Kupno piwa w Indiach nie zawsze jest łatwe. W normalnych sklepikach sprzedających spożywkę i napoje alkoholi sprzedawać nie można. Od tego są specjalne sklepy, których właściciele muszą płacić państwu niezły haracz za odpowiednią licencję. Fiskus czerpie też spore zyski z podatków, którymi obciążony jest alkohol. Dlatego też jego ceny są relatywnie bardzo wysokie. Oficjalna cena butelki piwa zwykle jest nadrukowana na etykiecie ze skrótem MRP (Maximum Retail Price) i waha się od 40 do 60 rupii (czyli od ok. 2,80 do 4,20 zł). W praktyce właściciele sklepów odbijają sobie często koszt licencji sprzedając piwo po cenach wyższych – od 50 do 80 Rs (3,50 – 5,60 zł). Biorąc pod uwagę ogólny poziom cen w Indiach ceny te są horrendalne: śniadanie na ulicy można zjeść za 5 rupii, obfity obiad w ulicznej knajpie za 25 – 30, herbata kosztuje 4 rupie, 200 ml pepsi – 6, kilogram mango 20 rupii, a litr oleju napędowego – 22. Z kolei za 80 rupii można odbyć kilkugodzinną podróż autobusem, a czasem nawet znaleźć nocleg.
Indyjski sklep z alkoholem rozpoznać można po znajdującej się w głębi półce z tajemniczymi wyrobami whiskypodobnymi oraz po reklamowej planszy lub neonie, najczęściej z logo wspomnianych tajemniczych wyrobów marki Bagpiper albo 8 PM, albo jeszcze kilku innych. Niekiedy zdarza się reklama piwa Kingfisher. Po pewnym czasie wprawne oko szybko wyłapuje takie przybytki, ale niestety jest ich niewiele i nie zawsze można je napotkać po drodze. Wtedy trzeba popytać. Zdarzają się takie miejsca na mapie, gdzie sprzedaż alkoholu jest w ogóle zakazana i odpowiednich sklepów po prostu nie ma. Taki przypadek spotkał mnie w Puszkarze – świętym mieście braminów.
Piwo w sklepie nie jest wyeksponowane (jeden jedyny wyjątek od tej reguły znalazłem w Agrze) i znajduje się w czeluściach chłodziarek. Za każdym razem musiałem pytać sklepikarza jakie ma gatunki, o jakiej mocy (bo niestety dominują strongi) i za ile. Często budziło to zdziwienie facetów przyzwyczajonych do tego, że wciskają delikwentowi kingfishera stronga i po problemie. W prawdziwą konsternację wpadali jednak, gdy zaczynałem wybrzydzać na wręczoną butelkę wybranego w końcu piwa i grzebać w lodówce w poszukiwaniu brązowej, a nie bezbarwnej butelki, w dodatku z etykietą w przyzwoitym stanie.
Sklep z alkoholem to nie tylko punkt sprzedaży. Klienci mają przywilej otrzymania plastikowego kubka i zamelinowania się na zapleczu. Widocznie picie alkoholu w miejscach publicznych nie jest społecznie akceptowane. Ja jednak zawsze kupowałem na wynos i pan sklepikarz owijał butelkę gazetą.
Oprócz sklepów piwo nabyć można w knajpie. W większych miastach spotkać można drogie bary, najczęściej przy hotelach, które mają koncesję na wyszynk. Knajpy dla turystów, często znajdujące się na dachach hoteli dla plecakowców, oferują nielegalnie piwo w cenach ok. 80 – 100 rupii (5,60 – 7 zł).
[ciąg dalszy prawdopodobnie nastąpi]
Indyjski sklep z alkoholem rozpoznać można po znajdującej się w głębi półce z tajemniczymi wyrobami whiskypodobnymi oraz po reklamowej planszy lub neonie, najczęściej z logo wspomnianych tajemniczych wyrobów marki Bagpiper albo 8 PM, albo jeszcze kilku innych. Niekiedy zdarza się reklama piwa Kingfisher. Po pewnym czasie wprawne oko szybko wyłapuje takie przybytki, ale niestety jest ich niewiele i nie zawsze można je napotkać po drodze. Wtedy trzeba popytać. Zdarzają się takie miejsca na mapie, gdzie sprzedaż alkoholu jest w ogóle zakazana i odpowiednich sklepów po prostu nie ma. Taki przypadek spotkał mnie w Puszkarze – świętym mieście braminów.
Piwo w sklepie nie jest wyeksponowane (jeden jedyny wyjątek od tej reguły znalazłem w Agrze) i znajduje się w czeluściach chłodziarek. Za każdym razem musiałem pytać sklepikarza jakie ma gatunki, o jakiej mocy (bo niestety dominują strongi) i za ile. Często budziło to zdziwienie facetów przyzwyczajonych do tego, że wciskają delikwentowi kingfishera stronga i po problemie. W prawdziwą konsternację wpadali jednak, gdy zaczynałem wybrzydzać na wręczoną butelkę wybranego w końcu piwa i grzebać w lodówce w poszukiwaniu brązowej, a nie bezbarwnej butelki, w dodatku z etykietą w przyzwoitym stanie.
Sklep z alkoholem to nie tylko punkt sprzedaży. Klienci mają przywilej otrzymania plastikowego kubka i zamelinowania się na zapleczu. Widocznie picie alkoholu w miejscach publicznych nie jest społecznie akceptowane. Ja jednak zawsze kupowałem na wynos i pan sklepikarz owijał butelkę gazetą.
Oprócz sklepów piwo nabyć można w knajpie. W większych miastach spotkać można drogie bary, najczęściej przy hotelach, które mają koncesję na wyszynk. Knajpy dla turystów, często znajdujące się na dachach hoteli dla plecakowców, oferują nielegalnie piwo w cenach ok. 80 – 100 rupii (5,60 – 7 zł).
[ciąg dalszy prawdopodobnie nastąpi]
Comment