CUD ŚW. BERNARDA
Piwo grodziskie. Browar zbankrutował 10 lat temu, ale legenda trwa. Jerzy Hau, niemiecki inwestor z polskimi korzeniami, chce wznowić produkcję słynnego trunku.
- To unikalne piwo! Grzech, że w Polsce nie wykorzystuje się takich atutów. Zawsze byliśmy krajem rolniczym, powinniśmy postawić na przemysł spożywczy. To nasza szansa w Europie - Jerzy Hau aż się zarumienił podczas krótkiego wywodu o optymalnej strategii gospodarczej dla Polski.
Jest Niemcem. Bardzo nietypowym Niemcem. Warszawiak, urodzony 1 sierpnia 1945 roku, w niemieckiej rodzinie osiadłej nad Wisłą od czasów Zygmunta Wazy. W latach 60. wyjechał na stałe do NRF, przyjął niemieckie obywatelstwo i ukończył politechnikę w Akwizgranie.
Dla nowej ojczyzny wywalczył nawet tytuł wicemistrza Europy w judo w wadze półciężkiej. Dużych pieniędzy dorobił się, pracując w branży konserwacji reaktorów atomowych.
- Różne rzeczy mówi się o ludziach z reaktorów... - śmieje się Jerzy Hau. I dopowiada, patrząc w stronę młodej żony:
- Mnie te plagi chyba ominęły. Wkrótce spodziewamy się narodzin potomka.
Ale nie tylko sprawy osobiste sprowadziły go ponownie do Polski. Innym powodem są interesy: Jerzy Hau chce reaktywować produkcję piwa grodziskiego.
Moc modlitwy
Legenda głosi, że nadzwyczajne właściwości piwo grodziskie, zwane też "grodziszem", zawdzięcza cudownemu zdarzeniu z około 1600 roku. Wtedy świątobliwy mnich benedyktyński Bernard, przechodząc przez Grodzisk Wielkopolski, miał zastać jego mieszkańców w wielkiej rozpaczy. Mieszczanie lamentowali, bo studnia w rynku, z której brano wodę do warzenia piwa, zupełnie wyschła. Zakonnik, pomodliwszy się gorąco do Boga, pobłogosławił studnię - i zaraz trysnęło obfite źródło. Piwowarzy wzięli się natychmiast do roboty, a gdy skosztowali świeżo uwarzonego piwa, przekonali się, że miało znacznie lepszy smak niż dawniejsze. Z wdzięczności za dobrodziejstwo, cech piwowarów grodziskich przez kilkaset następnych lat solennie składał do klasztoru w nieodległym od Grodziska Wielkopolskiego Lubiniu, skąd wywodził się świątobliwy Bernard, roczną daninę: beczkę piwa.
Źródło skarbu warte
Studnia, przy której ojciec Bernard dokonał cudu, do dziś stoi na grodziskim rynku. To jeden z ostatnich śladów 700-letniej tradycji warzenia piwa w Grodzisku. Po browarze pozostało jeszcze trochę sfatygowanych zabudowań i kolekcja1 "piwariów" w miejscowym muzeum, którą stworzył Dariusz Matuszewski, kustosz.
- Zostało jeszcze i to - inżynier Hau prezentuje triumfalnie 2 butelki piwa grodziskiego z ostatniego rozlewu sprzed lat. I precyzuje:
- Unikaty. Jedną butelkę ma w gabinecie w Atlancie prezydent Coca-Coli.
Na aukcjach - zdaniem Macieja Paszkowskiego, głównego piwowara poznańskiego minibrowaru Bavaria - ceny grodziskiego piwa sięgają 1000 euro.
Według Jerzego Haua, "grodzisza" wymieniają liczące się encyklopedie piwa na świecie i receptury, olbrzymim atutem piwa grodziskiego była woda z miejscowego źródła.
- Browar bez własnego źródła, to jak człowiek bez duszy - mówi z patosem inżynier Hau.
Grodziskie źródło znajduje się na pobrowarnianych gruntach należących do spółki "Nowe Browary Grodziskie", której udziałowcem - prócz Haua - jest wrocławianin, Aleksander Kadłubkiewicz.
- To źródło ma imponującą wydajność, a woda zawiera ciekawy bukiet minerałów. Nie dziwię się, że w Berlinie za czasów cesarza Wilusia piwo grodziskie podawano w najlepszych lokalach, z przydomkiem "echtes Bier" ("prawdziwe piwo") - mówi Jerzy Hau.
Ktoś z duszą socjalisty
Czasy największej świetności "grodzisz" przeżywał w międzywojniu. W 1922 roku Antoni Thum, spolonizowany austriacki piwowar, z własnych oszczędności i posagu żony wykupił udziały niemieckie w grodziskich browarach i powołał spółkę akcyjną Browary Grodziskie. Thum objął stanowisko dyrektora i prezesa zarządu firmy. Był zdolnym menedżerem i oddanym społecznikiem. Wspomagał powstanie wielkopolskie, a w czasach pokoju troszczył się o pracowników firmy, inicjował akcje charytatywne, pomagał materialnie biedocie.
- Umiał zjednać sobie ludzi. Nazywano go kapitalistą z duszą socjalisty - przypomina Dariusz Matuszewski, grodziski historyk.
Browary Grodziskie kwitły. Piwo (w latach 1934-39 spółka wytwarzała go 3,5-4 tys. hl rocznie) sprzedawane było do 37 krajów. Antoni Thum przygotowywał się do wybudowania w Grodzisku Wielkopolskim nowoczesnego browaru, który miał należeć do największych w Polsce. Wybuch II wojny światowej udaremnił plany. Ze względu na pochodzenie właściciela, niemieccy okupanci zostawili firmę w spokoju. Browar produkował nadal - na potrzeby Trzeciej Rzeszy.
Ulubione piwo Hitlera
W latach 1941-42 piwo grodziskie masowo trafiało do Afryki Północnej - by zaspokajać pragnienie żołnierzy niemieckiego Afrika Korps gen. Erwina Rommla - bo znakomicie gasiło pragnienie. Dariusz Matuszewski opowiada, że przed laty natknął się w zagranicznej prasie na notatkę, wedle której odkopane 10 lat po wojnie na libijskiej pustyni butelki z piwem grodziskim nie straciły nic ze swych walorów.
Moi grodziscy informatorzy, mówią, że "grodzisz" miał być ulubionym piwem Adolfa Hitlera - i ściszają przy tym konfidencjonalnie głosy, jakby w pobliżu czyhał ktoś z norymberskiego trybunału sprawiedliwości. Według tych zapewne ubarwionych - opowieści naziści przygotowywali się do uruchomienia rurociągu, który miał rzekomo transportować wodę z grodziskich źródeł do Berlina, co miało umożliwić produkcję „grodzisza” w stolicy Rzeszy. W dokumentach browaru zachowały się zamówienia na piwo grodziskie z Kraju Warty wysyłane z Niemiec, obligatoryjnie opatrzone wezwaniem "Heil Hitler!"
Żałosny koniec
Po wojnie grodziski browar nie odzyskał dawnego splendoru. W 1945 roku firmę znacjonalizowano. Jej właściciela oskarżono o sprzyjanie nazistom - mimo że w czasie wojny uchronił wielu Polaków przed aresztowaniami i wywózkami. Grodziski piwowar podjął pracę w browarze we Wrześni (w nim także miał udziały). W 1950 roku i ten browar upaństwowiono.
Jesienią 1950 roku Thum został dotkliwie pobity przez "nieznanych sprawców".
Zmarł w marcu 1951 - w zapomnieniu i biedzie. Równie smutny los czekał dzieło jego życia. W 1950 roku firmę włączono do Wielkopolskich Zakładów Piwowarskich w Poznaniu, w 1960 roku przydzielono ją do Zakładów Przemysłu Terenowego w Poznaniu; po 10 latach znowu trafiła do Zakładów Piwowarskich w Poznaniu.
- Okres PRL-u nie sprzyjał kultywowaniu piwnych tradycji. Świat wokół schamiat szlachetne trunki w masowej konsumpcji zastąpiła wódka i tanie wina owocowe. Na rynku nie było już miejsca dla piwa grodziskiego. Tym bardziej że picie „grodzisza” wiązało się z osobnym rytuałem, wymagało specjalnych stożkowatych szklanek. Kto w tamtej epoce mógł się bawić w takie subtelności? - retorycznie pyta Dariusz Matuszewski.
Po wojnie "grodzisza" już nie eksportowano, choć browar produkował w latch 70. i 80. około 17 tys. hl piwa rocznie. W szeroki świat z Grodziska wysyłano tylko słody (m.in. do Niemiec, Holandii, Japonii). Nie modernizowane budynki i wyposażenie z XIX wieku szybko niszczały.
Szansa na lepszą przyszłość pojawiła się w połowie lat 80. Decydenci podjęli wtedy decyzję o rozbudowie grodziskiego browaru. Jego wydajność wzrosłaby do 60 tys. hl piwa rocznie, miało też przybyć nowoczesnych budynków i infrastruktury.
- Do Grodziska zaczęto już zwozić konstrukcje i elementy wyposażenia. I wtedy wszystko diabli wzięli... - wspomina Dariusz Matuszewski.
Konstrukcje i wyposażenie przewieziono do Poznania, gdzie powstawał największy i najnowocześniejszy browar w Polsce, a Grodzisk obył się smakiem.
- Wiadomo: Poznań miał większą siłę przebicia, poza tym w grodziskim browarze milicja wykryła jakąś niegospodarność, ktoś tam poszedł siedzieć... To na pewno nie pomogło nowym inwestycjom - mówi Dariusz Matuszewski.
Do ostatniego spustu "grodzisza" doszło w 1994 roku. Browar zbankrutował.
Gest Drzymały
- Od kilku lat grunty byłego browaru są własnością pana Kadłubkiewicza. Wiem, że wszedł on do spółki z panem Hau. Cieszyłbym się, gdyby udało im się odtworzyć produkcję "grodzisza". To miasto powstawało wokół piwa. Chociaż z drugiej strony... Tylu już próbowało i nic z tego nie wyszło... - powątpiewa Roman Jajczyk, zastępca burmistrza Grodziska Wielkopolskiego.
Jak przystało na grodziszczanina z krwi i kości, miłośnikiem piwa grodziskiego jest Zbigniew Drzymała, szef Inter Groclin Auto. Zapewne to jedyny człowiek w mieście, którego byłoby stać na odbudowę browaru.
- Jeśliby chciał dawno by w to zainwestował - mówi Dariusz Matuszewski.
Kustosz grodziskiego muzeum wspomina, że Drzymała zaprosił go do współpracy przy przedsięwzięciu związanym z obchodami 700-lecia Grodziska w 2002 roku. Szef Inter Groclinu zamówił wtedy w belgijskim browarze 30 tys. butelek piwa, którego receptura nawiązywała do smaku grodziskiego trunku. Belgijskiego "grodzisza" można do dziś skosztować w klubowej restauracji Groclinu--Dyskobolii.
Dla koneserów
Inżyniera Haua nie zrażają trudności z pozyskaniem kapitału na uruchomienie grodziskiego browaru.
- Wyliczyłem, że reaktywacja browaru po-chłonie 15 min dolarów. Szukam poważnego partnera, który partycypowałby w tym przedsięwzięciu. Niestety, w Polsce nie ma banków inwestycyjnych z prawdziwego zdarzenia... Nie wyobrażam sobie, żebym w Niemczech miał kłopot ze zdobyciem pieniędzy na tego rodzaju inwestycję - irytuje się Jerzy Hau.
Jego wspólnik, Aleksander Kadłubkiewicz jest dobrej myśli.
- Hau ma znakomite kontakty biznesowe, to powinno zaowocować - ocenia.
Były już konkretne propozycje niemieckich inwestorów.
- Sęk w tym, że chcieli objąć w spółce pakiet większościowy, a na to nie zamierzam się zgodzić. To ma być autorski biznes - zastrzega Jerzy Hau.
- Jeśli tylko inwestor zaproponuje wysokiej jakości piwo po atrakcyjnej cenie i znajdzie odpowiedni kanał dystrybucji, piwo grodziskie może z powodzeniem osadzić się na rynku. Jeszcze 5 lat temu nie dałbym tego rodzaju projektowi żadnych szans, ale rynek się zmienia... Teraz panuje moda na pszeniczne piwa górnej fermentacji. Nie myślę o konsumencie masowym, ale o koneserach - a tych w Polsce coraz więcej - dowodzi Andrzej Olkowski, prezes Stowarzyszenia Regionalne Browary Polskie.
Być może do pomyślnego powrotu "grodzisza" przyczyni się również niebiańskie wstawiennictwo świątobliwego Bernarda. Po latach przerwy, mieszkańcy Grodziska podjęli znowu w 2003 roku dziękczynną pielgrzymkę do jego grobu w lubińskim klasztorze.
Dodatki do tekstu:
Wyjątkowe
O niepowtarzalności piwa grodziskiego decydowała specyfika produkcji. "Grodzisz" wytwarzany byt ze słodu pszenicznego, "wędzonego" dymem dębowym lub bukowym. Potem piwo bardzo krótko fermentowało w beczkach w temperaturze 12-14 sł. C, po czym klarowano je karukiem - czyli pęcherzami pławnymi ryb jesiotrowatych. A później rozlewano je do butelek z drożdżami - i w tej postaci piwo miesiąc dojrzewało w leżakowni. Wskutek dojrzewania w butelkach powstawał dwutlenek węgla, który przydawał trunkowi efektu naturalnego musowania. Właśnie za sprawą owych bąbelków zagraniczni piwosze nadali "grodziszowi" miano "polskiego szampana".
Ryszard Gromadzki
Piwo grodziskie. Browar zbankrutował 10 lat temu, ale legenda trwa. Jerzy Hau, niemiecki inwestor z polskimi korzeniami, chce wznowić produkcję słynnego trunku.
- To unikalne piwo! Grzech, że w Polsce nie wykorzystuje się takich atutów. Zawsze byliśmy krajem rolniczym, powinniśmy postawić na przemysł spożywczy. To nasza szansa w Europie - Jerzy Hau aż się zarumienił podczas krótkiego wywodu o optymalnej strategii gospodarczej dla Polski.
Jest Niemcem. Bardzo nietypowym Niemcem. Warszawiak, urodzony 1 sierpnia 1945 roku, w niemieckiej rodzinie osiadłej nad Wisłą od czasów Zygmunta Wazy. W latach 60. wyjechał na stałe do NRF, przyjął niemieckie obywatelstwo i ukończył politechnikę w Akwizgranie.
Dla nowej ojczyzny wywalczył nawet tytuł wicemistrza Europy w judo w wadze półciężkiej. Dużych pieniędzy dorobił się, pracując w branży konserwacji reaktorów atomowych.
- Różne rzeczy mówi się o ludziach z reaktorów... - śmieje się Jerzy Hau. I dopowiada, patrząc w stronę młodej żony:
- Mnie te plagi chyba ominęły. Wkrótce spodziewamy się narodzin potomka.
Ale nie tylko sprawy osobiste sprowadziły go ponownie do Polski. Innym powodem są interesy: Jerzy Hau chce reaktywować produkcję piwa grodziskiego.
Moc modlitwy
Legenda głosi, że nadzwyczajne właściwości piwo grodziskie, zwane też "grodziszem", zawdzięcza cudownemu zdarzeniu z około 1600 roku. Wtedy świątobliwy mnich benedyktyński Bernard, przechodząc przez Grodzisk Wielkopolski, miał zastać jego mieszkańców w wielkiej rozpaczy. Mieszczanie lamentowali, bo studnia w rynku, z której brano wodę do warzenia piwa, zupełnie wyschła. Zakonnik, pomodliwszy się gorąco do Boga, pobłogosławił studnię - i zaraz trysnęło obfite źródło. Piwowarzy wzięli się natychmiast do roboty, a gdy skosztowali świeżo uwarzonego piwa, przekonali się, że miało znacznie lepszy smak niż dawniejsze. Z wdzięczności za dobrodziejstwo, cech piwowarów grodziskich przez kilkaset następnych lat solennie składał do klasztoru w nieodległym od Grodziska Wielkopolskiego Lubiniu, skąd wywodził się świątobliwy Bernard, roczną daninę: beczkę piwa.
Źródło skarbu warte
Studnia, przy której ojciec Bernard dokonał cudu, do dziś stoi na grodziskim rynku. To jeden z ostatnich śladów 700-letniej tradycji warzenia piwa w Grodzisku. Po browarze pozostało jeszcze trochę sfatygowanych zabudowań i kolekcja1 "piwariów" w miejscowym muzeum, którą stworzył Dariusz Matuszewski, kustosz.
- Zostało jeszcze i to - inżynier Hau prezentuje triumfalnie 2 butelki piwa grodziskiego z ostatniego rozlewu sprzed lat. I precyzuje:
- Unikaty. Jedną butelkę ma w gabinecie w Atlancie prezydent Coca-Coli.
Na aukcjach - zdaniem Macieja Paszkowskiego, głównego piwowara poznańskiego minibrowaru Bavaria - ceny grodziskiego piwa sięgają 1000 euro.
Według Jerzego Haua, "grodzisza" wymieniają liczące się encyklopedie piwa na świecie i receptury, olbrzymim atutem piwa grodziskiego była woda z miejscowego źródła.
- Browar bez własnego źródła, to jak człowiek bez duszy - mówi z patosem inżynier Hau.
Grodziskie źródło znajduje się na pobrowarnianych gruntach należących do spółki "Nowe Browary Grodziskie", której udziałowcem - prócz Haua - jest wrocławianin, Aleksander Kadłubkiewicz.
- To źródło ma imponującą wydajność, a woda zawiera ciekawy bukiet minerałów. Nie dziwię się, że w Berlinie za czasów cesarza Wilusia piwo grodziskie podawano w najlepszych lokalach, z przydomkiem "echtes Bier" ("prawdziwe piwo") - mówi Jerzy Hau.
Ktoś z duszą socjalisty
Czasy największej świetności "grodzisz" przeżywał w międzywojniu. W 1922 roku Antoni Thum, spolonizowany austriacki piwowar, z własnych oszczędności i posagu żony wykupił udziały niemieckie w grodziskich browarach i powołał spółkę akcyjną Browary Grodziskie. Thum objął stanowisko dyrektora i prezesa zarządu firmy. Był zdolnym menedżerem i oddanym społecznikiem. Wspomagał powstanie wielkopolskie, a w czasach pokoju troszczył się o pracowników firmy, inicjował akcje charytatywne, pomagał materialnie biedocie.
- Umiał zjednać sobie ludzi. Nazywano go kapitalistą z duszą socjalisty - przypomina Dariusz Matuszewski, grodziski historyk.
Browary Grodziskie kwitły. Piwo (w latach 1934-39 spółka wytwarzała go 3,5-4 tys. hl rocznie) sprzedawane było do 37 krajów. Antoni Thum przygotowywał się do wybudowania w Grodzisku Wielkopolskim nowoczesnego browaru, który miał należeć do największych w Polsce. Wybuch II wojny światowej udaremnił plany. Ze względu na pochodzenie właściciela, niemieccy okupanci zostawili firmę w spokoju. Browar produkował nadal - na potrzeby Trzeciej Rzeszy.
Ulubione piwo Hitlera
W latach 1941-42 piwo grodziskie masowo trafiało do Afryki Północnej - by zaspokajać pragnienie żołnierzy niemieckiego Afrika Korps gen. Erwina Rommla - bo znakomicie gasiło pragnienie. Dariusz Matuszewski opowiada, że przed laty natknął się w zagranicznej prasie na notatkę, wedle której odkopane 10 lat po wojnie na libijskiej pustyni butelki z piwem grodziskim nie straciły nic ze swych walorów.
Moi grodziscy informatorzy, mówią, że "grodzisz" miał być ulubionym piwem Adolfa Hitlera - i ściszają przy tym konfidencjonalnie głosy, jakby w pobliżu czyhał ktoś z norymberskiego trybunału sprawiedliwości. Według tych zapewne ubarwionych - opowieści naziści przygotowywali się do uruchomienia rurociągu, który miał rzekomo transportować wodę z grodziskich źródeł do Berlina, co miało umożliwić produkcję „grodzisza” w stolicy Rzeszy. W dokumentach browaru zachowały się zamówienia na piwo grodziskie z Kraju Warty wysyłane z Niemiec, obligatoryjnie opatrzone wezwaniem "Heil Hitler!"
Żałosny koniec
Po wojnie grodziski browar nie odzyskał dawnego splendoru. W 1945 roku firmę znacjonalizowano. Jej właściciela oskarżono o sprzyjanie nazistom - mimo że w czasie wojny uchronił wielu Polaków przed aresztowaniami i wywózkami. Grodziski piwowar podjął pracę w browarze we Wrześni (w nim także miał udziały). W 1950 roku i ten browar upaństwowiono.
Jesienią 1950 roku Thum został dotkliwie pobity przez "nieznanych sprawców".
Zmarł w marcu 1951 - w zapomnieniu i biedzie. Równie smutny los czekał dzieło jego życia. W 1950 roku firmę włączono do Wielkopolskich Zakładów Piwowarskich w Poznaniu, w 1960 roku przydzielono ją do Zakładów Przemysłu Terenowego w Poznaniu; po 10 latach znowu trafiła do Zakładów Piwowarskich w Poznaniu.
- Okres PRL-u nie sprzyjał kultywowaniu piwnych tradycji. Świat wokół schamiat szlachetne trunki w masowej konsumpcji zastąpiła wódka i tanie wina owocowe. Na rynku nie było już miejsca dla piwa grodziskiego. Tym bardziej że picie „grodzisza” wiązało się z osobnym rytuałem, wymagało specjalnych stożkowatych szklanek. Kto w tamtej epoce mógł się bawić w takie subtelności? - retorycznie pyta Dariusz Matuszewski.
Po wojnie "grodzisza" już nie eksportowano, choć browar produkował w latch 70. i 80. około 17 tys. hl piwa rocznie. W szeroki świat z Grodziska wysyłano tylko słody (m.in. do Niemiec, Holandii, Japonii). Nie modernizowane budynki i wyposażenie z XIX wieku szybko niszczały.
Szansa na lepszą przyszłość pojawiła się w połowie lat 80. Decydenci podjęli wtedy decyzję o rozbudowie grodziskiego browaru. Jego wydajność wzrosłaby do 60 tys. hl piwa rocznie, miało też przybyć nowoczesnych budynków i infrastruktury.
- Do Grodziska zaczęto już zwozić konstrukcje i elementy wyposażenia. I wtedy wszystko diabli wzięli... - wspomina Dariusz Matuszewski.
Konstrukcje i wyposażenie przewieziono do Poznania, gdzie powstawał największy i najnowocześniejszy browar w Polsce, a Grodzisk obył się smakiem.
- Wiadomo: Poznań miał większą siłę przebicia, poza tym w grodziskim browarze milicja wykryła jakąś niegospodarność, ktoś tam poszedł siedzieć... To na pewno nie pomogło nowym inwestycjom - mówi Dariusz Matuszewski.
Do ostatniego spustu "grodzisza" doszło w 1994 roku. Browar zbankrutował.
Gest Drzymały
- Od kilku lat grunty byłego browaru są własnością pana Kadłubkiewicza. Wiem, że wszedł on do spółki z panem Hau. Cieszyłbym się, gdyby udało im się odtworzyć produkcję "grodzisza". To miasto powstawało wokół piwa. Chociaż z drugiej strony... Tylu już próbowało i nic z tego nie wyszło... - powątpiewa Roman Jajczyk, zastępca burmistrza Grodziska Wielkopolskiego.
Jak przystało na grodziszczanina z krwi i kości, miłośnikiem piwa grodziskiego jest Zbigniew Drzymała, szef Inter Groclin Auto. Zapewne to jedyny człowiek w mieście, którego byłoby stać na odbudowę browaru.
- Jeśliby chciał dawno by w to zainwestował - mówi Dariusz Matuszewski.
Kustosz grodziskiego muzeum wspomina, że Drzymała zaprosił go do współpracy przy przedsięwzięciu związanym z obchodami 700-lecia Grodziska w 2002 roku. Szef Inter Groclinu zamówił wtedy w belgijskim browarze 30 tys. butelek piwa, którego receptura nawiązywała do smaku grodziskiego trunku. Belgijskiego "grodzisza" można do dziś skosztować w klubowej restauracji Groclinu--Dyskobolii.
Dla koneserów
Inżyniera Haua nie zrażają trudności z pozyskaniem kapitału na uruchomienie grodziskiego browaru.
- Wyliczyłem, że reaktywacja browaru po-chłonie 15 min dolarów. Szukam poważnego partnera, który partycypowałby w tym przedsięwzięciu. Niestety, w Polsce nie ma banków inwestycyjnych z prawdziwego zdarzenia... Nie wyobrażam sobie, żebym w Niemczech miał kłopot ze zdobyciem pieniędzy na tego rodzaju inwestycję - irytuje się Jerzy Hau.
Jego wspólnik, Aleksander Kadłubkiewicz jest dobrej myśli.
- Hau ma znakomite kontakty biznesowe, to powinno zaowocować - ocenia.
Były już konkretne propozycje niemieckich inwestorów.
- Sęk w tym, że chcieli objąć w spółce pakiet większościowy, a na to nie zamierzam się zgodzić. To ma być autorski biznes - zastrzega Jerzy Hau.
- Jeśli tylko inwestor zaproponuje wysokiej jakości piwo po atrakcyjnej cenie i znajdzie odpowiedni kanał dystrybucji, piwo grodziskie może z powodzeniem osadzić się na rynku. Jeszcze 5 lat temu nie dałbym tego rodzaju projektowi żadnych szans, ale rynek się zmienia... Teraz panuje moda na pszeniczne piwa górnej fermentacji. Nie myślę o konsumencie masowym, ale o koneserach - a tych w Polsce coraz więcej - dowodzi Andrzej Olkowski, prezes Stowarzyszenia Regionalne Browary Polskie.
Być może do pomyślnego powrotu "grodzisza" przyczyni się również niebiańskie wstawiennictwo świątobliwego Bernarda. Po latach przerwy, mieszkańcy Grodziska podjęli znowu w 2003 roku dziękczynną pielgrzymkę do jego grobu w lubińskim klasztorze.
Dodatki do tekstu:
Wyjątkowe
O niepowtarzalności piwa grodziskiego decydowała specyfika produkcji. "Grodzisz" wytwarzany byt ze słodu pszenicznego, "wędzonego" dymem dębowym lub bukowym. Potem piwo bardzo krótko fermentowało w beczkach w temperaturze 12-14 sł. C, po czym klarowano je karukiem - czyli pęcherzami pławnymi ryb jesiotrowatych. A później rozlewano je do butelek z drożdżami - i w tej postaci piwo miesiąc dojrzewało w leżakowni. Wskutek dojrzewania w butelkach powstawał dwutlenek węgla, który przydawał trunkowi efektu naturalnego musowania. Właśnie za sprawą owych bąbelków zagraniczni piwosze nadali "grodziszowi" miano "polskiego szampana".
Ryszard Gromadzki
Comment