w poszukiwaniu zaginionych browarów: południowa Opolszczyzna

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Krzysiu
    D(r)u(c)h nieuchwytny
    • 2001.02
    • 14936

    w poszukiwaniu zaginionych browarów: południowa Opolszczyzna

    Dzień pierwszy (60 km).

    Wybrałem się autem do Głubczyc. Po drodze zwiedziłem pozostałości browaru i słodownię w Goświnowicach.
    W Głubczycach szukam kwatery - brak. Miejscowi polecają jakiś camping w Pietrowicach, ale drogo. Z frasunku wychylam piwo w pobliskiej knajpie i odpuszczam sobie na razie.

    Wsiadam na rower, objeżdżam Głubczyce w te i wewte i jadę do Krnova. Upał potworny. Oglądam miasteczko, znajduję akademik za 120 koron, jadę dalej.

    W Uvalnie znajduję knajpę z “Černym Kozelem”, wychylam dwa, jadę dalej. Granicę przekraczam z pewnym problemem (nie mam dowodu osobistego, więc nie mogli sprawdzić zameldowania).

    Tuż za mostem – jest słodownia “Brauerei und Malzfabrik Burg Branitz”. Browaru nie ma, słodownia, już prywatna, robi za magazyn zboża. Z tyłu duży pałac, wygląda nieźle.
  • Krzysiu
    D(r)u(c)h nieuchwytny
    • 2001.02
    • 14936

    #2
    Ruszam w kierunku na Kietrz. Trochę pada, ale przeczekuję na przystanku PKS. Dalej sporo pod górę, wprawdzie nie stromo, ale za to długo. Po paru kilometrach skręcam na Włodzienin (był tam browar). Z tyłu przewala się burza. Mijam Wódkę i Dzbańce (takie wsie tam mają w tym powiecie), dojeżdżam do Włodzienina. Zaczyna padać, więc zaszywam się pod GS-em, wychylam piwo. Potem przejeżdżam przez wieś, browaru wprawdzie nie znajduję, ale za to moknę porządnie, bo zaczyna lać. Jest mi wszystko jedno, więc w ulewie pomykam do Głubczyc.

    Comment

    • Krzysiu
      D(r)u(c)h nieuchwytny
      • 2001.02
      • 14936

      #3
      Pakuję rower do auta, objeżdżam głubczyckie słodownie i jadę do Grobnik szukać browaru. Nie znajduję, bo leje i nie ma kogo zapytać, jestem za to świadkiem wypadku. Gość zapieprza grubo ponad stówę i ląduje samodzielnie na drzewie. Ma dużo szczęścia, bo z auta został zwitek złomu, a on nie był przypięty i wyleciał z szybą w pole i właściwie nic mu się nie stało, tylko się potłukł solidnie. Akumulator zatrzymał się 100 m dalej. Stamtąd już bez marudzenia ruszam do Krnova. Zajmuję kwaterę i ruszam na patrol (zobacz tutaj )

      cdn.
      Last edited by Krzysiu; 2002-08-05, 08:54.

      Comment

      • Krzysiu
        D(r)u(c)h nieuchwytny
        • 2001.02
        • 14936

        #4
        Dzień drugi (120 km)

        Wstaję rano zmięty, nie dość, że susza, to jeszcze mam atak alergii, oczy jak pingpongi i mało się nie zakichałem na śmierć. Ale nic to, wsiadam na bicykl i zasuwam do Opavy. Pogoda akuratna, nie za gorąco, bezwietrznie, jedzie się świetnie. Duże i ładne miasto, pokręciłem się trochę po centrum, znalazłem browar (200 m od rynku) i jadę w stronę Pilszcza (przejście małego ruchu granicznego).
        Po drodze, w polu, widzę dwa duże schrony bojowe z 1938 r., częściowo zniszczone. W Czechach jest takich schronów podobno około ośmiuset, a wszystkich wybudowanych w latach 1936 - 38 około dwunastu tysięcy, więc nie bardzo się przejmują ich konserwacją.
        Granica jest niepoważna - dwa kioski stojące wśród łanów pszenicy, kilka słupków w poprzek drogi i znudzony czeski pogranicznik. Tam nawet nikt na handel nie chodzi, bo do Opawy jest 5 km.

        Comment

        • Krzysiu
          D(r)u(c)h nieuchwytny
          • 2001.02
          • 14936

          #5
          W Pilszczu browaru nie znajduję, jade dalej. W Kietrzu podobnie, chociaż jest tam budynek, który mógł być browarem, ale jest tak mocno przebudowany, że odpuszczam sobie. Dopiero dalej, w Pietrowicach Wielkich, jest spora słodownia, a browarem było to, co jest z przodu, a jest teraz restauracją “Wypoczynek” i barem “Bistro”. Robię parę zdjęć, ruszam dalej. Trochę pomyliły mi się nazwy, docieram prawie do Raciborza (Pawłów), skręcam więc na Krowarki (browaru brak) i docieram do Baborowa. Tam znajduję coś, co mogło być browarem, więc robię zdjęcia i po krótkim odpoczynku i konsumpcji dużej ilości oranżady zasuwam dalej, w kierunku Branic.

          Comment

          • adam16
            Pułkownik Chmielowy Ekspert
            • 2001.02
            • 9865

            #6
            Może to będzie trochę nie na temat, ale skąd Ty bierzesz czas na takie zwiedzanie?
            Browar Hajduki.
            adam16@browar.biz
            Wspieraj swój Browar! Stań się Premium - Użytkownikiem!

            Krasnoludki są na świecie, a w każdym razie w Chorzowie ;) a dowodem jest to, iż do domowego piwa siusiają :D - mam KWASIŻURA :D

            Comment

            • Krzysiu
              D(r)u(c)h nieuchwytny
              • 2001.02
              • 14936

              #7
              W kodeksie pracy jest coś takiego jak urlop. Należy się w ciągu roku 26 dni roboczych wolnego.

              Robi się straszny upał, powoli słabnę, boję się pić piwo, żeby nie wykopyrtnąć gdzieś po drodze, więc katuję się jakimiś podłymi oranżadkami i polewam wodą. Krajobraz silnie pagórkowaty, długie podjazdy i zjazdy, zaczynają być męczące. Do Nasiedla podjazd ma ze trzy kilometry, myślałem, że wyzionę ducha. Ale we wsi znalazłem browar (szkoda, że akurat film się skończył), posiedziałem trochę, a stamtąd już z góry. Przeleciałem jak burza przez Branice i zasiadłem przy “Kozelu”. Patrzyli na mnie trochę dziwnie, bo zmachany byłem strasznie, ale poleżałem chwilę na trawie i doszedłem do siebie. Wychyliłem trzy i pojechałem na kwaterę. Szybki prysznic - i patrolu ciąg dalszy.

              Comment

              • Krzysiu
                D(r)u(c)h nieuchwytny
                • 2001.02
                • 14936

                #8
                Dzień trzeci (40 km)

                Wstałem rankiem, zwinąłem bagaże i w drogę. Najpierw zajechałem do Nasiedla, dokończyć sesję zdjęciową browaru. Parę minut po ósmej byłem w Głubczycach. Zajrzałem do centrali i do browaru, wyciągnąłem trochę etykiet i kapsli, ale generelnie sytuacja była trudna, na browar mnie nie wpuścili, więc dostałem tylko bieżące rzeczy z produkcji. Stamtąd udałem się do Głogówka, gdzie odszukałem browar zamkowy. Akurat jest w trakcie przebudowy na jakąś fabryczkę. Obejrzałem cześć zabudowań w środku, zdjęć nie robiłęm, bo i nie było co – w środku puste hale, z zewnątrz mało miejsca i dużo zieleni.

                Comment

                • Krzysiu
                  D(r)u(c)h nieuchwytny
                  • 2001.02
                  • 14936

                  #9
                  Porządkując swe zbiory elektroniczne znalazłem zapomniane dokończenie wycieczki, które poniżej zamieszczam:

                  Z kolei pojechałem do Prudnika. Tam były przed wojną dwa duże browary. Wsiadłem na rower, pojeździłem po mieście. Chyba znalazłem te browary, ale są tak architektonicznie nietypowe, że sam nie jestem pewien, czy to one, czy nie. Zdjęć nie robiłem, postanowiłem sprawdzić najpierw na jakimś przedwojennym planie miasta.
                  Dalej pojechałem do Białej. Nieduże miasteczko, położone na górce. Browaru nie znalazłem, choć wypatrzyłem dwa obiekty, które mogły być browarem.

                  Comment

                  • Krzysiu
                    D(r)u(c)h nieuchwytny
                    • 2001.02
                    • 14936

                    #10
                    Dalej pojechałem do Ścinawy Małej. Tam też był browar, czynny przynajmniej do 1935 r. Miejscowi nie bardzo zorientowani, miasteczko spore, ale jeden budynek wypatrzyłem. Akurat ktoś go remontuje. Zdjęć nie robiłem, bo przeszłą burza i zmokłem jak cholera, za chwilę następna, więc już tylko wróciłem do Prudnika (a planowałem jeszcze Głuchołazy zwiedzić po drodze), zapakowałem się do auta i ruszyłem do domu.

                    Comment

                    Przetwarzanie...
                    X