Witam!
Nadeszła ta chwila, w której z nieukrywaną przyjemnością zaczynam opisywać historię domowego browaru „Dytyramb”. Rozpocznę od małego cofnięcia się w czasie, kiedy to zauroczony mnogością piw serwowanych w angielskich pubach (szczególnie miło wspominam browarnianą karczmę Harveys) postanowiłem urozmaicić sobie życie w Polsce. Szybko trafiłem na stronę browar.bizu i godzinami studiowałem tutejsze wątki. Po powrocie do kraju, pełen wiedzy teoretycznej, stwierdziłem, że przyszedł czas na praktykę. Tak też, pamiętając długą i krętą drogę opanowywania podstaw pracy w ciemni, postanowiłem skontaktować się z osobą, która to o warzeniu piwa wie niemało, aby uniknąć początkowych niepowodzeń. Osobą tą była „guru dolnośląskich piwowarów”, czyli Marusia. Po wcześniejszym umówieniu się i zapoznaniu, pojechałem do Piotrowic, aby przyglądać się całemu procesowi zacierania. Wiele nurtujących spraw się wówczas wyjaśniło i poczułem, że jestem już gotów…
Pragnę tutaj bardzo podziękować Agnieszce za wtajemniczenie mnie w magiczną wtenczas sztukę fermentacji i wszelką pomoc, bez której mógłbym się nie obejść.
Przygoda rozpoczęła się na dobre 26 kwietnia 2008 roku, kiedy to uwarzyłem samodzielnie pierwsze piwo. Piworodna, bo taka jej nazwa, będzie więc pierwszym przepisem niniejszego wątku.
Do dzieła!
Nadeszła ta chwila, w której z nieukrywaną przyjemnością zaczynam opisywać historię domowego browaru „Dytyramb”. Rozpocznę od małego cofnięcia się w czasie, kiedy to zauroczony mnogością piw serwowanych w angielskich pubach (szczególnie miło wspominam browarnianą karczmę Harveys) postanowiłem urozmaicić sobie życie w Polsce. Szybko trafiłem na stronę browar.bizu i godzinami studiowałem tutejsze wątki. Po powrocie do kraju, pełen wiedzy teoretycznej, stwierdziłem, że przyszedł czas na praktykę. Tak też, pamiętając długą i krętą drogę opanowywania podstaw pracy w ciemni, postanowiłem skontaktować się z osobą, która to o warzeniu piwa wie niemało, aby uniknąć początkowych niepowodzeń. Osobą tą była „guru dolnośląskich piwowarów”, czyli Marusia. Po wcześniejszym umówieniu się i zapoznaniu, pojechałem do Piotrowic, aby przyglądać się całemu procesowi zacierania. Wiele nurtujących spraw się wówczas wyjaśniło i poczułem, że jestem już gotów…
Pragnę tutaj bardzo podziękować Agnieszce za wtajemniczenie mnie w magiczną wtenczas sztukę fermentacji i wszelką pomoc, bez której mógłbym się nie obejść.
Przygoda rozpoczęła się na dobre 26 kwietnia 2008 roku, kiedy to uwarzyłem samodzielnie pierwsze piwo. Piworodna, bo taka jej nazwa, będzie więc pierwszym przepisem niniejszego wątku.
Do dzieła!
Comment