkładu filtrującego i zamieszaniu zacząłem filtracje. I tu również miłe zaskoczenie, na początku dość mętny roztwór, który z czasem zaczął się klarować, aż w końcu uznałem ze juz klarowniejsze nie będzie i zacząłem zbierać filtrat. W międzyczasie na kuchni grzało się juz 10 litrów wody do wysładzania. Pierwszy odciąg miał 22 blg z czego bardzo się ucieszyłem. W sumie wysładzałem około 20 litrami wody, przy czym ostatni odciąg miał 3 blg.
Przyszedł czas na chmielenie
Marynka granulat 50 gram od początku wrzenia
Lubelski granulat 25 gram po godzinie dotowania na ostatnie 10 min.
Wczoraj udało mi się znaleźć czas i wyparzyłem dwa razy pończochy, dziś je zapakowałem i do gara. I tu za bardzo nie wiedziałem czy zostawić tak to samo sobie czy mieszać. Wiec co pewien czas mieszałem i wygniatałem tą pończochę i chyba nie potrzebnie, część chmielu przeszła do roztworu, ale o tym miałem dowiedzieć się później. Poza tym zauważyłem wytrącenie białych osadów w dość znacznej ilości. Ale mówię sobie to nic zdekantuje się.
Po gotowaniu gar został wstawiony do wanny z zimną wodą, niestety ten jasny osad był na tyle lekki ze dekantacja nie wchodziła w grę, dlatego na lejek który umieściłem w balonie naciągnąłem rajstopę. W czasie chłodzenia wszystkie rzeczy których miałem teraz zamiar używać zostały umyte mydłem i obficie moczone w roztworze pirosiarczynu. Rozrobiłem również drożdże Safale 04 w wodzie z łyżeczką cukru, juz po 15 min zaczęły obficie pracować. Jak na razie wszystko wyglądało ok, a była 13 po południu. Brzeczkę schłodziłem do 25 stopni i przelałem do balonu, w pączosze zebrało mi się bardzo dużo osadów, a kiedy chciałem ja wyciągnąć niestety wpadła mi do środka, zakrzywionym drutem udało mi się ją jednak złapać i powoli odcisnąć wyciągnąć przez cienką szyjkę w balonie. Na sam koniec dodałem drożdże i jeszcze 4 szklanki wody.
Suma sumarów to 26 litrów brzeczki o blg początkowym 15, czyli jak na początek może być. Wróciłem właśnie do domu, drożdże jeszcze nie zaczęły pracować, znaczy się nie zbyt ostro, raz na 5 min z rurki wydobywa się bąbelek. Mam nadzieje że podczas przelewania do balonu brzeczka napowietrzyła się sama wystarczająco, pewnie jutro sie okaże. Poza tym martwi mnie jeszcze jedna rzecz, mianowicie zapach. Gaz wydobywający się z warek z puszek miał ładny zapaszek drożdżowy i taki słodki. Ten natomiast pachnie stęchlizną jak by kapustą, w każdym razie nie za ładnie. Z tego co wyczytałem podobno nie ma się czym przejmować, ale jednak ta niepewność jest. Mam nadzieje że podczas jak wyciągałem pończochę to brzeczka mi się nie zakaziła.
Poza tym jeszcze takie mam pytanie, roztwór po wygotowaniu słodu miał bardzo silny zapach zbożowy, czy zapach ten zniknie?
Pozdrawiam
Dziś miałem bardzo pracowity dzień, dzień w którym zacierałem po raz pierwszy. Była to moja trzecia warka, pierwsze dwie zrobiłem z puszek, na początku Lager a następnie Stout. Oba piwa wyszły dobre i smaczne, byłem i jestem z nich zadowolony.
Jednak po przeczytaniu większości postów na forum stwierdziłem że zacieranie to jest to
Słody przyszły już w zeszłym tygodniu w sumie 70 kilo, na trochę powinno mi to wystarczyć. Wczoraj przez ponad 4 godziny śrutowałem 6 kilo (maszynką do maku) a na początku myślałem, że zajmie mi to trochę ponad godzinkę.
Dziś rano wstałem o 5.30, tak wcześnie gdyż musiałem się ze wszystkim wyrobić do 14. Pobiegłem do piwnicy po dwa garnki, jeden 38 litrowy drugi 22 litrowy.
Zsyp :
Słód Pilzneński 5 kilo z bogutyna
Słód Monachijski 1 kilo z BA
Wcześniej miałem juz wszystko przygotowane, pończochy, wkład filtrujący, termometr laboratoryjny, balingomierz, wszelkiego rodzaju rurki, węże, szklanki, garnki i łyżki.
Na podaną ilość słodów wziąłem 16 litrów wody podgrzałem do 73 stopni i wsypałem słód. Trochę zrzedła mi mina kiedy ze wszystkiego zrobiła się jedna klucha której nie mogłem rozmieszać, spanikowałem, zapewne źle poważyłem słody albo dałem za mało wody. No ale nic po 5 min jakoś wszystko zrobiło się płynniejsze. Temperatura spadła do 62 stopni, taką temperaturę utrzymywałem 40 min, po tym czasie mieszanina była juz dość płynna co mnie uspokoiło, następnie podniosłem temperaturę do 72 stopni i przetrzymałem tez 40 min, zrobiło się płynne jeszcze bardziej. Podczas tych 80 min mieszałem cały czas na okrągło, no z małymi przerwami, chciałem mieć dużą wydajność. Na tym etapie produkcji byłem bardzo zadowolony z siebie. Wszystko szło zgodnie z planem, a było już około 9 rano. Po 40 min podgrzałem całość do 80 stopni i po zanurzeniu wkładu filtrującego i zamieszaniu zacząłem filtracje. I tu również miłe zaskoczenie, na początku dość mętny roztwór, który z czasem zaczął się klarować, aż w końcu uznałem ze juz klarowniejsze nie będzie i zacząłem zbierać filtrat. W międzyczasie na kuchni grzało się juz 10 litrów wody do wysładzania. Pierwszy odciąg miał 22 blg z czego bardzo się ucieszyłem. W sumie wysładzałem około 20 litrami wody, przy czym ostatni odciąg miał 3 blg.
Przyszedł czas na chmielenie
Marynka granulat 50 gram od początku wrzenia
Lubelski granulat 25 gram po godzinie dotowania na ostatnie 10 min.
Wczoraj udało mi się znaleźć czas i wyparzyłem dwa razy pończochy, dziś je zapakowałem i do gara. I tu za bardzo nie wiedziałem czy zostawić tak to samo sobie czy mieszać. Wiec co pewien czas mieszałem i wygniatałem tą pończochę i chyba nie potrzebnie, część chmielu przeszła do roztworu, ale o tym miałem dowiedzieć się później. Poza tym zauważyłem wytrącenie białych osadów w dość znacznej ilości. Ale mówię sobie to nic zdekantuje się.
Po gotowaniu gar został wstawiony do wanny z zimną wodą, niestety ten jasny osad był na tyle lekki ze dekantacja nie wchodziła w grę, dlatego na lejek który umieściłem w balonie naciągnąłem rajstopę. W czasie chłodzenia wszystkie rzeczy których miałem teraz zamiar używać zostały umyte mydłem i obficie moczone w roztworze pirosiarczynu. Rozrobiłem również drożdże Safale 04 w wodzie z łyżeczką cukru, juz po 15 min zaczęły obficie pracować. Jak na razie wszystko wyglądało ok, a była 13 po południu. Brzeczkę schłodziłem do 25 stopni i przelałem do balonu, w pączosze zebrało mi się bardzo dużo osadów, a kiedy chciałem ja wyciągnąć niestety wpadła mi do środka, zakrzywionym drutem udało mi się ją jednak złapać i powoli odcisnąć wyciągnąć przez cienką szyjkę w balonie. Na sam koniec dodałem drożdże i jeszcze 4 szklanki wody.
Suma sumarów to 26 litrów brzeczki o blg początkowym 15, czyli jak na początek może być. Wróciłem właśnie do domu, drożdże jeszcze nie zaczęły pracować, znaczy się nie zbyt ostro, raz na 5 min z rurki wydobywa się bąbelek. Mam nadzieje że podczas przelewania do balonu brzeczka napowietrzyła się sama wystarczająco, pewnie jutro sie okaże. Poza tym martwi mnie jeszcze jedna rzecz, mianowicie zapach. Gaz wydobywający się z warek z puszek miał ładny zapaszek drożdżowy i taki słodki. Ten natomiast pachnie stęchlizną jak by kapustą, w każdym razie nie za ładnie. Z tego co wyczytałem podobno nie ma się czym przejmować, ale jednak ta niepewność jest. Mam nadzieje że podczas jak wyciągałem pończochę to brzeczka mi się nie zakaziła.
Poza tym jeszcze takie mam pytanie, roztwór po wygotowaniu słodu miał bardzo silny zapach zbożowy, czy zapach ten zniknie?
Pozdrawiam
Comment