Niedziela - dzień ostatni imprezy
I ja tam byłem i Gronie (przed pracą ) piłem. Waści Kiszota się nie doczekałem ale i tak nie żałuję. Ogólnie impreza udana z małymi zgrzytami typu godzinne oczekiwanie w kolejkach do atrakcji typu strzelnica i puzzle. No i momentami nie było gdzie usiąść z żarełkiem i piwem – chyba organizatorzy nie przewidzieli takich tłumów. Ale ostatecznie nikt głodny i spragniony parku w Chorzowie nie opuszczał.
Obrazu niech dopełnią specjalnie autobusy przywożące i odwożące naród na imprezę. No i Marek Brandys dzielnie stawiający czoła nieprzebranym tłumom (w sobotę jakiś birofil - zboczeniec, ukradł z muzeum jeden z medali i korbkę, czy też może rączkę, dzięki można było przeglądać zdjęcia w specjalnej przeglądarce, przez co wspomniana przeglądarka nie działała w niedzielę).
Ech, szkoda że było się po pracy i zaś do pracy trzeba było iść.
PS - minus to Gronie – tak mnie brzuszek po piwie nie bolał jeszcze przenigdy jak po tych dwóch groniach wypitych w parku. Ale cóż – jestem nie przyzwyczajony
I ja tam byłem i Gronie (przed pracą ) piłem. Waści Kiszota się nie doczekałem ale i tak nie żałuję. Ogólnie impreza udana z małymi zgrzytami typu godzinne oczekiwanie w kolejkach do atrakcji typu strzelnica i puzzle. No i momentami nie było gdzie usiąść z żarełkiem i piwem – chyba organizatorzy nie przewidzieli takich tłumów. Ale ostatecznie nikt głodny i spragniony parku w Chorzowie nie opuszczał.
Obrazu niech dopełnią specjalnie autobusy przywożące i odwożące naród na imprezę. No i Marek Brandys dzielnie stawiający czoła nieprzebranym tłumom (w sobotę jakiś birofil - zboczeniec, ukradł z muzeum jeden z medali i korbkę, czy też może rączkę, dzięki można było przeglądać zdjęcia w specjalnej przeglądarce, przez co wspomniana przeglądarka nie działała w niedzielę).
Ech, szkoda że było się po pracy i zaś do pracy trzeba było iść.
PS - minus to Gronie – tak mnie brzuszek po piwie nie bolał jeszcze przenigdy jak po tych dwóch groniach wypitych w parku. Ale cóż – jestem nie przyzwyczajony
Comment