Relacja Mateusza Koronkiewicza: Podróż na południe oraz komentarze

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • ART
    mAD'MINd
    🥛🥛🥛🥛🥛
    • 2001.02
    • 23932

    Relacja Mateusza Koronkiewicza: Podróż na południe oraz komentarze

    Kolejną nadesłaną na konkurs relacją jest opis podróży Mateusza Koronkiewicza.

    Zamieszczenie relacji tutaj wymaga mojego komentarza: Relacja zamieszczona jest tutaj z powodu takiego, że w moim odczuciu, czyli organizatora konkursu, ta niezbyt wpisuje się w ramy konkursowe.

    Nie twierdzę, że należy jechać na drugi koniec świata by relacja została zaakceptowana do publikacji, bo także podróż po Polsce może być pod kątem piwnym interesująca. Temat piwny ograniczył się tu do podania nazw marek, zabrakło też zdjęć. Oczywiście dla równości szans - relację pozostawiam także do poczytania i indywidualnej oceny Forumowiczów. Jeśli z mym zdaniem się nie zgadzasz - zapraszam także do dyskusji.


    Art

    ========================================

    -------------------------------------------

    Podróż na południe

    Dnia 22.08.2009 o godz.10:15. Stan 4 osoby. Temperatura powietrza 23ºC. Słonecznie
    Po drodze zatrzymujemy się nad rzeką Bug. Stopy po zanurzeniu w wodzie okazują się całe czarne. Muł po kostki. Ale nie przeszkadza nam to wcale. Nie takie rzeczy mieliśmy już czarne. Jemy czarne jagody. Robimy kilka zdjęć, sikamy w krzakach i jedziemy dalej. Po naszej wizycie rzeka wzbiera i zalewa niżej położone tereny.
    o 14:24 dojeżdżamy do Kozłówki gdzie znajduje się pałac Zamoyskich, a w nim muzeum wnętrz i galeria socrealizmu. Pod pałacem stoi staruszka i dziewczynka. Obie sprzedają maliny. Obie w tej samej cenie. Kupujemy u staruszki. Dziecko na pewno kupiłoby sobie słodyczy i popsuło zęby. Niech je maliny.
    Po godzinie opuszczamy pałac i postanawiamy coś zjeść. W pobliskim barze zupy kosztują 8 zł. Nędzny kawałek kiełbasy z grilla 12 zł. Ojciec czerwienieje i zaczyna dyszeć.
    Pora jechać do Lublina. Zostawiamy bagaże w hotelu i idziemy na starówkę. W jednej z knajpek ojciec dojrzał Adama Wajraka
    - Dzień dobry! - woła ojciec
    - Dzień dobry! - odpowiada Adam Wajrak.
    Ojciec jest bardzo z siebie dumny! W nocnym sklepie kupuje piwo"Książęce" choć to browar Tychy, jednak na północ od Bugu, do tej pory go nie spotkał. Zaciera też ręce do piwa "Zwierzyniec". Będzie żył!

    Dzień drugi

    Obudziło nas bębnienie deszczu o parapet. Jakże tu zwiedzać miasto podczas deszczu? Postanowiliśmy przeczekać opady w jakiejś handlowej galerii. Poszliśmy do spożywczaka. Iza kupiła pieczywo, owoce, wędliny, jogurty i napoje. Ojciec kupił kilka piw. "Lubelskie", "Nałęczowskie", "Zwierzyniec". Jak dziecko cieszył się z etykiety "Jagiełło mocny". Pojechaliśmy na starówkę. Deszcz padał nadal. Ojciec zrobił karczemną awanturę. Deszcz jednak padał nadal.
    Wróciliśmy do hotelu. Po południu pogoda się poprawiła i pojechaliśmy pod pałac. Na starówce spotkaliśmy grupę żonglerów. Krzyś patrzył jak oczarowany. Żonglerzy dali mu do potrzymania kijek z kręcącym się talerzem. Krzysiek obszedł z tym kijkiem cały plac. Talerz się ciągle kręcił. Potem Krzysiek oddał kijek Ani i Ania kręciła talerzem. Krzysiek zaczął żonglować bączkiem na sznurku. Kiedy odchodziliśmy żegnały nas brawa na stojąco. Wszyscy żonglerzy wręczali Krzyśkowi swoje wizytówki. Pod hotelem ojciec zauważył billboard "Browar - restauracja. Ulica Grodzka 15". Pobiegł zatem szybko do recepcji
    - Przepraszam, gdzie jest ulica Grodzka? - zapytał
    - Na Starówce - odpowiedziała pani recepcjonistka
    Ojciec jęknął. Niebo nagle pociemniało i zapadła noc.

    Dzień trzeci

    Wyjeżdżamy do Zamościa.
    - Chmiel, chmiel! - woła nagle ojciec
    Rzeczywiście za oknami przesuwają się uprawy chmielu. Krajobrazy przepiękne. Wielkie otwarte przestrzenie.
    Dojeżdżamy do Zamościa. Znikają przecudne wzgórza. Ich miejsce zajmują obskurne przedmieścia. Zapchany, połatany parking. Dykta, dziura i tektura. To ma być to miasto idealne? Stworzone od podstaw z matematyczną dokładnością? Idziemy uliczkami i popatrujemy na niskie kamienice. Przed nami otwiera się rynek. Rozglądamy się. Gdzie ta Padwa? Robimy kilka zdjęć. I co dalej? Co tu robić? Włazimy na schody ratusza. Schodzimy. Okrążamy rynek. Minął kwadrans. Dwadzieścia minut góra. I co dalej?
    - Daleko stąd do Sandomierza - pyta Iza
    Chwilę potem zasuwamy przez Biłgoraj i Stalową Wolę. Dojeżdżamy do Sandomierza. Odnajdujemy nasz pensjonat. Zostawiamy bagaże i idziemy zwiedzać. Sandomierz jest piękny. Na rynku stoi ciężarówka z napisem "Tyskie - Festiwal Piwa". Ojciec wysyła nas po zakupy, a kiedy wracamy - stoi już ze szklanką piwa.
    - Węgierskie - mówi szczęśliwy - a ja nigdy nie piłem węgierskiego piwa.
    - Daj spróbować - mówi Iza.
    - Tylko nie wypij mi wszystkiego - śmieje się ojciec i podaje szklankę. Wie, że Iza nie lubi piwa.
    Iza powoli wypija całą szklankę do dna. Po czym śmieje się ojcu w nos.
    Kiedy zasypiamy, ojciec zamyka się w łazience. Szlocha.

    Dzień czwarty

    Przeprawiamy się na drugą stronę Wisły. Tu ziemia aż bucha zielonością. Sady uginają się od owoców, chmiel gęsty niby dżungla. Na pierwszy rzut oka widać, jak bardzo żyzne muszą być to ziemie. Jak dobry panuje tu klimat. Wjeżdżamy na wzgórza i za moment w dół do Kazimierza. Odnajdujemy pensjonat.
    Idziemy nad rzekę. Plaża jest wprost ogromna. Woda w rzece ciepła i płytka. Niestety od czasu do czasu płynie rzeką piana i jakieś folie po chipsach, butelki itp. To smutne jakimi jesteśmy brudasami. Jak sami sobie niszczymy wodę.
    Po kilku godzinach pluskania i wylegiwania się na gorącym piasku wracamy do Kazimierza.
    Na rynku ojciec woła - Dzień dobry panie Filipie! - i ściska rękę jakiegoś faceta.
    - Jest pan bohaterem mego dzieciństwa - woła szczęśliwy ojciec. Ale facetowi mina rzednie.
    - Kto to był? - pyta Ania.
    - Bohater kilku filmów - mówi Iza - Między innymi "Podróż za jeden uśmiech".
    - Duduś Fąferski - szepcze Ania.
    Robimy zakupy na kolację. Ojciec kupuje w sklepie pudełko cukierków "Lubelskie krówki". Z triumfująca miną wręcza cukierki Ani.
    - Ale musisz napisać w pamiętnikach, że miałaś dobrego ojca.
    - Dziękuję - mówi Ania.
    - Tony cukierków by nie wystarczyło - mówi Iza.
    Wracamy do pokoju. Tak kończy się dzień czwarty naszej podróży.
    Dzień piąty
    Idziemy zwiedzać miasto. Pod Górą Trzech Krzyży widniała tablica z napisem "Wstęp od 9.00 do zmroku. Bilet 1 zł". Ojciec zerknął na zegarek. Była 8:40.
    - Szybko! Szybko! - zawołał i chwyciwszy Krzysia na barana zaczął wbiegać po schodach na górę.
    Ale bileter już był na posterunku. Ojciec z kwaśną miną wręczył mu 3 zł.
    - Za trzyletnie dziecko chyba nie liczycie?
    Po zejściu z góry ojciec zauważył napis "obiady domowe 18 zł" i humor mu się wyraźnie poprawił. Dla pewności jeszcze odwiedził pizzerię i sprawdził tamtejsze ceny. Najtańsza kosztowała 15 zł. Ale nadal było za wcześnie na obiad. Pojechaliśmy zatem do Muzeum Nietypowych Rowerów. W aparacie zostało miejsce na 91 zdjęć.
    - Rezerwuję 20 zdjęć na rowery - powiedział ojciec.
    - Trele morele - powiedziała Iza.
    W muzeum rowerów było bardzo fajnie. Jeździliśmy na rikszy, na trike, na rowerach poziomych, mini bicyklu i wielu innych dziwnych pojazdach.
    Po obiedzie trochę poleżeliśmy. Po czym udaliśmy się na plażę. Po drodze ojciec zagadał do jakiejś babki z psem po czym oznajmił...
    - Nie ma plaży. Wszystko zalane!
    - Nie wierzę - odpowiedziała Ania, bo dzień był gorący i wszyscy marzyliśmy o chłodnej kąpieli.
    - Własnemu ojcu nie wierzysz? - obruszył sie ojciec - to się załóżmy. O piwo!
    - A Ty co kupisz dziecku? - zapytała Iza.
    - Kupię ciastka - odpowiedział ojciec - za sumę równą cenie piwa.
    Plaża rzeczywiście była zalana. W miejscu gdzie wczoraj rozciągała się olbrzymia piaskowa łacha teraz płynęła brudna mętna woda. Rzeka musiała podnieść się co najmniej o metr! W ciągu jednego dnia. A opadów przecież u nas wcale nie było! Wróciliśmy zatem do Kazimierza.
    - Pamiętaj o piwie - powiedział ojciec.
    W sklepach Kazimierza wybór nieduży. Piwa wielkich kompanii. Żubr, Lech, Tyskie, Żywiec, Okocim. Z miejscowych tylko lubelska "Perła". Ania kupiła to właśnie piwo. Tej nocy ojciec spał spokojnie.

    Dzień szósty

    Ojciec zabrał dzieci na ostatnie zakupy. Iza pakowała bagaże. Ania bardzo chciała kupić gliniany garnuszek. Ale sklepy z pamiątkami były jeszcze zamknięte. Kupiła więc owsiane ciastka. Ojciec kupił sobie torebkę kandyzowanego imbiru. A dzieciom - uwaga! - po jednej galaretce.
    - Smakuje? - zapytał ojciec.
    - Tak - odpowiedziały grzecznie dzieci.
    Po drodze zajechaliśmy do Nałęczowa. Ania szukała glinianych dzbanuszków, ojciec rozglądał się po półkach z piwem. Garnuszków jednak nie było. Ania kupiła kamienną kulkę za 12 zł i czerwoną żabę w koronie za 16 zł.
    - Za ile? - zapytał ojciec i w myślach przeliczał żabę na butelki piwa. Potem pociągnął wszystkich do parku zdrojowego. Przy bramie parku była knajpka, gdzie porcja żeberek z kaszą kosztowała 18 zł. Wszyscy dostali zatem żeberka.
    Ojciec zaczął rozwodzić się nad sensem kupowania i gromadzenia pamiątek. On na ten przykład zbiera nalepki od piwa.
    - Zbieram coś, co inni wyrzucają - powiedział dumnie.
    - Tylko ja potem muszę zbierać Twoje nalepki po całym mieszkaniu - powiedziała Iza.
    Po kilkugodzinnej podróży zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Krzysio podczas snu zrobił siku i musieliśmy zmienić mu majtki. Sami przy okazji też skorzystaliśmy z toalety. Naprzeciwko kasy stała półka z piwem. Ojciec zobaczył piwo "Królewskie". Takiej nalepki jeszcze nie miał. Pogmerał w kieszeni, ale znalazł tam tylko 2 zł. Tymczasem piwo kosztowało 3,50 zł. Co robić? Przyszła Ania. Może pożyczę u niej - pomyślał ojciec. Ale głupio mu było od dziecka pożyczać pieniądze na piwo. Przyszła Iza z Krzysiem.
    - Co oglądacie? - zapytała Iza.
    - Takiej nalepki jeszcze nie mam - powiedział ojciec.
    - Na mnie nie licz - odparła Iza.
    Ojciec westchnął ciężko i wyszedł z Krzysiem na zewnątrz. Kiedy dojechaliśmy do Białegostoku i pomagaliśmy Ani wnieść bagaże, Ania wyjęła z torby piwo "Królewskie".
    - To dla Ciebie tato - powiedziała Ania.
    - Ja bym Ci nie kupiła - powiedziała Iza - podziękuj dziecku.

    Tak zakończyła się nasza podróż...

    -------------------------------------------
    Mateusz Koronkiewicz
    -------------------------------------------

    ========================================

    Jednocześnie chciałbym napomknąć, że jest to czwarta ze zgłoszonych na konkurs relacji

    Dla przypomnienia - do 27. października można było nadsyłać swe relacje by wziąć udział w konkursie BrowarBizu i Brovarni - Relacja z (piwnej) podróży 2009:
    http://www.browar.biz/forum/showthread.php?t=83939
    Last edited by ART; 2009-11-02, 09:02.
    - Wspieraj swój Browar! Stań się Premium - Użytkownikiem!
    - Moje: zbieranie - Opole & warzenie - Browar Domowy Świński Ryjek ****
    - Uwarz swoje piwo domowe z naszym Centrum Piwowarstwa

    Sprawy dotyczące postów/wpisów/wątków/tematów zgłaszaj proszę narzędziem "Zgłoś [moderatorowi]" (Ikonka flagi przy danym wpisie).
  • docent
    Pułkownik Chmielowy Ekspert
    • 2002.10
    • 5205

    #2
    No tak, ta podróż była wyjątkowo mało piwna. Nie rozumiem jak będąc w Biłgoraju można było ominąć ś.p. Zwierzyniec i jeszcze żyjący Janów Lubelski. Zamiast tego Kazimierz i Nałęczów Słabo...
    Piwna Praha-przewodnik po praskich lokalach z prawdziwym piwem
    Przewodnik po miejscach gdzie warzy się i serwuje dobre piwo-Polskie Minibrowary
    Piwne podróże po Czechach-Piwne Czechy
    Polskie Minibrowary na FB - codziennie nowe informacje!

    Comment

    • docent
      Pułkownik Chmielowy Ekspert
      • 2002.10
      • 5205

      #3
      Jeszcze jedna refleksja - prawie półtora dnia w Lublinie a tam przebywanie w galerii handlowej, jakiejś knajpce i nawet na samej starówce bez odwiedzin browaru restauracyjnego. Wnioskuję, że autor nawet nie wiedział przed podróżą o jego istnieniu...To jest wręcz piwna anty-podróż
      Piwna Praha-przewodnik po praskich lokalach z prawdziwym piwem
      Przewodnik po miejscach gdzie warzy się i serwuje dobre piwo-Polskie Minibrowary
      Piwne podróże po Czechach-Piwne Czechy
      Polskie Minibrowary na FB - codziennie nowe informacje!

      Comment

      • kopyr
        Pułkownik Chmielowy Ekspert
        • 2004.06
        • 9475

        #4
        Klimat jakiś psychodeliczny, normalnie kino moralnego niepokoju. Ale oderwać się nie mogłem. Piwnie rzeczywiście słabiutko.
        blog.kopyra.com

        Comment

        • Pancernik
          Pułkownik Chmielowy Ekspert
          🥛🥛🥛🥛🥛
          • 2005.09
          • 9790

          #5
          Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika docent Wyświetlenie odpowiedzi
          No tak, ta podróż była wyjątkowo mało piwna. Nie rozumiem jak będąc w Biłgoraju można było ominąć ś.p. Zwierzyniec i jeszcze żyjący Janów Lubelski. Zamiast tego Kazimierz i Nałęczów Słabo...
          No i... ...NIE BYLIŚCIE U SETY!!!

          Comment

          • Seta
            D(r)u(c)h nieuchwytny
            • 2002.10
            • 6964

            #6
            Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Pancernik Wyświetlenie odpowiedzi
            No i... ...NIE BYLIŚCIE U SETY!!!
            Przez Biłgoraj podobno tylko przejeżdżali...

            Comment

            • PMisiok
              Szeregowy Piwny Łykacz
              • 2004.01
              • 1

              #7
              Moze to jakis drugi Gombrowicz,ale czytalem z zapartym tchem.Mysle ze wszyscy oczekiwali reportazu a tu ukazal sie dowcipny utwor literacki.Na koniec pytanie czy Autor jest z Gdynii

              Comment

              • michioso
                Sierżant Pijalniowy Zaprawiacz
                • 2002.10
                • 112

                #8
                no to autor ma specyficzne poczucie humoru Ojciec bez piwa nie może spokojnie zasnąć hmm jak w jakimś filmie grozy

                Comment

                Przetwarzanie...
                X