W dniu dzisiejszym odwiedziłem wraz z córcią jesienny Festyn Archeologiczny w Biskupinie. Na temat imprez „festynowo – archeologicznych” rozpisywał się nie będę, wspomnę natomiast o piwnych aspektach imprezy.
Aspekt wizualny – kolorowe parasole browarów (i Coca Coli) psują klimat imprezy, natomiast rycerze, woje i inne osoby w strojach historycznych przedziwnie wyglądają z plastikowymi kubkami z piwem. Warto jednak zauważyć, że niektórzy byli świetnie przygotowani do archeologiczno – średniowiecznej konsumpcji i podsuwali pod nalewak kufle drewniane lub rogowe. To byli fachowcy. Chciałem nabyć rogowy kufel, ale się nie udało.
Aspekt niespodziewany – to udział w festynie „Browaru Żnin”. Najpierw, na szczęście na początku kilkugodzinnego pobytu wypatrzyłem firmowy parasol. Pod owym parasolem (dokładnie tak jak się spodziewałem) zastałem nalewak z „Leszkiem” (proszę nie mylić z „Lechem”. Skosztowałem jedno małe piwko – było przepyszne. Oby zawsze im takie warki wychodziły. Później zagadnąłem o podstawki. Dowiedziałem się, że podstawek nie ma, ale... „dla pana będą” - uśmiechnęła się przesympatyczna barmanka. No i są.
Ruszyliśmy dalej, biorąc mniej (ja) czy bardziej (córcia) aktywny udział w festiwalowych atrakcjach. Po jakichś dwóch godzinach dotarłem do następnego parasola żnińskiego, a obok było coś, czego się nie spodziewałem i czego nie wymieniono w programie imprezy.
Stało sobie stoisko browaru w postaci stylizowanej drewnianej chaty (mało ciekawej w sumie). Obok chaty – drewniany stół, trochę starych beczek żnińskich i (na stole) narzędzia bednarskie. A w pobliżu stołu wybudowano zadaszoną, drewnianą konstrukcję, pod nią prymitywne palenisko, a na nim w miedzianej kadzi (kotle?) bulgotało coś, co wyglądało jak brzeczka. Całość podpisana była ”Warzenie piwa. Zaintrygowało mnie to i poszedłem popytać. Okazało się, że codziennie od godziny 11.00 rozpoczyna się pokazowe warzenie piwa. Pracownik z którym rozmawiałem sprawiał wrażenie wycieńczonego dniem pracy i był zdziwiony, że wiem o co w tym chodzi... A ja za chwilę zrozumiałem powód jego wyczerpania i irytacji. W trakcie naszej krótkiej rozmowy przerywały nam cztery osoby zadając te same dwa pytania:
-) O której jutro będzie to warzenie? – Zapraszamy o 11.00
-) Czy po zakończeniu warzenia będzie degustacja tego piwa? - ciężkie westchnienie pracownika browaru i próba wyjaśnienia, że degustacji nie będzie, bo być nie może
Wtedy następowało zdumienie, niedowierzanie bądź wyrzuty ...
A pomyśleć, że kiedyś zażartowałem, że jeden z wielkich browarów dąży do skrócenia całej technologii do kilku godzin tak, aby zwiedzający browar mogli wychodząc wypić to, co w chwili rozpoczęcia zwiedzania było jeszcze słodem... Okazuje się, że jest duże zapotrzebowanie na tą technologię.
Co zaś się tyczy samego pokazowego warzenia to sprowadza się ono do uzyskania słodu – ubrana w „prasłowiańskie” szaty dama anemicznie przerzuca skiełkowane ziarno w drewnianej niecce i tłumaczy chętnym, że to po to, aby wyschło. O godzinie 11.00 tak otrzymany słód podlega śrutowaniu (czym – nie widziałem) a następnie warzone jest piwo, co sprowadza się do pokazowego zacierania. Nie ma więc to nic wspólnego z archeologią rekonstrukcyjną, bo zacieranie robione jest w sposób współczesny, tyle, że na ognisku i „na czuja”. Nie ma to też wiele wspólnego z... warzeniem piwa, bo nie jest wykonywane ani chmielenie, że o dodawaniu drożdży, czy butelkowaniu nie wspomnę. Po zakończeniu zacierania i podaniu informacji ustnej o chmielu i drożdżach ciecz bulgocze sobie dalej na palenisku i stanowi element dekoracji (o którym wspomniałem na początku opisu). Uważam, że chętni mogliby to pić, ale nie jest to przewidziane... w sumie szkoda – reakcja byłaby ciekawa.
Tak to wygląda wg relacji pracownika browaru. Sam owej atrakcji nie widziałem.
Uczucia mam mieszane. Z jednej strony – rzecz jest trochę antyedukacyjna. Z drugiej – browar przemysłowy w jakiś sposób prezentuje piwowarstwo domowe. Może to też trzeba docenić?
Jutro zakończenie festynu i o 11.00 ostatnie „pokazowe warzenie”. Może ktoś zdąży to zobaczyć i opisać co widział, a nie co mu opowiedziano.
Bilety na festyn są w cenie: normalny 10 zł, ulgowy 7 zł, rodzinny po 7 zł od osoby.
PS. Zrobiłem kilka fotek. Jak skończę film i zeskanuje to dodam.
Aspekt wizualny – kolorowe parasole browarów (i Coca Coli) psują klimat imprezy, natomiast rycerze, woje i inne osoby w strojach historycznych przedziwnie wyglądają z plastikowymi kubkami z piwem. Warto jednak zauważyć, że niektórzy byli świetnie przygotowani do archeologiczno – średniowiecznej konsumpcji i podsuwali pod nalewak kufle drewniane lub rogowe. To byli fachowcy. Chciałem nabyć rogowy kufel, ale się nie udało.
Aspekt niespodziewany – to udział w festynie „Browaru Żnin”. Najpierw, na szczęście na początku kilkugodzinnego pobytu wypatrzyłem firmowy parasol. Pod owym parasolem (dokładnie tak jak się spodziewałem) zastałem nalewak z „Leszkiem” (proszę nie mylić z „Lechem”. Skosztowałem jedno małe piwko – było przepyszne. Oby zawsze im takie warki wychodziły. Później zagadnąłem o podstawki. Dowiedziałem się, że podstawek nie ma, ale... „dla pana będą” - uśmiechnęła się przesympatyczna barmanka. No i są.
Ruszyliśmy dalej, biorąc mniej (ja) czy bardziej (córcia) aktywny udział w festiwalowych atrakcjach. Po jakichś dwóch godzinach dotarłem do następnego parasola żnińskiego, a obok było coś, czego się nie spodziewałem i czego nie wymieniono w programie imprezy.
Stało sobie stoisko browaru w postaci stylizowanej drewnianej chaty (mało ciekawej w sumie). Obok chaty – drewniany stół, trochę starych beczek żnińskich i (na stole) narzędzia bednarskie. A w pobliżu stołu wybudowano zadaszoną, drewnianą konstrukcję, pod nią prymitywne palenisko, a na nim w miedzianej kadzi (kotle?) bulgotało coś, co wyglądało jak brzeczka. Całość podpisana była ”Warzenie piwa. Zaintrygowało mnie to i poszedłem popytać. Okazało się, że codziennie od godziny 11.00 rozpoczyna się pokazowe warzenie piwa. Pracownik z którym rozmawiałem sprawiał wrażenie wycieńczonego dniem pracy i był zdziwiony, że wiem o co w tym chodzi... A ja za chwilę zrozumiałem powód jego wyczerpania i irytacji. W trakcie naszej krótkiej rozmowy przerywały nam cztery osoby zadając te same dwa pytania:
-) O której jutro będzie to warzenie? – Zapraszamy o 11.00
-) Czy po zakończeniu warzenia będzie degustacja tego piwa? - ciężkie westchnienie pracownika browaru i próba wyjaśnienia, że degustacji nie będzie, bo być nie może
Wtedy następowało zdumienie, niedowierzanie bądź wyrzuty ...
A pomyśleć, że kiedyś zażartowałem, że jeden z wielkich browarów dąży do skrócenia całej technologii do kilku godzin tak, aby zwiedzający browar mogli wychodząc wypić to, co w chwili rozpoczęcia zwiedzania było jeszcze słodem... Okazuje się, że jest duże zapotrzebowanie na tą technologię.
Co zaś się tyczy samego pokazowego warzenia to sprowadza się ono do uzyskania słodu – ubrana w „prasłowiańskie” szaty dama anemicznie przerzuca skiełkowane ziarno w drewnianej niecce i tłumaczy chętnym, że to po to, aby wyschło. O godzinie 11.00 tak otrzymany słód podlega śrutowaniu (czym – nie widziałem) a następnie warzone jest piwo, co sprowadza się do pokazowego zacierania. Nie ma więc to nic wspólnego z archeologią rekonstrukcyjną, bo zacieranie robione jest w sposób współczesny, tyle, że na ognisku i „na czuja”. Nie ma to też wiele wspólnego z... warzeniem piwa, bo nie jest wykonywane ani chmielenie, że o dodawaniu drożdży, czy butelkowaniu nie wspomnę. Po zakończeniu zacierania i podaniu informacji ustnej o chmielu i drożdżach ciecz bulgocze sobie dalej na palenisku i stanowi element dekoracji (o którym wspomniałem na początku opisu). Uważam, że chętni mogliby to pić, ale nie jest to przewidziane... w sumie szkoda – reakcja byłaby ciekawa.
Tak to wygląda wg relacji pracownika browaru. Sam owej atrakcji nie widziałem.
Uczucia mam mieszane. Z jednej strony – rzecz jest trochę antyedukacyjna. Z drugiej – browar przemysłowy w jakiś sposób prezentuje piwowarstwo domowe. Może to też trzeba docenić?
Jutro zakończenie festynu i o 11.00 ostatnie „pokazowe warzenie”. Może ktoś zdąży to zobaczyć i opisać co widział, a nie co mu opowiedziano.
Bilety na festyn są w cenie: normalny 10 zł, ulgowy 7 zł, rodzinny po 7 zł od osoby.
PS. Zrobiłem kilka fotek. Jak skończę film i zeskanuje to dodam.
Comment