Dzień pierwszy (60 km).
Wybrałem się autem do Głubczyc. Po drodze zwiedziłem pozostałości browaru i słodownię w Goświnowicach.
W Głubczycach szukam kwatery - brak. Miejscowi polecają jakiś camping w Pietrowicach, ale drogo. Z frasunku wychylam piwo w pobliskiej knajpie i odpuszczam sobie na razie.
Wsiadam na rower, objeżdżam Głubczyce w te i wewte i jadę do Krnova. Upał potworny. Oglądam miasteczko, znajduję akademik za 120 koron, jadę dalej.
W Uvalnie znajduję knajpę z “Černym Kozelem”, wychylam dwa, jadę dalej. Granicę przekraczam z pewnym problemem (nie mam dowodu osobistego, więc nie mogli sprawdzić zameldowania).
Tuż za mostem – jest słodownia “Brauerei und Malzfabrik Burg Branitz”. Browaru nie ma, słodownia, już prywatna, robi za magazyn zboża. Z tyłu duży pałac, wygląda nieźle.
Wybrałem się autem do Głubczyc. Po drodze zwiedziłem pozostałości browaru i słodownię w Goświnowicach.
W Głubczycach szukam kwatery - brak. Miejscowi polecają jakiś camping w Pietrowicach, ale drogo. Z frasunku wychylam piwo w pobliskiej knajpie i odpuszczam sobie na razie.
Wsiadam na rower, objeżdżam Głubczyce w te i wewte i jadę do Krnova. Upał potworny. Oglądam miasteczko, znajduję akademik za 120 koron, jadę dalej.
W Uvalnie znajduję knajpę z “Černym Kozelem”, wychylam dwa, jadę dalej. Granicę przekraczam z pewnym problemem (nie mam dowodu osobistego, więc nie mogli sprawdzić zameldowania).
Tuż za mostem – jest słodownia “Brauerei und Malzfabrik Burg Branitz”. Browaru nie ma, słodownia, już prywatna, robi za magazyn zboża. Z tyłu duży pałac, wygląda nieźle.
Comment