Tak się zastanawiam gdzie jest administrator tego serwisu?
ART chyba pora trochę uspokoić towarzystwo
Lepiej milcząc uchodzić za idiotę, niż odzywając się rozwiać wszelkie wątpliwości.
------------------------------------------------------------------
Jasne czy ciemne? Jasne, że ciemne!
Marusia napisał(a) Becik, z Tobą nie ma dyskusji, ponieważ wkładasz w me usta (palce?) słowa, których nie napisałam i których nie miałam na mysli. Jeśli tak bardzo chcesz rozumieć to w ten sposób, to proszę, mnie w to nie wciągaj. Jeżeli nie chce Ci się zrozumieć, o co mi chodzi, to Twoja sprawa, ale też sporo wysiłku włożyłam, żeby jasno naświetlić moje racje, które przesiałeś przez jakieś dziwne sito. Po raz kolejny pytam, czy ktoś uważa, że wkład pracy własnej w piwo zacierane jest porównywalny do wkładu w piwa z ekstraktu, jednak zamiast odpowiedzi zostaję obrzucona wygodnymi interpretacjami moich słów
nie ja porównałem warzenie z ekstraktu do zupek w torebkach i tego w usta/palce nie wkładalem, rozumiem też co mialaś na mysli, że warzenie od początku to ciężka praca, która powinna mieć inne uznanie, a piwo uwarzone w ten sposób jest lepsze od tego z puchy, ok, niech i tak będzie
Marusia napisał(a) Całe to oburzenie wynika z nieuzasadnionych kompleksów osób warzących z ekstarktów - sami widocznie niektórzy z Was uważają, że to coś gorszego - ja niczego takiego nie napisałam
nie mam kompleksów ale nie uważam że to co robię jest gorsze od tych którzy robią/warzą piwo w inny sposób, nigdy mi by do głowy nie przyszło aby zacząć tak dzielić piwowarów domowych ale skoro sama piszesz, że WY wkładacie więcej pracy, to już o czymś świadczy. Nie ja też napisałem, że brak podziału na piwa A i B jest niesprawiedliwy, jesli juz maja być podziały to się dzielmy...
Ja zostaję jak i Twilight przy zupkach...
Gdybyśmy nie mieli Warszawy w Generalnym Gubernatorstwie, to nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu, punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju - Hans Frank 14.12.1943http://zamkidwory.forumoteka.pl
Albo zrobić serial południowoamerykański "E jak ekstrakt":
- Wciąż utrzymujesz kontakty z tym Leonciem?
- Ależ Claudio!
- Precz! On zrobił tylko 40 warek i to z ekstraktu!
- Ale każdą w pięciu fermentatorach!
- Nazwał mnie słodowym snobem!
<zbliżenie na Claudia, oczy na cały ekran, narasta muzyka, zaciemnienie, przerwa na reklamę>
PS Warzenie z gotowców czy ekstraktów jest mniejszym wyzwaniem niż warzenie od podstaw, nie ma co się obrażać o umniejszanie wartości oranżadkowania , bo jest ona w rzeczy samej niższa - piwowar ma przecież mniejszy wkład w końcowe dzieło. Co nie znaczy, że piwo z gotowca to z założenia g...! Sam warzę jedynie podpiwek i nie mam z tego powodu żadnych kompleksów, więcej, jestem z niego bardzo zadowolony. Wiem jednak, jakie jest jego miejsce w hierarchii. A bez sensu, Beciku, jest nie podział, tylko zacietrzewienie ludzi z niego wynikające.
żąleną napisał(a) . A bez sensu, Beciku, jest nie podział, tylko zacietrzewienie ludzi z niego wynikające.
Żą, ależ ja się nie zacietrzewiam tylko spokojnie i wyrafinowanie podkreślam fakt że w tym temacie niepotrzebnie wyniknął podział, którego do tej pory nie było bo na co komu on jest? Tylko i wyłącznie do oceny piw przez jury..."bo takie piwo to jest inaczej robione więc nie może być w tej samej grupie co i moje" mimo, że to może być ten sam gatunek, tyle
zdrówko
Gdybyśmy nie mieli Warszawy w Generalnym Gubernatorstwie, to nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu, punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju - Hans Frank 14.12.1943http://zamkidwory.forumoteka.pl
Wzruszony dyskusją jak się przetoczyła dzisiaj w tym temacie (w Wigilię 60-lecia PRL), a i kilkoma piwami belgijskimi oraz polskimi domowymi, idę spać przekonany, że jest dobrze!
Polskie piwowarstwo domowe istnieje i jest na dobrej drodze... właśnie zajęło się określaniem własnej tożsamości
becik napisał(a) bo takie piwo to jest inaczej robione więc nie może być w tej samej grupie co i moje" mimo, że to może być ten sam gatunek, tyle
Beciku, ono nie jest inaczej robione, ono jest MNIEJ robione. Gdy robi się piwo z gotowca/ekstraktu, większość pracy zrobił już za nas zakład produkujący te półprodukty. Nie sądzę aby w tej sytuacji porównanie do zupek w proszku było niewłaściwe.
Powiedzmy na przykład, że taki Knorr wyprodukuje nagle zarąbistą zupę w torebce*, normalnie tak jak u mamy. Gdy ją sabie rozrobisz i dosypiesz pieprzu, to czy bedziesz ją wsuwał z takim samym smakiem i zadowoleniem, jak tą w domu u mamy, która włożyła w nią cały dzień pracy i serca, żeby ją tobie przygotawać? Naprawdę nie dostrzegasz tej różnicy?
Tu muszę również powiedzieć że nie ganię piwa 'na szybko'. Piłem kilka, które były naprawdę bardzo dobre. Kto chce robić z ekstraktów, wychodzi mu to dobrze i jest z tego zadowolony, niech je robi, ale niech ma świadomość, że jest do dużo mniejszy kaliber i dużo MNIEJ własnej pracy i inwencji.
Zresztą można się realizować w warzeniu takich piw, których żaden fachowiec nie rozpozna jako gotowcowych. "Żeby-im-szczęki-opadły-jak-im-powiem Stout" Albo "Zrób-naturalistę-w-konia Bock", a na etykiecie koźlo-koński transformer.
Czes napisał(a) ... właśnie zajęło się określaniem własnej tożsamości
Początek dyskusji był na odpowiednim torze. Z czasem zauważyłem, że powolutku szanowni forumowicze schodzą na inny temat który odbiega od pierwotnego. Ale takie są uroki Forum Browaru. Odwiedzę ten temat za tydzień być może odnajdę dyskusje na temat sensu życia.
Czes napisał(a) Lukujowi: pierwsza informacja o kategoriach konkursowych ukazała się w Browamatorze.pl 18 lutego 2004, a więc 4 miesiące przed konkursem. Może poza ciężkimi Porterami, to wystarczająco dużo czasu by przygotować piwo.
Kolego Twilight, miło mi Cię poznać - tym bardziej, że podpisuję się obiema rękami pod Twoim postem .
Ja też nie mam żadnych kompleksów związanych z moim warzeniem. Nie mam warunków, żeby warzyć ze słodu, a część z Was dobrze wie, że chciałbym spróbować. Kiedyś to nastąpi, kiedy - nie wiem. Na razie jestem dumny ze swojej roboty i wkładam w nią tyle serca, co Zacieracy . To jest jak system zerojedynkowy - albo się coś kocha i robi z przekonaniem, albo nie. Oceniajcie moje piwo - po to je Wam daję - ale nie oceniajcie mojej pasji i zaangażowania.
Krzysztof napisał Co masz mi do zarzucenia? To że doceniam pracę ludzi którzy potrafią przygotować sobie surowiec począwszy od śrutowania i sporządzić zacier itd nawet jeżeli skutek byłby taki sobie? Oni próbują i dojdą do swojej wypracowanej receptury i to ciężką pracą. Wyobrażam sobie ile to kosztuje wysiłku i wiem jak się człowiek czuje jak coś nie wyjdzie.
Wyobraź sobie, że ja też czułem się jak zbity pies, gdy mi nie wyszło piwa z ekstraktu. I to właśnie mam Ci do zarzucenia - deprecjonujesz moją pasję. I to jest kolejna Twoja wypowiedź, z której wynika, że nie powinieneś być sędzią w konkursie, w którym biorą udział piwa warzone z ekstraktów. Poglądy mogą blokować Ci kubki smakowe.
elroy napisał Owszem, ale ekstrakt, przynajmniej WES jest wyczuwalny w piwie wyraźnie.
Może nie w każdym, ale zgoda - nie kwestionuję tego. Ale wyobraź sobie, że jesteś jurorem w konkursie piw zacieranych. Otwierasz butelkę, nalewasz, wąchasz, kosztujesz... "Znam ten posmak... to musi być ekstrakt!". Teraz zawołaj piwowara i spróbuj mu to udowodnić.
Marusia napisał(a) Po raz kolejny pytam, czy ktoś uważa, że wkład pracy własnej w piwo zacierane jest porównywalny do wkładu w piwa z ekstraktu
Osoby które choć raz spróbowały zacierać wiedzą, że wkład jest zupełnie inny. Sama zaczynałam od brew-kitów i całe pięć warek zostało w ten sposób popełnionych. I sprawiało mi radość, że mogę zrobić piwo i to piwo smakuje. I nie twierdzę, że te piwa są gorsze. Twierdzę natomiast, że piwowar, który korzysta z brew-kitów nie wkłada zbyt wiele z siebie w produkcję piwa, a przynajmniej jego stylu (choć dodanie pewnych składników niesłodowych już zwiększa jego osobisty wkład). Drugi stopień „wtajemniczenia” to zakup czystych ekstraktów i samodzielne dochmielenie ich. Piwo powstałe w ten sposób pełniej prezentuje upodobania piwowara (mocniej, czy mniej nachmielone), nie odbierając możliwości eksperymentowania ze składnikami niesłodowymi. I trzeci etap edukacji piwowara – zacieranie piwa – pozwala na pełną dowolność i na większe zaskoczenie. Ten etap tak naprawdę dopiero uczy, jak warzy się piwo. Za naprawdę udane piwo uważam takie, które smakuje tak, jak wymyśliłam to sobie jeszcze przed śrutowaniem słodu. Tak dla przykładu: „Kobra indyjska” (w zamierzeniu India Pale Ale) jest warką częściowo udaną. Smakuje – to prawda, ale jak na ten styl okazała się zbyt słabo nachmielona (i tu jest nasza porażka). „Niedźwiedź brunatny” natomiast miał być typowym stoutem z dodatkiem miodu gryczanego i takim się okazał – czyli zawartość poszczególnych składników była dobrana poprawnie. Dlatego zgadzam się w pełni z Marusią, że piwa „zacierane” powinny znaleźć się w osobnym dziale na konkursie – i powinny być w inny sposób oceniane, nie odbierając nic piwom wykonanym innymi metodami. I tyle….
Eh, widzę, że z nie zacierających całą sprawę dobrze pojął jeno Żąleną, przy okazji pośmiałam sie czytając jego posta
Nie wiem czemu, oranżadki przyczepiły się i twierdzą, że zacieraki uważają ich piwa za gorsze - skoro my tylko podkreślamy niezaprzeczalny fakt, że w nasze piwa mamy większy wkład pracy i większy wpływ na produkt finalny. Czasem te piwa są wręcz fatalne, jak coś nie wyjdzie - ale bo my też mamy większe pole do popisu, żeby cos spieprzyć, kazdy kij ma dwa końce
Nie zauważyłam też, zeby ktokolwiek ganił i naśmiewał się z kogoś, kto robi z ekstraktu - znaczna większość z nas od tego zaczynała i nikt bynajmniej się z tym nie kryje.
Przypominam, że sprawa dotyczyła wydzielonej kategorii w konkursie, niczego więcej. Nie moge wyjść z podziwu, że taka prosta rzecz, jak produkt i półprodukt nie jest w stanie wejść wam do głowy
Marusia napisała [...] my tylko podkreślamy niezaprzeczalny fakt, że w nasze piwa mamy większy wkład pracy i większy wpływ na produkt finalny.
Marusiu, masz rację. Ale...
Nie tak szybko jak Żą, ale zaczynam rozumieć, że przez wkład pracy rozumiesz ilość spalonych przy warzeniu kalorii (jeśli nie, to nie wiem, co). Twierdzisz, że Zacierak wkłada więcej pracy, bo musi ześrutować słód, przeprowadzić zacieranie i filtrację. Zgadza się. Ale jeśli Zacierak nie przeprowadzi cichej fermentacji i zleje piwo do beczki, a Oranżadka - spuści na cichą a potem przeleje do 40 własnoręcznie wyszorowanych butelek i zakapsluje, to czy jednoznacznie można określić, czyj wkład pracy był większy?
Wpływ zacierania na produkt finalny jest poza dyskusją. I pod tym względem rzeczywiście dobrze by było podzielić konkurs na dwie kategorie. Ale powtarzam - jeżeli nie ma możliwości obiektywnego stwierdzenia, z czego uwarzono piwo, wprowadzenie takiego podziału spowoduje więcej problemów niż korzyści.
Czegoś tu nie rozumiem.
To "zacieracze" mają potencjalne możliwości zrobienia lepszego piwa niż "ekstaktowcy", którzy ponad pewiem określony rodzajem użytego gotowca poziom nie mogą przeskoczyć, a to ci pierwsi protestują przeciw wspólnemu ocenianiu piw a powinni chyba "ekstraktowcy" skoro nie mają takich możliwości jak "zacieracze"?
Comment