Witam odwiedzających!
Postanowiłem napisać parę słów o moich domowych przygodach z warzeniem. Na początek może parę słów jak do tego doszło! Mimo iż jestem zarejestrowany na browar.biz kawał czasu, to głównie korzystałem z tego portalu traktując je jako źródło informacji o interesujących mnie piwach na polskim rynku. Oczywiście w miarę poznawania piwnego świata zacząłem doceniać browary regionalne, z czasem postrzegając piwo nie jako orzeźwiający napój z niewielką ilością alkoholu, ale jako pieczołowicie przygotowaną recepturę tradycyjnego, znanego od wieków trunku, którego techniki wytwarzania powinny być pielęgnowane i przekazywane następnym pokoleniom. Tak więc zacząłem intensywnie przeglądać dział "browarnictwo amatorskie" by po około czterech miesiącach podjąć decyzję o samodzielnym warzeniu ze słodów (rozrabianie puchy to wg. mnie strata tej magii warzenia). Chciałem najpierw podjechać do Wrocka do Czeskiego Raju na pokaz aby poczuć zapach słodu, chmielu, smak brzeczki itp itd, lecz zawsze terminy "pokazów" nakładały mi się z obowiązkami. Postanowiłem więc polecieć na żywioł podpierając się jedynie cennymi poradami z niniejszego forum.
Do rzeczy! pierwsza warka Pale Ale (zestaw startowy + woda z Lidla) - uwarzona na początku grudnia 2010, tak aby zaprezentować ojcu (smakoszowi) swój pierwszy produkt jeszcze przed Sylwestrem. Wyszło za dużo ekstraktu (brak wprawy przy wysładzaniu) ale "dobre". Drugra warka także Pale Ale (też na wodzie z Lidla) - ekstrakt książkowy - udało się - wyszło "dobre". Trzecia warka to pils, którego nazwałem "Hauptmanner" (uwarzone 200m od rodzinnego domu Hauptmannów, a woda to przegotowana kranówka). I tu zaczęły się problemy - podczas burzliwej w mieszkaniu czuć było jajo, ale posty na forum uspokoiły mnie nieco (fermentacja dolnych drożdży) i po "cichej" oraz leżakowaniu - wyszło PYSZNE! Czwarta warka - ta sama receptura, lecz bardziej rozrzedzona brzeczka (postawiłem na ilość - postanowiłem zejść do 10,5% blg) i tu zaczęły się problemy. Podczas fermentacji burzliwej zapach przyjemny (zero jaja chcociaż drożdże te same co przy warce nr 3), po dwutygodniowym leżakowaniu otworzyłem butelkę i poczułem JAJO oraz kwaskowaty smak w butelce. Oczywiście po przeczytaniu postów na forum uznałem że możliwości są dwie: 1. postępująca infekcja 2. nieprzyzwoitość drożdży. Mając sporo tego piwa w kanciapce (ok. 10 st. C) postanowiłem połowę wypić (jeśli infekcja to zobaczę czy można takie lekko psujące się piwko pić) a resztę zostawić jeszcze 2 tygonie. Dziś żałuję że tyle wtedy wypiłem - piwo się ułożyło, zero jaja - dobre piwko!
Jeśli na dzień dzisiejszy (po 4 warkach) miałbym podsumować swoje spostrzeżenia to ująłbym je w kilku punktach:
1. Szpitalna dezynfekcja dopiero po zagotowaniu brzeczki (wcześniej po prostu narzędzia muszą być przyzwoicie czyste)
2. Rurka do fermentora / baniak z rurką - niepotrzebny - wystarczy pokrywka. Bulgać nie musi jak bimber.
3. Woda z kranu daje radę (przegotowana - aczkolwiek do pewnych gatunków piw pewnie nie wskazana)
4. Drożdże to żywe organizmy - reagują na otoczenie.
5. Butelki należy myć od razu po spożyciu
6. Piwo uwarzone lepsze od koncernowego.
Plany na przyszłość: poszerzenie wiedzy, odwiedzenie kilku browar.biz-owych imprez/spotkań, festiwalów piw (na których browar bizowicze napewno także będą), poznanie Waszych technik warzenia, smaków Waszych piw i działanie na rzecz promocji dobrego, tradycyjnego piwa.
Moim sukcesem na dzień dzisiejszy jest przekonanie znajomych do piwa tradycyjnego, rozróżnianie między koncernem a regionem, dzięki temu wśród moich znajomych pije się Lwówek, Rohozec, Amber - omijamy knajpy z Warką i Żywcem.
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów życząc pysznego warzenia!
Postanowiłem napisać parę słów o moich domowych przygodach z warzeniem. Na początek może parę słów jak do tego doszło! Mimo iż jestem zarejestrowany na browar.biz kawał czasu, to głównie korzystałem z tego portalu traktując je jako źródło informacji o interesujących mnie piwach na polskim rynku. Oczywiście w miarę poznawania piwnego świata zacząłem doceniać browary regionalne, z czasem postrzegając piwo nie jako orzeźwiający napój z niewielką ilością alkoholu, ale jako pieczołowicie przygotowaną recepturę tradycyjnego, znanego od wieków trunku, którego techniki wytwarzania powinny być pielęgnowane i przekazywane następnym pokoleniom. Tak więc zacząłem intensywnie przeglądać dział "browarnictwo amatorskie" by po około czterech miesiącach podjąć decyzję o samodzielnym warzeniu ze słodów (rozrabianie puchy to wg. mnie strata tej magii warzenia). Chciałem najpierw podjechać do Wrocka do Czeskiego Raju na pokaz aby poczuć zapach słodu, chmielu, smak brzeczki itp itd, lecz zawsze terminy "pokazów" nakładały mi się z obowiązkami. Postanowiłem więc polecieć na żywioł podpierając się jedynie cennymi poradami z niniejszego forum.
Do rzeczy! pierwsza warka Pale Ale (zestaw startowy + woda z Lidla) - uwarzona na początku grudnia 2010, tak aby zaprezentować ojcu (smakoszowi) swój pierwszy produkt jeszcze przed Sylwestrem. Wyszło za dużo ekstraktu (brak wprawy przy wysładzaniu) ale "dobre". Drugra warka także Pale Ale (też na wodzie z Lidla) - ekstrakt książkowy - udało się - wyszło "dobre". Trzecia warka to pils, którego nazwałem "Hauptmanner" (uwarzone 200m od rodzinnego domu Hauptmannów, a woda to przegotowana kranówka). I tu zaczęły się problemy - podczas burzliwej w mieszkaniu czuć było jajo, ale posty na forum uspokoiły mnie nieco (fermentacja dolnych drożdży) i po "cichej" oraz leżakowaniu - wyszło PYSZNE! Czwarta warka - ta sama receptura, lecz bardziej rozrzedzona brzeczka (postawiłem na ilość - postanowiłem zejść do 10,5% blg) i tu zaczęły się problemy. Podczas fermentacji burzliwej zapach przyjemny (zero jaja chcociaż drożdże te same co przy warce nr 3), po dwutygodniowym leżakowaniu otworzyłem butelkę i poczułem JAJO oraz kwaskowaty smak w butelce. Oczywiście po przeczytaniu postów na forum uznałem że możliwości są dwie: 1. postępująca infekcja 2. nieprzyzwoitość drożdży. Mając sporo tego piwa w kanciapce (ok. 10 st. C) postanowiłem połowę wypić (jeśli infekcja to zobaczę czy można takie lekko psujące się piwko pić) a resztę zostawić jeszcze 2 tygonie. Dziś żałuję że tyle wtedy wypiłem - piwo się ułożyło, zero jaja - dobre piwko!
Jeśli na dzień dzisiejszy (po 4 warkach) miałbym podsumować swoje spostrzeżenia to ująłbym je w kilku punktach:
1. Szpitalna dezynfekcja dopiero po zagotowaniu brzeczki (wcześniej po prostu narzędzia muszą być przyzwoicie czyste)
2. Rurka do fermentora / baniak z rurką - niepotrzebny - wystarczy pokrywka. Bulgać nie musi jak bimber.
3. Woda z kranu daje radę (przegotowana - aczkolwiek do pewnych gatunków piw pewnie nie wskazana)
4. Drożdże to żywe organizmy - reagują na otoczenie.
5. Butelki należy myć od razu po spożyciu
6. Piwo uwarzone lepsze od koncernowego.
Plany na przyszłość: poszerzenie wiedzy, odwiedzenie kilku browar.biz-owych imprez/spotkań, festiwalów piw (na których browar bizowicze napewno także będą), poznanie Waszych technik warzenia, smaków Waszych piw i działanie na rzecz promocji dobrego, tradycyjnego piwa.
Moim sukcesem na dzień dzisiejszy jest przekonanie znajomych do piwa tradycyjnego, rozróżnianie między koncernem a regionem, dzięki temu wśród moich znajomych pije się Lwówek, Rohozec, Amber - omijamy knajpy z Warką i Żywcem.
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów życząc pysznego warzenia!
Comment