pozazdrościć krajobrazu i pogody...
9-10 lipca Wrocław-Žamberk
Collapse
X
-
z Mladkova, z przesiadką w Letohradzie, w którym mielismy zamiar spedzić godzinkę, ale się okazało, że to strasznie brzydka dziura, dotarliśmy do Zamberka.
Co się okazało na stacji przy mapce? Ano, że do browaru mamy z buta kolejne 4-5 kilometrów
Cóż było robić - leziemy. trochę z górki, trochę pod górkę, po drodze małe zakupy i dotarliśmy do ulicy, na której miał się mieścić rzeczony browar. Zeszliśmy całą ulicę - ni dudu Musieliśmy pytać miejscowego, którędy tu do browaru. Okazało się - no jakże by inaczej - że musimy zapychać spowrotem pod górę, bo browar ma adres przy tej ulicy, ale główne wejście ma parędziesiąt metrów w bok
Na ostatnich nogach - DOTARLIŚMY.
Comment
-
-
Na miejscu - pełnia szczęścia, piwko smaczne, obsługa sympatyczna, jeszcze tylko jednej rzeczy było nam do szczęścia potrzeba - noclegu. Na szczęście siedząc zauważyliśmy nieopodal znak drogowy informujacy, że 800 m dalej znajduje się hotel i restauracja. Po dwóch piwkach ruszyliśmy pełni obaw co do ceny noclegu w owym przybytku, ruszyliśmy dalej. Oczywiście było pod górę
W hotelu przesympatyczny szok - bardzo schludny pokoik z umywalką, ale bez prysznica - 160 koron za osobę! Normalnie cena super! Z prysznicami pokoje były po 300 koron, ale w końcu skoro wyszła nam wycieczka dla twardzieli, to nie będziemy się wygłupiać
Po zakwaterowaniu i spałaszowaniu smazonych serów oraz dewolaja z wołowiny ruszylim w droge powrotną do browaru. Udało nam się namówic pana na zwiedzanie!
Comment
-
-
Czyż nie śliczne te tanki leżakowe? Reszta zdjęć z browaru w galerii. Opis piw jeszcze dziś w piwo - konkretnie
Browar generalnie nie leje piwa w butelki, tylko troszeczkę, kapslują ręczną kapslownicą stołową. Na butelkach naklejają uproszczone etykiety, takie jak z browarów domowych, tylko mniej wymyślne
Natomiast etykiety "kolekcjonerskie" mają na sprzedaż, jak również podstawkę. Niestety, nie wiem, ile kosztują, bo pan zapomniał mnie skasować Na szczęście dostał napiwek, to jakoś sobie wyrówna
Normalnie funkcjonujące w lokalu podstawki to filcaki
Comment
-
-
-
E tam takie przygody - My na Zlocie w Karwieńskich mieliśmy całe 10 minut do MorzaTo inaczej miało być, przyjaciele,
To nie o to walczyliśmy, burząc mur,
Nie ma pracy, nie ma chleba, próżny trud!
Czy naprawdę aż tak wiele chcemy?
Chleba i pracy chcemy! Pracy i chleba!
Rządzący światem samowładnie
Królowie banków, fabryk, hut
Tym mocni są, że każdy kradnie
Bogactwa, które stwarza lud.
Comment
-
-
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika joelkaEch... zamarzyła się i mnie taka wycieczka ciekawa z przygodami
Comment
-
-
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Marusiajeśli chodzi o przygody to wystarczy pojechać z naszym tercecikiem wycieczkowym (ja, Naczelnik i Slavoy) to niespodzianki murowane Mamy szczęście do nieprzewidzianych okoliczności
Wszystko super i ...pogoda Wam dopisała - piwna !
P.S.
Na przejściu turystycznym to nawet paszport trzeba mieć ( jak sprawdzą ), jeśli nie - to proszę poprawić i podać żródło...
Comment
-
-
Po pobudce o nieludzkiej, jak na niedzielę, porze i powrotnym spacerku (z zahaczeniem o sklep) parę kilosów na stację kolejową, wsiedliśmy do "jezdinki", aby z przesiadką w Tyniste nad Orlici dotrzeć do Dobruski. Po drodze wsuwaliśmy śniadanie w postaci kanapek z wyśmienitym serkiem chrzanowym.Last edited by slavoy; 2005-07-13, 13:49.Dick Laurent is dead.
Comment
-
-
Dla mnie dojazd koleją do Dobruški to mistrzostwo świata, całkowicie nie do osiągnięcia w betonowym świecie PKP - linia ma niecałe 6km długości, a kursuje niej kilkanaście par pociągów dziennie, w tym kilka bezpośrednio do do Tyniste.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, czekała nas przykra niepodzianka - browar w Dobrusce jest obecnie (nadal) nieczynny. Zwiedziliśmy więc dwie knajpy, popiliśmy piwa, zjedliśmy oczywiście smażonego syra, pofotografowalim się i ruszyliśmy na pociąg do Nachodu.Dick Laurent is dead.
Comment
-
-
Niestety, w niedzielę pogoda nie była nam już tak przychylna - zaczęło popadywać. Wysiedliśmy w Nachodzie i znowu rozpoczęliśmy wędrówkę, tym razem do granicy. Popełnilismy ten błąd, że nie kupiliśmy biletów do Nachodu-Beloves, który jest rzut kamieniem od granicy, draptaliśmy więc w lekkim deszczu przez pól miasta. Po drodze odwiedziliśmy oczywiście knajpę "Murphy's Bar", coby napić się tutejszego Primatora. Następnie skierowaliśmy się do Marketu po większe zakupy.
Po mozolnym przejściu przez granicę dotrliśmy ledwo co (szczęście, że się deko spóźnił) na pociąg Kudowa-Hel. Tu nastąpiła następna niespodzianka - rozkład internetowy nie informował, iż pociąg ów już od Kłodzka zmiania się w pośpieszny, więc nieco podwyższyło to koszta. Co gorsza, ludziska wsiadający w Kłodzku i dalej mogli sobie spokojnie jechać na bilecie 'osobowym', ponieważ pociąg Międzylesie-Wrocław miał awarię i wsadzano do naszego oczekujących na tenże. Postaliśmy tez Kłodzku godzinkę.
Kole 23 byliśmy w domu...
Ale za....sta wycieczka. Ja chcę więcej!Dick Laurent is dead.
Comment
-
-
Dick Laurent is dead.
Comment
-
Comment