Na początku sorka za skomplikowaną nazwę, ale ten lokal istnieje pod (chyba) trzema nazwami... Wiadomo, miasto czterech kultur, itepe, itede... .
To duży, piętrowy lokal z ogródkiem. Mieści się na rubieżach Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, na terenie jednej z dawnych fabryk włókienniczych. Ponoć sam lokal wygrał w 2012 roku konkurs na najlepsze wnętrze...
Ten lokal wygląda tak, jak się nazywa - trochę figurek Buddy porozstawianych po kątach, na piętrze kącik barowy w stylu kubańskim (rumba, cygara, rum ) i duża sala bankietowa. Zaraz przy schodach wystawa jakichś przedmiotów do dekoracji wnętrz upstrzonych kryształkami Svarowskiego, całe wnętrze w tonacjach szaro-kamiennych, dość chłodne (dosłownie i w przenośni). Na środku dwie błyszczące kadzie miedziane. Najfajniejsze są żeliwne, fabryczne, kolumny podpierające drewniane belki stropowe.
Menu nie wygląda browarowo, nie wygląda również, jakby miało coś wspólnego z Azją w ogóle, a w szczególności z Buddą, to wszystko jest mocno wyje*ane i kompozycyjnie, i cenowo (przed lokalem miniparking, na nim czarny merc "s" i srebrny merc sls AMG... i wszystko jasne.
Piwa na wynos są, ale po namolnych prośbach moich, a potem wysiłkach załogi, bo "browarnik zamknął (co zamknął???) i go nie ma"... Obecnie są trzy piwa: ESB, marcowe i pszenica, pils jeszcze leżakuje.
Czekając na jedzenie można (i powinno się) zrobić sobie operację plastyczną, w innym przypadku można się znacząco zestarzeć... Mam nadzieję, że ich piwa także odpowiednio długo leżakują .
Jeszcze w temacie jedzenia - zupa z owoców morza przekombinowana, pływały w niej farfocle nadające smak, ale niejadalne (płaty imbiru i "snopek" trawy cytrynowej), owoce morza jako danie główne po prostu niesmaczne. Półgęsek jako przystawka bardzo OK, kaczka jako danie główne też w porządku, choć minimalnie zbyt sucha. Piwa opiszę, jak wypiję .
To duży, piętrowy lokal z ogródkiem. Mieści się na rubieżach Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, na terenie jednej z dawnych fabryk włókienniczych. Ponoć sam lokal wygrał w 2012 roku konkurs na najlepsze wnętrze...
Ten lokal wygląda tak, jak się nazywa - trochę figurek Buddy porozstawianych po kątach, na piętrze kącik barowy w stylu kubańskim (rumba, cygara, rum ) i duża sala bankietowa. Zaraz przy schodach wystawa jakichś przedmiotów do dekoracji wnętrz upstrzonych kryształkami Svarowskiego, całe wnętrze w tonacjach szaro-kamiennych, dość chłodne (dosłownie i w przenośni). Na środku dwie błyszczące kadzie miedziane. Najfajniejsze są żeliwne, fabryczne, kolumny podpierające drewniane belki stropowe.
Menu nie wygląda browarowo, nie wygląda również, jakby miało coś wspólnego z Azją w ogóle, a w szczególności z Buddą, to wszystko jest mocno wyje*ane i kompozycyjnie, i cenowo (przed lokalem miniparking, na nim czarny merc "s" i srebrny merc sls AMG... i wszystko jasne.
Piwa na wynos są, ale po namolnych prośbach moich, a potem wysiłkach załogi, bo "browarnik zamknął (co zamknął???) i go nie ma"... Obecnie są trzy piwa: ESB, marcowe i pszenica, pils jeszcze leżakuje.
Czekając na jedzenie można (i powinno się) zrobić sobie operację plastyczną, w innym przypadku można się znacząco zestarzeć... Mam nadzieję, że ich piwa także odpowiednio długo leżakują .
Jeszcze w temacie jedzenia - zupa z owoców morza przekombinowana, pływały w niej farfocle nadające smak, ale niejadalne (płaty imbiru i "snopek" trawy cytrynowej), owoce morza jako danie główne po prostu niesmaczne. Półgęsek jako przystawka bardzo OK, kaczka jako danie główne też w porządku, choć minimalnie zbyt sucha. Piwa opiszę, jak wypiję .
Comment