Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika purc
Wyświetlenie odpowiedzi
meritum sprawy - nic dodać, nic ująć.
Teraz momo.
Wiem, ze jesteś ekspertem ( bez złośliwości ), bardzo wiele podróżujesz ( zazdroszczę ) i wiele razy byłeś w Nepalu i rejonie pd-wsch. Azji. Moje doświadczenie tutystyczne jest nikłe przy Twoim, obaj to dobrze wiemy, ale jest troszeczkę inne. Ta inność wynika z faktu, że rodzina mojej ukochanej żony jest bardzo liczna. Myślę, że w samym Kathmandu mamy z 15 dużych i wielo-osobowych domów. Goszcząc tu i ówdzie na rodzinnych śniadaniach, obiadach czy kolacjach, miałem przyjemność jeść momo naprawdę w przeróżnych odmianach. Pewnie nie było to wszystko zgodne ze sztuką kulinarną, ale cóż na to poradzę. Dodatkowo w jednym miejscu w Pokharze w takiej lokalnej knajpce tybetańskiej ( a o to niestety w tej ogarniętej szaleństwem turystycznym miejscowosci co raz trudniej ) jadłem tzw. Super -Momo. Tak się nazywały w karcie dań - było tego 4 lub 5 szt na porcję, były naprawdę olbrzymie, większe niż nasze duże pierogi, też zawijanie bocznie i pyszne. Jak widać też tak można, a czy to profanacja - świat idzie do przodu nawet w wysokich górach.
Serdecznie Cię, Purcu, pozdrawiam i do zobaczenia przy momo i dobrym piwie.
Sławek
Comment