Z przykroscią muszę się dołączyć do żalunków pod adresem Spiża. W zeszłym tygodniu będąc przez czas jakiś we Wrocławiu postanowiłem podejść na piwko lub dwa. Z nadzieją, ze może pszeniczne będzie pijalne. Ponieważ lato i w ogóle, postanowiliśmy siedzieć w ogródku. No i niestety nie było miło - towarzystwo raczej średnie, ale co tam, to akurat nie jest wina knajpy, że niektórzy ją traktują snobistycznie, co przyciąga wiadomy element. Rzeczą, która jednak mi nie leżała zupełnie była obecność żebraków i żuli zbierających na browara. Obsługa nic nie robiła w temacie wyproszenia nieproszonych gości. "Goście" zaś symulując pomoc obsłudze (odnoszenie szklanek, zbieranie papierków) dopraszali się (sam nie wiem czego napiwków, datków) od gości. Sprawiało to wrażenie, jakby ci ludzie żyli z obsługą w jakiejś swoistej symbiozie. Cóż nie zachęca to do konsumpcji piwa w tym miejscu. Radziłbym właścicielom zatrudnienie jakiegoś jurnego chłopaka jako ochraniarza, który odstraszałby podobnych "klientów". Obsługa fatalna - za karę siedzą za barem, i jeszcze jakiś frajer przychodzi i im truje, że chce piwo, a w dodatku nie ma drobnych. Ja rozumiem, że może zabraknąć drobnych, ale do ciężkiej cholery obowiązkiem obsługi jest rozmienić pieniądze, a nie rozkładać ręcę, że "nie wydam, bo nie mam drobnych.
A piwa bez zapłacenia też nie wydam". Nalewanie piwa, zwłaszcza pszenicznego to jakaś chyba specjalność zakładu. Ja rozumiem, ze piwo się pieni - poczekam. Niestety sposób nalewania piwa wyglądał następująco - gościu nalewa pełną szklankę, z czego 2/3 to piana, następnie odlewa pianę do osobnej szklanki i dolewa, odlewa do następnej itd. Aha zapomniałem, odstawione szklanki ze zlewkami, po opadnięciu piany są dolewane do normalnych kufli. W sumie ponieważ piwo, które dostałem było w miarę zimne, nie odczułem jakichś specjalnych mankamentów tego sposobu nalewania, więc nie robiłem dymu. Mógłbym to wybaczyć, ale tego, że piwo smakowało jak woda z czyszczenia instalacji wybaczyć nie mogę. Tragiczne, co gorsza nie pierwszy to już raz. Można wręcz powiedzieć, ze Spiż robi wrogą robotę w temacie propagowania piwa pszenicznego.
Na koniec łyżka miodu do tej beczki dziegciu - ciemne było naprawdę dobre, żadnych problemów z nalewaniem, piana świetna, smak taki jak trzeba. Tak powinno smakować Palone, gdyby Okocim chciał, żeby nazwa miała coś wspólnego z piwem.
Reasumując - u Spiża omijać ogródek, nie zamawiać pszenicznego, chyba, że ktoś obok zamówi i stwierdzi, ze dobre.
A piwa bez zapłacenia też nie wydam". Nalewanie piwa, zwłaszcza pszenicznego to jakaś chyba specjalność zakładu. Ja rozumiem, ze piwo się pieni - poczekam. Niestety sposób nalewania piwa wyglądał następująco - gościu nalewa pełną szklankę, z czego 2/3 to piana, następnie odlewa pianę do osobnej szklanki i dolewa, odlewa do następnej itd. Aha zapomniałem, odstawione szklanki ze zlewkami, po opadnięciu piany są dolewane do normalnych kufli. W sumie ponieważ piwo, które dostałem było w miarę zimne, nie odczułem jakichś specjalnych mankamentów tego sposobu nalewania, więc nie robiłem dymu. Mógłbym to wybaczyć, ale tego, że piwo smakowało jak woda z czyszczenia instalacji wybaczyć nie mogę. Tragiczne, co gorsza nie pierwszy to już raz. Można wręcz powiedzieć, ze Spiż robi wrogą robotę w temacie propagowania piwa pszenicznego.
Na koniec łyżka miodu do tej beczki dziegciu - ciemne było naprawdę dobre, żadnych problemów z nalewaniem, piana świetna, smak taki jak trzeba. Tak powinno smakować Palone, gdyby Okocim chciał, żeby nazwa miała coś wspólnego z piwem.
Reasumując - u Spiża omijać ogródek, nie zamawiać pszenicznego, chyba, że ktoś obok zamówi i stwierdzi, ze dobre.
Comment