Przytłoczony powrotem do pracy nie mogłem zebrać się zaraz po powrocie do napisania kilku słów o piwnym patrolu w Chile. Postaram się teraz to nadrobić w skondesowanej formie, co w sumie może wyjść na dobre Browarowi
Moje spostrzeżenia są efektem dwóch patroli: za pierwszym razem (2004) byłem w chilijskiej Patagonii, a w tym roku w północnej części kraju oraz w stolicy wraz z przyległościami.
Chile to kraj zdominowany przez wielki koncern CCU (czyli Compania Cervecerias Unidas), kórego 31% jest w rękach Heinekena. CCU ma olbrzymi kombinat (trudno nazwać to browarem) w Quilicura na przedmieściach Santiago de Chile, a poza tym kilka mniejszcyh zakładów w różnych częściach kraju. CCU ma również udziały w dwóch, zdawałoby się ostatnich prawdziwych niedużych browarach w Chile: Cerveceria Kunstmann w Valdivia oraz Cerveceria Austral w Punta Arenas. Ten ostatni jest zresztą najbardziej na południe wysuniętym browarem świata, co pewnie jest największym piwnym osiągnięciem tego kraju. Flagowy produkt CCU to wszechobecny, bezsmakowy Cristal. Z licencyjnych ciekawostek CCU proponuje Paulanera w litrowych butlach (ale lagera, nie pszeniczniaka), a do propozycji mniej ciekawych można zaliczyć Budweisera i Heinekena.
Do Ambev należy Cerveceria Chile warząca Beckera, Balticę i licencyjną Brahmę.
Na północy kraju powszechnie dostępne są peruwiańskie Arequipena i Cusquena importowane przez Coca Cola Arica. Widywałem też importowaną boliwijską Pacenę i meksykańskie Tecate.
Ulubiona pojemność Chilijczyków to 1 litr. Butelki w tym formacie są zarówno zwrotne, jak i bezzwrotne. Kaucja wynosi z reguły 250 peso (ok. 1,50 zł), w sklepie dostaje się odpowiedni kwitek uprawniający do zwrotu butelki (skąd ja to znam ?).
Piwo kupuje się w markatach bądź sklepach monopolowych („bottilleria”) oraz w knajpach, które mają odpowiednią koncesję (koncesja jest zawsze w widocznym miejscu). W normalnych małych spożywczakach piwa się nie uświadczy. Sklepy monopolowe otwierane są o 13-tej (zaraz zaraz, to też skądś znam )
Zmorą dla zbieraczy kapsli są plastikowe zakrętki powszechnie stosowane na litrowych, szklanych zresztą butelkach. Kolekcjonerzy szkła mogą liczyć na promocyjne zestawy w marketach, widziałem np. zestaw 4 konserwy Becker + firmowa szklanka 0,3. Alternatywnym miejscem zaopatrzenia mogą być knajpy, gdyż w odróżnieniu od sąsiedniej Argentyny dość powszechnie dostępne jest tu piwo beczkowe, zwane „schopp”. Knajpa z lanym piwem zwie się „schopperia” i często serwuje w firmowych kuflach bądź szklankach.
Kolejna rzecz, która odróżnia Chile od sąsiedniej Argentyny to spora ilość pijaczków, niekiedy proszących o wsparcie pod marketami. Gdy zdarzało mi się robić jakieś zakupy w markecie, co chwilę natykałem się między regałami na opróżnione puszki albo małe butelki twist off po piwie. Jakoś średnio mi to pasowało do wyidealizowanej wizji Chile - zamożnego, wolnorynkowego raju, która jest dość popularna w niektórych kręgach w Polsce.
Moje spostrzeżenia są efektem dwóch patroli: za pierwszym razem (2004) byłem w chilijskiej Patagonii, a w tym roku w północnej części kraju oraz w stolicy wraz z przyległościami.
Chile to kraj zdominowany przez wielki koncern CCU (czyli Compania Cervecerias Unidas), kórego 31% jest w rękach Heinekena. CCU ma olbrzymi kombinat (trudno nazwać to browarem) w Quilicura na przedmieściach Santiago de Chile, a poza tym kilka mniejszcyh zakładów w różnych częściach kraju. CCU ma również udziały w dwóch, zdawałoby się ostatnich prawdziwych niedużych browarach w Chile: Cerveceria Kunstmann w Valdivia oraz Cerveceria Austral w Punta Arenas. Ten ostatni jest zresztą najbardziej na południe wysuniętym browarem świata, co pewnie jest największym piwnym osiągnięciem tego kraju. Flagowy produkt CCU to wszechobecny, bezsmakowy Cristal. Z licencyjnych ciekawostek CCU proponuje Paulanera w litrowych butlach (ale lagera, nie pszeniczniaka), a do propozycji mniej ciekawych można zaliczyć Budweisera i Heinekena.
Do Ambev należy Cerveceria Chile warząca Beckera, Balticę i licencyjną Brahmę.
Na północy kraju powszechnie dostępne są peruwiańskie Arequipena i Cusquena importowane przez Coca Cola Arica. Widywałem też importowaną boliwijską Pacenę i meksykańskie Tecate.
Ulubiona pojemność Chilijczyków to 1 litr. Butelki w tym formacie są zarówno zwrotne, jak i bezzwrotne. Kaucja wynosi z reguły 250 peso (ok. 1,50 zł), w sklepie dostaje się odpowiedni kwitek uprawniający do zwrotu butelki (skąd ja to znam ?).
Piwo kupuje się w markatach bądź sklepach monopolowych („bottilleria”) oraz w knajpach, które mają odpowiednią koncesję (koncesja jest zawsze w widocznym miejscu). W normalnych małych spożywczakach piwa się nie uświadczy. Sklepy monopolowe otwierane są o 13-tej (zaraz zaraz, to też skądś znam )
Zmorą dla zbieraczy kapsli są plastikowe zakrętki powszechnie stosowane na litrowych, szklanych zresztą butelkach. Kolekcjonerzy szkła mogą liczyć na promocyjne zestawy w marketach, widziałem np. zestaw 4 konserwy Becker + firmowa szklanka 0,3. Alternatywnym miejscem zaopatrzenia mogą być knajpy, gdyż w odróżnieniu od sąsiedniej Argentyny dość powszechnie dostępne jest tu piwo beczkowe, zwane „schopp”. Knajpa z lanym piwem zwie się „schopperia” i często serwuje w firmowych kuflach bądź szklankach.
Kolejna rzecz, która odróżnia Chile od sąsiedniej Argentyny to spora ilość pijaczków, niekiedy proszących o wsparcie pod marketami. Gdy zdarzało mi się robić jakieś zakupy w markecie, co chwilę natykałem się między regałami na opróżnione puszki albo małe butelki twist off po piwie. Jakoś średnio mi to pasowało do wyidealizowanej wizji Chile - zamożnego, wolnorynkowego raju, która jest dość popularna w niektórych kręgach w Polsce.