Po popełnionych 6 warkach z Brew-Kitów przyszedł czas na zacieranie.
W tym celu zakupiłem kociołek typu Lidl i zestaw BA pszeniczne ciemne. I oczywiście zmontowałem filtr z oplotu wężyka.
Podgrzałem wodę, dodałem wszystkie słody oprócz czekoladowego i ustaliłem temperaturę na ok. 45 st. I tu pierwsze zaskoczenie - ogromne zróżnicowanie temperatury w objętości gara. Przy wyłączonej grzałce pomiędzy dnem po boku, a górą centralnie było to około 5 st. róznicy. W związku z tym poszczególne przerwy odbywały się raczej w temperaturach raczej umownych... Zobaczymy co z tego będzie.
Próba wyszła po jakiś 15-20 min w ok. 72 st.
Nie udało mi się zamontować szczelnie filtra z oplotu w garze, więc kupiłem redukcję i zamontowałem go w wiadrze. Przełożyłem ostrożnie małym garnkiem zawartość gara do wiadra. Filtracja (wolniutka, cienkim sikiem) i wysładzanie trwała ok. godziny. Pierwsze 3-4 litry wróciły do filtratora.
Gotowanie zgodnie z planem, chociaż nie nazwę tego wrzeniem. Sprawdzałem temperaturę i było cały czas w okolicy 99 st. Po gotowaniu, lugiem swobodnym z wysokości ok. 1 m przelałem zawartość z kranika gara do fermentatora.
Schłodziłem brzeczkę do 24 st. (12 Blg) i zadałem drożdże wsypując je po prostu do środka. Bałem się, że trochę za ciepło, ale organizacyjnie nie dało rady więcej czekać, a w teorii drożdże powinny wytrzymać. Po nocy drożdże już pracowały, a wieczorem była piana na 1 cm. Fermentator stoi przy okienku i zasilany jest opływem powietrza 10-18 st.
Na razie tyle. Zastanawiam się nad dalszym ciągiem. Nie mam specjalnej ochoty przelewać na cichą (nigdy tego nie robiłem), chyba zdecyduje sie na butelkowanie po ustaniu fermentacji.
W tym celu zakupiłem kociołek typu Lidl i zestaw BA pszeniczne ciemne. I oczywiście zmontowałem filtr z oplotu wężyka.
Podgrzałem wodę, dodałem wszystkie słody oprócz czekoladowego i ustaliłem temperaturę na ok. 45 st. I tu pierwsze zaskoczenie - ogromne zróżnicowanie temperatury w objętości gara. Przy wyłączonej grzałce pomiędzy dnem po boku, a górą centralnie było to około 5 st. róznicy. W związku z tym poszczególne przerwy odbywały się raczej w temperaturach raczej umownych... Zobaczymy co z tego będzie.
Próba wyszła po jakiś 15-20 min w ok. 72 st.
Nie udało mi się zamontować szczelnie filtra z oplotu w garze, więc kupiłem redukcję i zamontowałem go w wiadrze. Przełożyłem ostrożnie małym garnkiem zawartość gara do wiadra. Filtracja (wolniutka, cienkim sikiem) i wysładzanie trwała ok. godziny. Pierwsze 3-4 litry wróciły do filtratora.
Gotowanie zgodnie z planem, chociaż nie nazwę tego wrzeniem. Sprawdzałem temperaturę i było cały czas w okolicy 99 st. Po gotowaniu, lugiem swobodnym z wysokości ok. 1 m przelałem zawartość z kranika gara do fermentatora.
Schłodziłem brzeczkę do 24 st. (12 Blg) i zadałem drożdże wsypując je po prostu do środka. Bałem się, że trochę za ciepło, ale organizacyjnie nie dało rady więcej czekać, a w teorii drożdże powinny wytrzymać. Po nocy drożdże już pracowały, a wieczorem była piana na 1 cm. Fermentator stoi przy okienku i zasilany jest opływem powietrza 10-18 st.
Na razie tyle. Zastanawiam się nad dalszym ciągiem. Nie mam specjalnej ochoty przelewać na cichą (nigdy tego nie robiłem), chyba zdecyduje sie na butelkowanie po ustaniu fermentacji.
Comment