na Megadeth może przy mniej znanych kawałkach trochę słabiej było
/choć ja tego nie zauważyłem bo barierkę gryzłem w pierwszym rzędzie i walczyłem o życie / i to wczesna pora była połowy człowieków jeszcze nie było
na metallice oceniam tłum na 100 tys z dokładnością do 20000
"Nie ma (...) piwa, które smakowałoby wszystkim. Każdy browarnik, który próbuje takie przygotować, skazany jest na klęskę" - Michael Jackson
"Dobrzy ludzie piją dobre piwa" - Hunter S. Thompson No Hops, no Glory :)
Może parę słów podsmowania.
Na Behemocie konsumowaliśmy Konstancin w nieodległej pizzerii, choc nieco stłumione odgłosy wymiotowania docierały
Podczas koncertu Anthrax wchodziliśmy i próbowaliśmy kupic "piwo" - pierwsze nieudane podejście - akt pierwszy dramatu
Megadeth mnie nie zachwyciło - niby poprawnie ale jakoś tak bez serca. No i nagłośnienie sporo pozostawiało do życzenia, choc to może kwestia tego, że staliśmy w niezbyt dobrym miejscu, bo po zmianie tegoż było ciut lepiej.
Przed Slayerem nastąpił drugi akt dramatu pt. kupimy sobie "piwo". Po raz kolejny udaliśmy się do strefy spożycia (tym razem innej), Odstaliśmy dobre 20 minut w tłoku, bo kolejką się tego nie dało nazwac. W pewnym momencie niewiele brakowało, żeby doszło do stratowania zwłaszcza tych przy dystrybutorach. Ponieważ nie było postępu postanowiliśmy jako główne postacie tego dramatu (Ark, Slavoy i ja) wycofac z uczestnictwa w akcie drugim, a także solennie sobie obiecaliśmy nie zaczynac aktu trzeciego Co za debil wymyślił zamknięte strefy do sprzedaży i spożywania piwa - przy 80 000 luda można się było spodziewac problemów
Slayer - no cóż, mimo, że nie jestem specjalnym fanem, to jednak czapki z głów. To prawda, że Araya z siwą bródką, a King wygląda co najmniej groteskowo z tymi łańcuchami, kolczatkami i innnymi gadżetami na swoim podstarzałym roztytym ciele - to nic, Budka Suflera i tak jest brzydsza
Muzycznie majstersztyk, nagłośnienie nieco lepsze niż na Megadeth. Tylko trochę wida że dobiegają pięciu krzyżyków - niektóre przerwy między utworami były przydługie
Osobnym rozdziałem był Lombardo - perfekcyjny i sprawny do bólu - klasa sama dla siebie, a do tego na końcu koncertu nie było widac najmniejszego zmęczenia (Lars po trzech kawałkach był już cały mokry)
I coś tak mi się wydale, że Slayer ukradł wszystkim show...
No i na koniec - Metallica
Nagłośnienie wiadomo - najlepsze - w końcu grają na końcu. Wstęp standardowo - Ecstasy of gold z fragmentem filmu na ekranach. Podczas Mety do standardowych 6 telebimów dołączył jeszcz jeden gigantyczny za sceną - wreszcie było widowiskowo.
A sam koncert - obiektywny nie będę, bo słabości do Mety nigdy nie ukrywałem - ale wydaje mi się, że dali radę. Nowe kawałki dobrze wpasowały się w setlistę na której nie zabrakło starych hiciorów, choc oczywiście były i te "popowe"
Przy Master of puppets postanowiliśmy się ewakuowac, co nie było złym pomysłem - cho spyliła nam ostatnia 5 do metra, to załapaliśmy się na pierwszy spesjalny autobus do centrum, dzięki czemu już za 10 dwunasta byłem w domu i sięgnąłem do lodówki po zimne piwko
P.S. Ten debil który wymyślił strefy spożycia piwa wcale nie był największy. Wygrał ten debil, który ustawił monstrualną budkę akustyków niedaleko sceny tak, że do czasu odpalenia na Metallice telebimu nad sceną praktycznie nic nie było widac. obu debili, a co tam
Megadeth mnie nie zachwyciło - niby poprawnie ale jakoś tak bez serca. No i nagłośnienie sporo pozostawiało do życzenia, choc to może kwestia tego, że staliśmy w niezbyt dobrym miejscu, bo po zmianie tegoż było ciut lepiej...
No na stadionie albo się stoi w miarę pod sceną, na środku albo szkoda kasy i energii. Dlatego ja nie pojechałem bo raz że oprócz Anthrax'u widziałem już te kapele a dwa że właśnie stadion i wszystkie jego wady mnie przeraziły. Ale domyślam się że emocje były
A nie miało być Testamentu jeszcze? (zamiast Mastodona)
Comment