Wracając z Efdepu wstąpiliśmy na obiad.
Niefartownie była majowa niedziela, około 13-ej.
Oznaczało to imprezę komunijną (chyba nawet dwie) plus okoliczne społeczeństwo na obiadach niedzielnych.
To z kolei oznaczało 45-minutowe oczekiwanie na obiad... . Obiad był jadalny, ale żadne z dań nie było "aktem strzelistym" kucharza.
Nie dziwi nic - przyzwyczaiłem się, że zamówienie w naszym ojczystym kraju średnio wysmażonego stejka jest z góry skazane na porażkę...
Wybór piw "na wynos" niezbyt bogaty, pani kelnerka usprawiedliwiała, że "właśnie jesteśmy po festiwalu piwa"... .
W dalszej drodze wbrew podszeptom elektroniki pojechaliśmy "na wprost", co oznaczało przeprawę przez lekko błotniste leśne dukty Dolnego Śląska. Zmotoryzowanym piwoszom stanowczo radzę jednak zawracać.
Niefartownie była majowa niedziela, około 13-ej.
Oznaczało to imprezę komunijną (chyba nawet dwie) plus okoliczne społeczeństwo na obiadach niedzielnych.
To z kolei oznaczało 45-minutowe oczekiwanie na obiad... . Obiad był jadalny, ale żadne z dań nie było "aktem strzelistym" kucharza.
Nie dziwi nic - przyzwyczaiłem się, że zamówienie w naszym ojczystym kraju średnio wysmażonego stejka jest z góry skazane na porażkę...
Wybór piw "na wynos" niezbyt bogaty, pani kelnerka usprawiedliwiała, że "właśnie jesteśmy po festiwalu piwa"... .
W dalszej drodze wbrew podszeptom elektroniki pojechaliśmy "na wprost", co oznaczało przeprawę przez lekko błotniste leśne dukty Dolnego Śląska. Zmotoryzowanym piwoszom stanowczo radzę jednak zawracać.
Comment