W Sobotę 12.07 nastał czas aby odwiedzić i ten przybytek.
Wcześniej obładowany piwnymi zakupami w Łodzi i w Dionizosie, zaserwowałem sobie z kolegą (już prawie mnie przeklinał) w sporym skwarze ,spacer uliczkami nigdy wcześniej nie oglądanego Radomia.
Ciekawym akcentem był budynek browaru, natomiast za najładniejszy zabytek uważam kościół Bernardynów.
Długi deptak czyli ulica Żeromskiego, w sporej jego częśći niemiłosiernie rozkopana, a rynek jakby z innej bajki, smutny, i zupełnie pusty.
Piękna pogoda sprawiła, że w okolicznych lokalach zapełniły się ogródki piwne, ,a w fontannie jak w jakichś krajach południowych ,dzieci zażywały kąpieli.
Już tylko kawałeczek i stoimy przed bramą z szyldem ''Pivovaria''.
Drogę zagradza nam trzech panów, i okazuje się, że wejść do lokalu, to nie takie tam ''chop''.
Ma być dyskoteka co oznacza wejściówke za 10zł.
Ale to pikuś, bo kolega nie może wejść bo ma ....krótkie spodenki.
Już miałem dodać ,że jeszcze mógłby być w krawacie ,bo klient w krawacie jest mniej awanturujący.....
Dodatkowo po pobieżnym sprawdzeniu bagaży, okazało sie że było w nich tylko piwo.
Już wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna, ale po rozmowie, i zaakcentowaniu, że przejechalismy kawał drogi, aby tylko spróbować tutejsze piwo ,jakoś doszliśmy do porozumienia, i nawet nie płaciliśmy wstepu, a tylko obiecaliśmy, że wyjdziemy przed dyskoteką.
No z sytuacji prawie beznadziejnej ,jakoś sie udało wybrnąć.
Po wejściu kolejne ''schody'', bo wszędzie rezerwacja, ale udało się usiąść tuż w kąciku obok kadzi.
Obsługa w liczbie kilku młodych dziewcząt ,nie dała na siebie długo czekać, i do naszego wyjścia sprawowała się bez zarzutu.
Wnętrze typowo ''piwniczne'' gustownie odnowione.
Zaczęlismy od Jasnego, które było całkiem udane i dobrze nachmielone,choć troszeczkę wodniste. Cena 7 zł.
Pszenica która była w dalszej kolejności, z pięknym zostającym do końca kożuszkiem piany, była nieco kwaśnawa, ale generalnie całkiem sympatyczna. Tym razem 8 zł.
Na koniec ''Bursztynowe'' czyli półciemne, o przyjemnym bukiecie smakowym, przypominającym koźlaka w wersji ''light''. Akurat piana, która znikła zaraz po podaniu, była najsłabszym jego ''ogniwem''. Tutaj doszliśmy do 9 zł.
Karta z jedzeniem dosyć ciekawa i przygotowana na różną kieszeń.
Koledze smakował placek po węgiersku, za jedyne 14 zł. z sałatką.
Kiedy wychodzilismy lokal był już mocno zapełniony, chociaż spore grupki ''rodzinne'' świadczyły raczej ,że dyskoteka nie jest głównym celem ich wizyty.
Co mi sie podobało, muzyka była bardzo cicha, wręcz sączyła się z kątów, i nie trzeba było sie przekrzykiwać.
Generalnie wizyta udana, a piwo choć nie pozbawione jeszcze pewnych minusów, całkiem smaczne.
Myślę że z czasem będzie tylko lepiej.
Nie sądziłem natomiast, że lokal pretenduje do klasy ''ekskluziv''.
Nastepnym razem, jak gdzieś otworzą nowy minibrowar ,trzeba będzie zabrać z domu garnitur, bo jeszcze przegonią, jak psa....
Wcześniej obładowany piwnymi zakupami w Łodzi i w Dionizosie, zaserwowałem sobie z kolegą (już prawie mnie przeklinał) w sporym skwarze ,spacer uliczkami nigdy wcześniej nie oglądanego Radomia.
Ciekawym akcentem był budynek browaru, natomiast za najładniejszy zabytek uważam kościół Bernardynów.
Długi deptak czyli ulica Żeromskiego, w sporej jego częśći niemiłosiernie rozkopana, a rynek jakby z innej bajki, smutny, i zupełnie pusty.
Piękna pogoda sprawiła, że w okolicznych lokalach zapełniły się ogródki piwne, ,a w fontannie jak w jakichś krajach południowych ,dzieci zażywały kąpieli.
Już tylko kawałeczek i stoimy przed bramą z szyldem ''Pivovaria''.
Drogę zagradza nam trzech panów, i okazuje się, że wejść do lokalu, to nie takie tam ''chop''.
Ma być dyskoteka co oznacza wejściówke za 10zł.
Ale to pikuś, bo kolega nie może wejść bo ma ....krótkie spodenki.
Już miałem dodać ,że jeszcze mógłby być w krawacie ,bo klient w krawacie jest mniej awanturujący.....
Dodatkowo po pobieżnym sprawdzeniu bagaży, okazało sie że było w nich tylko piwo.
Już wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna, ale po rozmowie, i zaakcentowaniu, że przejechalismy kawał drogi, aby tylko spróbować tutejsze piwo ,jakoś doszliśmy do porozumienia, i nawet nie płaciliśmy wstepu, a tylko obiecaliśmy, że wyjdziemy przed dyskoteką.
No z sytuacji prawie beznadziejnej ,jakoś sie udało wybrnąć.
Po wejściu kolejne ''schody'', bo wszędzie rezerwacja, ale udało się usiąść tuż w kąciku obok kadzi.
Obsługa w liczbie kilku młodych dziewcząt ,nie dała na siebie długo czekać, i do naszego wyjścia sprawowała się bez zarzutu.
Wnętrze typowo ''piwniczne'' gustownie odnowione.
Zaczęlismy od Jasnego, które było całkiem udane i dobrze nachmielone,choć troszeczkę wodniste. Cena 7 zł.
Pszenica która była w dalszej kolejności, z pięknym zostającym do końca kożuszkiem piany, była nieco kwaśnawa, ale generalnie całkiem sympatyczna. Tym razem 8 zł.
Na koniec ''Bursztynowe'' czyli półciemne, o przyjemnym bukiecie smakowym, przypominającym koźlaka w wersji ''light''. Akurat piana, która znikła zaraz po podaniu, była najsłabszym jego ''ogniwem''. Tutaj doszliśmy do 9 zł.
Karta z jedzeniem dosyć ciekawa i przygotowana na różną kieszeń.
Koledze smakował placek po węgiersku, za jedyne 14 zł. z sałatką.
Kiedy wychodzilismy lokal był już mocno zapełniony, chociaż spore grupki ''rodzinne'' świadczyły raczej ,że dyskoteka nie jest głównym celem ich wizyty.
Co mi sie podobało, muzyka była bardzo cicha, wręcz sączyła się z kątów, i nie trzeba było sie przekrzykiwać.
Generalnie wizyta udana, a piwo choć nie pozbawione jeszcze pewnych minusów, całkiem smaczne.
Myślę że z czasem będzie tylko lepiej.
Nie sądziłem natomiast, że lokal pretenduje do klasy ''ekskluziv''.
Nastepnym razem, jak gdzieś otworzą nowy minibrowar ,trzeba będzie zabrać z domu garnitur, bo jeszcze przegonią, jak psa....
Comment