Proponuję małą wycieczkę w bardziej odległą przeszłość, mianowicie w czasy tuż po lokacji Krakowa (niezorientowanym przypominam - 1257). Otóż niedawno ukazała się książeczka J. Rajmana "Kraków. Zespół osadniczy. Proces lokacji. mieszczanie do roku 1333", którą serdecznie polecam. Z pozoru tematy "piwne" zajmują w niej mało miejsca, jednak czytając uważnie można zorientować się, jakie znaczenie miała ta gałąź gospodarki w średniowiecznym Krakowie. Ciekawie przedstawia się zestawiene zawodów pozarolniczych, poświadczonych w księdze miejskiej, za lata 1300 - 1333. Dominują właściciele kramów sukiennych (ok. 60), rzeźnicy (48), na trzecim miejscu znajdują sie słodownicy (browarnicy) - 34, przy czym tak ujęte podsumowanie nie obrazuje w pełni struktury zawodowej, jako że były to wówczas odrębne zawody, a ilość słodowni przewyższa zdecydowanie ilość browarów (opisywanych najczęściej jako browar, ale też i browar ze słodownią - stąd u autora takie połączenie zawodów). Z tyłu za tymi szlachetnymi profesjami znaleźli się piekarze, szewcy i krawcy. Należy jednak pamiętać, że w księgach miejskich, na których oparto powyższe zestawienie, odnotowywano pewnego rodzaju transakcje (handlowe, spadkowe), w związku z czym frekwencja poszczególnych zawodów jest na poły przypadkowa i obrazuje w co najmniej równej mierze intratność danego zawodu (który przynieść musiał zysk pozwalający na znaczący obrót nieruchomościami, odnotowany w księdze miejskiej). I tak odnotowano po 1 świniopasie i "pędzącym woły" - a przecież przedstawicieli owych szlachetnych profesji musiało być znacznie więcej. Nie przynosiła ona jednak zbyt oszałamiających zysków. Studiując rozmieszczenie browarów i słodowni zauważamy, że w niektórych rejonach pojawiają się w szczególnym nasilieniu, np. w rejonie ul. św. Szczepana odnotowano aż 6 słodowników (Piotr, Franczko, Fryczko, Wofram, Gisiler i Hartman), choć listę można by poszerzyć, o czym świadczą pojedyncze zapiski: "w 1324 wdowa po Walterze wraz z dziećmi (..) ustąpiła ze słodowni z gruntami (..) Hartmanowi słodownikowi". Św. pamięci Walter też był zapewne słodownikiem.
Dlaczego przytaczam przykład ulicy Szczepańskiej ? Otóż w ubiegłym roku, podczas prac archeologicznych prowadzonych na jednym z podwórek przy tej ulicy, odsłonięto w najstarszym poziomie osadniczym relikt świetnie zachowanego pieca - niewątpliwie słodowniczego. Konstrukcja owego pieca okazała się całkowicie unikalna - zbudowano go archaiczną już wówczas metodą - wyklejony został w całości z gliny (bez użycia kamienia czy cegły), na planie krzyża, u podstawy którego znajdowała się komora paleniskowa (część, w której spodziewano się wylotu kominowego nie zachowała się). Boczne komory pełniły rolę zasobników ciepłego powietrza. Nad nimi znajdowała się rozpięta konstrukcja, na której wysypywano ziarno do suszenia. Rozpiętość owych ramion - ponad 4 metry, dawała możliwość wysuszenia pokaźnej ilości ziarna. Ponieważ piec wydatowano na 1 połowę XIV wieku, jest prawdopodobne, że należał do któregoś z panów odnotowanych w księgach miejskich...
Dlaczego przytaczam przykład ulicy Szczepańskiej ? Otóż w ubiegłym roku, podczas prac archeologicznych prowadzonych na jednym z podwórek przy tej ulicy, odsłonięto w najstarszym poziomie osadniczym relikt świetnie zachowanego pieca - niewątpliwie słodowniczego. Konstrukcja owego pieca okazała się całkowicie unikalna - zbudowano go archaiczną już wówczas metodą - wyklejony został w całości z gliny (bez użycia kamienia czy cegły), na planie krzyża, u podstawy którego znajdowała się komora paleniskowa (część, w której spodziewano się wylotu kominowego nie zachowała się). Boczne komory pełniły rolę zasobników ciepłego powietrza. Nad nimi znajdowała się rozpięta konstrukcja, na której wysypywano ziarno do suszenia. Rozpiętość owych ramion - ponad 4 metry, dawała możliwość wysuszenia pokaźnej ilości ziarna. Ponieważ piec wydatowano na 1 połowę XIV wieku, jest prawdopodobne, że należał do któregoś z panów odnotowanych w księgach miejskich...
Comment