No właśnie, czy ktoś z Was zna albo bywał w Ośrodku Wypoczynkowym Browarów Warszawskich nad jeziorem Sasek Wielki, koło Szczytna?
Ja spędzałem tam każde wakacje, miesiąc lub dwa, od co najmniej 1982 roku aż po zakup ośrodka przez Państwa Nowakowskich - piekarzy. Sentyment kazał mi przynajmniej raz w roku podjechać w te okolice i wykąpać się w jeziorze, do dziś nie zdarzyło się, żebym się nie pojawił. Nawet kupiłem sobie domek letniskowy w sąsiednim byłym ośrodku i tam spędzam sporo czasu. Uwielbiam te okolice.
Nie mam pojęcia, jak i dlaczego mój dziadek załatwiał pobyt w tym miejscu. Pochodził z Grodziska Wlkp., jego brat był tam ponoć lokalną szychą w GSie koło lat 60-tych. Dziadek wyemigrował do Warszawy, gdzie pracował bodajże w Centrali Handlu Zagranicznego.
Na razie koniec historii, bo trzeba wspomnieć o piwie.
Dziadek lub jego brat musieli mieć znajomości w Browarze Grodziskim, o czym przypomniałem sobie odnajdując piękne, dziewicze stare pokale (wysokie smukłe kieliszki?) z grafikami browaru.
Być może koneksje w tym browarze pomogły załatwiać miejscówkę w Ośrodku Browarów Warszawskich, nie mam pojęcia. Jak już podrosłem, to regularnie odwiedzałem lokalny sklep firmowy, gdzie w niesamowicie niskich cenach można było nabywać piwo Królewskie. Oraz Królewskie z niebieską etykietą, zwane chyba light. Piwa musiały być niepasteryzowane, miały ważność kilka dni. Pierwsze kupiłem, pamiętam, za równowartość 96 gr. Rok później podrożały dwukrotnie, ale i tak były ze dwa razy tańsze niż w Warszawie. Pojawiało się też piwo Jurand, Grunwald i bodajże Maćko.
Co tydzień lub dwa ośrodek organizował ognisko, gdzie wytaczano beczkę piwa i za darmo można było popijać, po odstaniu swojego w długiej kolejce. Czasem przyjeżdżało Nyską mobilne kino, dzięki któremu zaliczyłem nieprzespane noce po projekcji takich filmów jak Christine, Obcy, Mucha itp.
Co roku trafialiśmy losowo do różnych domków, oprócz browaru były też domki Olsztyńskiej Fabryki Mebli oraz Lasów Państwowych.
Kilka lat byliśmy po sąsiedzku z kumplem mojego Dziadka, który miał swój domek na samym końcu terenu ośrodka. Bardzo miły starszy pan, choć słabo go pamiętam. Wiózł do szpitala w Szczytnie moją babcie, gdy złamała nogę, a potem mnie, gdy niefortunnie stanąłem na szkle w jeziorze. Ten pan nazywał się Stefan Haczkiewicz. Nazwisko chyba rozpoznawalne w środowisku piwnym, szef zakładu - browaru Biskupiec i pewnie nie tylko. Mój nowo nabyty domek jest jakieś 100 metrów od tzw. Domku Haczkiewicza.
Na razie tyle, mam nadzieję, że nie zanudziłem. Jeżeli ktoś z Was miał do czynienia z opisanym przeze mnie miejscem, będę przeszczęśliwy jeśli moglibyśmy wymienić się wspomnieniami
Ja spędzałem tam każde wakacje, miesiąc lub dwa, od co najmniej 1982 roku aż po zakup ośrodka przez Państwa Nowakowskich - piekarzy. Sentyment kazał mi przynajmniej raz w roku podjechać w te okolice i wykąpać się w jeziorze, do dziś nie zdarzyło się, żebym się nie pojawił. Nawet kupiłem sobie domek letniskowy w sąsiednim byłym ośrodku i tam spędzam sporo czasu. Uwielbiam te okolice.
Nie mam pojęcia, jak i dlaczego mój dziadek załatwiał pobyt w tym miejscu. Pochodził z Grodziska Wlkp., jego brat był tam ponoć lokalną szychą w GSie koło lat 60-tych. Dziadek wyemigrował do Warszawy, gdzie pracował bodajże w Centrali Handlu Zagranicznego.
Na razie koniec historii, bo trzeba wspomnieć o piwie.
Dziadek lub jego brat musieli mieć znajomości w Browarze Grodziskim, o czym przypomniałem sobie odnajdując piękne, dziewicze stare pokale (wysokie smukłe kieliszki?) z grafikami browaru.
Być może koneksje w tym browarze pomogły załatwiać miejscówkę w Ośrodku Browarów Warszawskich, nie mam pojęcia. Jak już podrosłem, to regularnie odwiedzałem lokalny sklep firmowy, gdzie w niesamowicie niskich cenach można było nabywać piwo Królewskie. Oraz Królewskie z niebieską etykietą, zwane chyba light. Piwa musiały być niepasteryzowane, miały ważność kilka dni. Pierwsze kupiłem, pamiętam, za równowartość 96 gr. Rok później podrożały dwukrotnie, ale i tak były ze dwa razy tańsze niż w Warszawie. Pojawiało się też piwo Jurand, Grunwald i bodajże Maćko.
Co tydzień lub dwa ośrodek organizował ognisko, gdzie wytaczano beczkę piwa i za darmo można było popijać, po odstaniu swojego w długiej kolejce. Czasem przyjeżdżało Nyską mobilne kino, dzięki któremu zaliczyłem nieprzespane noce po projekcji takich filmów jak Christine, Obcy, Mucha itp.
Co roku trafialiśmy losowo do różnych domków, oprócz browaru były też domki Olsztyńskiej Fabryki Mebli oraz Lasów Państwowych.
Kilka lat byliśmy po sąsiedzku z kumplem mojego Dziadka, który miał swój domek na samym końcu terenu ośrodka. Bardzo miły starszy pan, choć słabo go pamiętam. Wiózł do szpitala w Szczytnie moją babcie, gdy złamała nogę, a potem mnie, gdy niefortunnie stanąłem na szkle w jeziorze. Ten pan nazywał się Stefan Haczkiewicz. Nazwisko chyba rozpoznawalne w środowisku piwnym, szef zakładu - browaru Biskupiec i pewnie nie tylko. Mój nowo nabyty domek jest jakieś 100 metrów od tzw. Domku Haczkiewicza.
Na razie tyle, mam nadzieję, że nie zanudziłem. Jeżeli ktoś z Was miał do czynienia z opisanym przeze mnie miejscem, będę przeszczęśliwy jeśli moglibyśmy wymienić się wspomnieniami
Comment