Mieszkańcom Gdańska nazwa „Casablanca” pewnie coś mówi. Tym, którzy darzyli ten lokal symaptią oświadczam, iż „Casablanki” już nie ma. W ubiegłym tygodniu (posiłkując się zajawkami radiowymi) podwoje swe otworzyła na miejscu „Casablanki” knajpa/pub/restauracja/klub disco (?) o nazie „Nahoru”. Nazwa sugerować miałaby czeskie aspiracje wlaścicieli. No, ale niestety...
Wnętrze, to odświeżona „Casablanka”. Ściany pokryte bliżej niezydentyfikowanymi malunkami, klika archiwalnych plakatów Pilsnera, wymalowana mapa Galicji itp. W telewizorach wiszących u sufitu wyświetlany Krecik i Rumcajs.
A co dla duszy? Ano Pilsner z kija (0.5l/6zł, 0,3l/3.6zł) i Tyskie (ceny jak Pilsner). Inne piwa, to butelkowy Miller, Kilkenny i Guinness (0.3l/10zł).
Amatorom czegoś mocniejszego proponowany standardowy zestw trunków typu wódka, łyskacze, koniaki, wina. Mieszanki, zwane fikołkami zajmują w karcie całą stronę menu (piwo raptem kilka linijek...). Intrygujące nazwy tych drinków mogą brzmieć zachęcająco – Rumcajs, Cypisek, Żena za pultem, nemocnice na kraji mesta itp.
Moją żonę rozczarował brak Beherovki. Mnie zaś praktyczne żaden wybór piw.
No i wszechobecny dym papierosowy. Wręcz gęsto. Niestety.
Dla głodnych nic ciekawego – jakaś zupka, jakieś drugie dania. Żadnego smażonego sera, albo nawet knedlików! Dla przegryzki z czeskich klimatów - utopence.
Reasumując – nic ciekawego. Aspiracje nie wystarczą do stworzenika klimatu, a tego tu brakuje. Poczekamy jakiś czas i przejdziemy się znowu. Może wyjdzie im na dobre.
Z ciekawostek: w środę odbył się w Nahorze (Nahoru?) konkurs, związany ze stuleciem podstawki pod piwo. Były nagrody (jakie – nie wiem). Ciekawe pytania – birofile nie mają pewnie problemów z odpowiedziami, więc zapraszam do minikonkursu, tym razem bez nagród. Mianowicie: kto i po co wynalazł podstawkę po piwo?
Wnętrze, to odświeżona „Casablanka”. Ściany pokryte bliżej niezydentyfikowanymi malunkami, klika archiwalnych plakatów Pilsnera, wymalowana mapa Galicji itp. W telewizorach wiszących u sufitu wyświetlany Krecik i Rumcajs.
A co dla duszy? Ano Pilsner z kija (0.5l/6zł, 0,3l/3.6zł) i Tyskie (ceny jak Pilsner). Inne piwa, to butelkowy Miller, Kilkenny i Guinness (0.3l/10zł).
Amatorom czegoś mocniejszego proponowany standardowy zestw trunków typu wódka, łyskacze, koniaki, wina. Mieszanki, zwane fikołkami zajmują w karcie całą stronę menu (piwo raptem kilka linijek...). Intrygujące nazwy tych drinków mogą brzmieć zachęcająco – Rumcajs, Cypisek, Żena za pultem, nemocnice na kraji mesta itp.
Moją żonę rozczarował brak Beherovki. Mnie zaś praktyczne żaden wybór piw.
No i wszechobecny dym papierosowy. Wręcz gęsto. Niestety.
Dla głodnych nic ciekawego – jakaś zupka, jakieś drugie dania. Żadnego smażonego sera, albo nawet knedlików! Dla przegryzki z czeskich klimatów - utopence.
Reasumując – nic ciekawego. Aspiracje nie wystarczą do stworzenika klimatu, a tego tu brakuje. Poczekamy jakiś czas i przejdziemy się znowu. Może wyjdzie im na dobre.
Z ciekawostek: w środę odbył się w Nahorze (Nahoru?) konkurs, związany ze stuleciem podstawki pod piwo. Były nagrody (jakie – nie wiem). Ciekawe pytania – birofile nie mają pewnie problemów z odpowiedziami, więc zapraszam do minikonkursu, tym razem bez nagród. Mianowicie: kto i po co wynalazł podstawkę po piwo?
Comment