Na Chmielakach byłem po raz pierwszy...
Przypomniało mi się, jak w 2003 roku kolega z Browarów Warszawskich zapraszał mnie na tą imprezę, twierdząc, że drugiej takiej nie ma w kraju. I takiego wyboru znakomitych piw z nalewaków. Taki festiwal browarów.
W tym roku zobaczyłem gustowne kapcie góralskie, wspaniałe wypieki, duży wybór kaset i płyt z dyskotekową muzyką polską, rzeźbiarzy, zapiekanki, kiełbaski, żelki, cukierki, gotowaną kukurydzę, różne gwizdki, świecące okulary, "rzucanie do puszek", i... trzy małe stoiska browarów regionalnych.
Do tego oczywiście wielkie hale tyskiego, warki, lecha, w których pełno było tańczącej młodzieży z puszkami w dłoni.
Czym się różnią Chmielaki od innych "dożynek"? Na pewno organizacją, która stała na wysokim poziomie. Także miejscem - namioty na dworcu PKS to coś nowego.
Jeżeli chodzi o piwną ofertę, to jest to impreza podobna do innych.
Najbardziej utkwiły w mojej pamięci dwie rzeczy. Grupa młodych ludzi przy namiocie Konstancina, zamawiających cztery puszki tyskiego i mieszkaniec Krasnystawu, który stwierdził, że nie spróbuje Mazowieckiego niepasteryzowanego, bo jest lubelskim patriotą i pije tylko swoje piwo - w ręku trzymał puszkę Żywca.
W ten weekend festiwalu nie było. Raczej stypa.
Dwie osoby pytały o zielone piwo z Jabłonowa, ktoś wspomniał nawet Grudziądz po 1,50.
Nikt nie mówił o Ciechanie, czy Kormoranie - były rok wcześniej.
Dołączając mizerną ofertę hotelową, impreza po prostu słaba.
Przypomniało mi się, jak w 2003 roku kolega z Browarów Warszawskich zapraszał mnie na tą imprezę, twierdząc, że drugiej takiej nie ma w kraju. I takiego wyboru znakomitych piw z nalewaków. Taki festiwal browarów.
W tym roku zobaczyłem gustowne kapcie góralskie, wspaniałe wypieki, duży wybór kaset i płyt z dyskotekową muzyką polską, rzeźbiarzy, zapiekanki, kiełbaski, żelki, cukierki, gotowaną kukurydzę, różne gwizdki, świecące okulary, "rzucanie do puszek", i... trzy małe stoiska browarów regionalnych.
Do tego oczywiście wielkie hale tyskiego, warki, lecha, w których pełno było tańczącej młodzieży z puszkami w dłoni.
Czym się różnią Chmielaki od innych "dożynek"? Na pewno organizacją, która stała na wysokim poziomie. Także miejscem - namioty na dworcu PKS to coś nowego.
Jeżeli chodzi o piwną ofertę, to jest to impreza podobna do innych.
Najbardziej utkwiły w mojej pamięci dwie rzeczy. Grupa młodych ludzi przy namiocie Konstancina, zamawiających cztery puszki tyskiego i mieszkaniec Krasnystawu, który stwierdził, że nie spróbuje Mazowieckiego niepasteryzowanego, bo jest lubelskim patriotą i pije tylko swoje piwo - w ręku trzymał puszkę Żywca.
W ten weekend festiwalu nie było. Raczej stypa.
Dwie osoby pytały o zielone piwo z Jabłonowa, ktoś wspomniał nawet Grudziądz po 1,50.
Nikt nie mówił o Ciechanie, czy Kormoranie - były rok wcześniej.
Dołączając mizerną ofertę hotelową, impreza po prostu słaba.
Comment