Wypad do Kosowa był ograniczony jedynie do Peća (ob. Peja) i okolic. Wyjechaliśmy z Beranu i górska drogą dojechaliśmy do przejścia granicznego. Na dzień dobry powitano na: "Welcome in Kosovo" i koniecznością zapłaty 50 euro za ubezpieczenie auta ważnego 2 tygodnie. Jak zwykle, żeby niepotrzebnie nie błądzić poprosiliśmy taksówkarza o poprowadzenie nas do browaru. jak sie okazało mowił po polsku gdyz był kilka razy w naszym kraju. Wizyta jak w browarze, pokazano wszystko co chcieliśmy ale zaskoczeniem było tam spotkanie kolejnej osoby mówiącej po polsku, męża polki, który tez wiele razy bywał w Polsce. Ale totalny szok był spotkaniem kobiety - polki Jak się okazuje w Kosowie jest bardzo wielu polaków, najwięcej ich mieszka w Prisztinie. Ale do tematu. Cała Peja jest usiana reklamami Birra Peja (co widać na zdjęciu). Birra Peja jest obecnie jedynym lokalnym piwem, do niedawna działał tam jeszcze prywatny mikrobrowar Birra Hugos ale jest już zamknięty (posiałem kartkę z podana miejscowością gdzie był, jak znajdę, napiszę). Innego piwa poza Peja w sklepach nie spotkaliśmy. Przeciętna cena w sklepie to 0,5euro, plus drugie pół za kaucję, bez wyjątku czy to butelka 0,33l czy 0,5l. W knajpach średnia cena to 1-1,5 euro w zależności od standardu. W calej Peji, w lokalach gdzie byliśmy nie znaleźliśmy żadnego szkła przez co plułem sobie w brodę bo takie mogłem sobie załatwić w Szkodrze.
Problemem były tylko późniejsze dokładniejsze kontrole na serbskiej granicy, gdzie jak zauważyli stemple, że tam byliśmy to od razu pytania co robiliśmy "u Kosovu" i "przegląd zawartości" auta.
Problemem były tylko późniejsze dokładniejsze kontrole na serbskiej granicy, gdzie jak zauważyli stemple, że tam byliśmy to od razu pytania co robiliśmy "u Kosovu" i "przegląd zawartości" auta.
Comment