Kolejny Festyn Archeologiczny w Biskupinie, choć jeszcze trwa to już za mną.
Po raz pierwszy odwiedziłem go dokładnie w dniu otwarcia czyli w sobotę 18 września.
Archeologiczne atrakcje festynu jak zwykle nas (to znaczy mojej córki i mnie) nie rozczarowały. Ponieważ zostawaliśmy do niedzieli mieliśmy sporo czasu na nieśpieszne spacerowanie po gęsto, a czasem i nieco jarmarcznie zaludnionej Osadzie Biskupińskiej. Osobiście impreza podobała mi się nawet bardziej niż zeszłoroczna. Może dlatego, że temat „Celtowie lud Europy” bliższy jest moim prywatnym zainteresowaniom od przedstawianej rok temu kultury indian północnoamerykańskich.
A jak było pod względem piwowarsko – birofilistycznym? Cóż... to jedyne moje rozczarowanie. Browar Żninński coraz mniej przykłada się do aspektu festiwalowego i archeologicznego, a coraz bardziej do kwestii sprzedaży jak największej ilości plastikowych kubków wypełnionych piwem. Dekoracja stoiska – dokładnie taka sama jak w zeszłym roku. Nic w tym dziwnego w końcu to stała konstrukcja drewniana, ale teraz przyozdobiona wyjątkowo niedbale. Sporo podpisów na plastikowych tablicach. Wszędzie białe plastikowe krzesła. A to jest przecież przede wszystkim oficjalne, festiwalowe stoisko browaru, a nie wyszynk. Ten ostatni był przecież dodatkowo w innym miejscu... Obsługa uwija się wokół nalewaka, a pusta wiata opatrzona dumnym napisem „Warzenie Piwa” straszy okopconym opuszczonym piecem i kilkoma miseczkami wypełnionymi surowcami z których Celtowie (chyba...) mieli warzyć piwo. Tylko co tam robi chmiel? Zapowiadanego pokazu warzenia piwa nie odnotowałem... Nie znaczy to, że na pewno go nie było, bo nie stałem bez przerwy pod stoiskiem browaru, ale jestem prawie pewien, że przez radiowęzeł nie anonsowano owej atrakcji tak, jak to czyniono rok wcześniej. Niestety, nie było również na ten temat z kim porozmawiać. Obsługa była nierozmowna (wcześniej), albo wcale jej nie było (później), a następnie też jej prawie nie było, a ci którzy zostali sprawiali wrażenie lekko zawianych (pod koniec dnia).
Poza tym prosty rachunek matematyczny wykazał mi, że handlowcy z Browaru Żnin uważają uczestnika festiwalu w Biskupinie za prawie dwa razy cięższego frajera od uczestnika niedzielnego Festiwalu Twórców Ludowych w Żninie i za około 3-krotnie cięższego frajera od zwyczajnego mieszkańca okolicy...
Jak to obliczyć. Bardzo prosto:
0,5 l piwa na festiwalu w Biskupinie to koszt 4 zł
0,5 l piwa na festiwalu w Żninie to koszt 2,50 zł
0,5 l piwa w Żninie z nalewaka w zwykłej budce to koszt niewiele ponad 1 zł
Jako kierowca od alkoholu w trakcie wyjazdu stroniłem, ale nabyłem do domu piwo „Pałuckie”. W sklepie na rynku kosztowało 1,60 zł. Żnińskiego „Leszka” nie kupowałem, bo mam go w sklepie pod domem. I to za 1,50 zł...
Warsztat bednarski. Zapewne bardziej pałucki niż celtycki. W tym roku wydał mi się urządzony jakoś bardziej niedbale. A może to wszechobecne plastikowe tabliczki odbierały mu większość uroku?
Szkoda tylko,że nie udało mi się spotkać z Easy i Albeertosem.
Zapomniałem "wbić" do komórki ich numer telefonu, więc w Biskupinie pozostało mi tylko uważne rozglądanie się na boki w poszukiwaniu znajomych... Niestety - bezskuteczne.
dziku napisał(a) Szkoda tylko,że nie udało mi się spotkać z Easy i Albeertosem.
Zapomniałem "wbić" do komórki ich numer telefonu, więc w Biskupinie pozostało mi tylko uważne rozglądanie się na boki w poszukiwaniu znajomych... Niestety - bezskuteczne.
Zrobiłem to samo. Zapomniałem o numerze telefonu do Ciebie Ale my byliśmy po 13 na miejscu dopiero, to i tak uznałem że Ciebie już nie ma.
Co do samego festynu. Ta "celtyckość" to faktycznie momentami była naciągana...
Trochę porozmawiałem z jednym z pracowników z Browaru Żnin przy stoisku z warzeniem piwa. Nie był faktycznie zbyt rozmowny i skory do pokazywania warsztatu piwowarskiego. No i sprzedaż Leszka - były tylko dwa nalewaki na cały festyn. Baaaardzo mało, kolejki była na 30 minut stania. Jedyne wytłumaczeniem jest ograniczenie przez organizatorów co do ilości sprzedaży piwa.
A ja byłem na miejscu w sobotę... o 13.00. Tak nam się trochę wyjazd z Łodzi "poślizgnął"... Prawdziwy pech, bo przy niewielkiej dozie szczęścia to się mogliśmy na parkingu zobaczyć.
I zostawałem do niedzieli, więc z festynu wyszliśmy dopiero po 18.00.
Nie wiem czy organizatorzy ograniczali sprzedaż piwa. Było chyba jakieś butelkowe w innych barach... tak mi się przynajmniej wydaje.
Comment