A ja latem 2001 roku poszedłem z żoną i synem na późny spacer. Zachciało nam się pić. Wybraliśmy centralny punkt turystyczny Szczecina, tzn. Aleję Fontann. Pełno tam w sezonie letnich kawiarenek. Usiedliśmy i zamawiamy: żona jakieś tam piwo, ja bezalkoholowego żywca, a syn colę. Po chwili panna kelnerka przynosi obstalaunek. Dodała do niego dwie szklanki, które postawiła przed żoną i synem. Ja zostałem bez szkła. Sądząc, że zapomniała, poprosiłem o szkło dla mnie.
Jakież było moje zdziwienie gdy panna odpwiedziala, iż do piwa bezalkoholowego szklanek nie podaje się...
Serio. Nie wymyśliłem tego.
Acha - przyniosła otwarte butelki. Gdy stwierdziła, że nie będzie dla mnie szklanki zrezygnowaliśmy z zamówienia... Odeszliśmy nie płacąc. Kilka kroków dalej był inny ogródek i inne podejście do klienta.
Jakież było moje zdziwienie gdy panna odpwiedziala, iż do piwa bezalkoholowego szklanek nie podaje się...
Serio. Nie wymyśliłem tego.
Acha - przyniosła otwarte butelki. Gdy stwierdziła, że nie będzie dla mnie szklanki zrezygnowaliśmy z zamówienia... Odeszliśmy nie płacąc. Kilka kroków dalej był inny ogródek i inne podejście do klienta.
Comment